Koniec zimy był zwykle przepiękną porą. Pokrywająca ziemię przez długi czas śniegowa pierzyna, roztapiała się tworząc niewielkie, białe wysepki na morzu zieleni. No właśnie. Zwykle. Tym razem nie budziło to we mnie takiego zachwytu. Przecież świat wyglądał tak z pół zimy. Mimo tego postanowiłam przejść się po terenach sfory, po między świecie. Zachęcało mnie do tego świecące delikatnie słońce i radosny śpiew ptaków za zamkowym oknem. Z uśmiechem na pysku odrzuciłam kołdrę. Szybkim skokiem podniosłam się z łóżka. Szybko pościeliłam posłanie i ledwo powstrzymując się od radosnych podskoków zaczęłam schodzić po schodach. Kiedy mijałam stołówkę w moje nozdrza dostała się kusząca woń pieczonego mięsa. No tak! Śniadanie! Cofnęłam się o kilka kroków, a następnie zwróciłam się w stronę jadalni. Z radosnym uśmiechem podeszłam do lady, na której serwowano posiłki, a następnie poprosiłam o śniadanie. Otrzymałam ogromny kawałek pieczonej baraniny, polanej sosem o niezidentyfikowanych składnikach. Mimo wszystko i tak smakował wspaniale. Nie potrafiłam delektować się doskonałym smakiem potrawy i już po chwili wszystko znalazło się w moim brzuchu. Odniosłam talerz i jak najszybciej ruszyłam do wyjścia. Niedługo potem mój pysk owiał lekki, ciepły wietrzyk symbolizujący zbliżającą się już wiosnę. Kontemplując piękno otaczającego mnie krajobrazu ruszyłam przed siebie. Skocznym krokiem udałam się na małą łąkę obok jeziora, by sprawdzić, czy rosną tam jakieś krokusy, przebiśniegi czy jakiekolwiek inne kwiaty. Kiedy chodziłem po, póki co, porośniętym jedynie trawą i kilkoma krokusami terenie ktoś mnie zawołał.
-Peachy! Alfa cię wzywa! Podobno jest jakaś narada. - rozległ się zgrzytliwy głos, który brzmiał jak źle naoliwione zawiasy. Odwróciłam głowę. Źródłem dźwięków był Ash, któremu najwyraźniej nie pasowało, że posłużył za gońca. Patrzył na mnie jakby na coś czekał, a potem wymruczał coś pod nosem i odszedł naburmuszony. Ja za to we wciąż doskonałym humorze ruszyłam w stronę sali narad, bo chyba tam miałam się udać. Weszłam do środka. Czekał tam alfa wraz z Gales'em, Amane i jeden z doradców Vlada II Diabła. Zajęłam jedno z pustych miejsc i, jak to miałam w zwyczaju, uważnie lustrując otoczenie zastanawiałam się nad celem narady. Po chwili drzwi otworzyły się i do środka wszedł drugi z doradców byłego alfy.
- Zapewne wiecie, że każdy alfa po objęciu władzy obiera swoją pieczęć, która pod jego rządami będzie symbolem watahy. Zdecydowałem, że naszym symbolem będzie smok. Teraz proszę o radę odnośnie wyglądy smoka na pieczęci. Jak na razie mamy trzy wzory do wyboru.- posiedział Vlad. Wymienił jakieś gesty ze swoim doradcą, po czym spojrzał na zebranych. Jako pierwszy zabrał głos jeden z emerytowanych już pomocnikiem Vlada II Diabła.
-Czy moglibyśmy wpierw zobaczyć dostępne wzory? - spytał.
-Tak, oczywiście - lekko zmieszany alfa skinął na Gales'a i podał mu pieczęcie. Basior zaczął podchodzić do wszystkich zgromadzonych i pokazywać im trzy pieczęcie.
-Moim zdaniem najbardziej odpowiednia jest pieczęć odbita na czerwonym wosku. Budzi z wszystkich największy respekt, co jest istotne dla gospodarki - wyraził swoją opinię wilk, który poprzednio prosił o pokazanie pieczęci.
-Chciałabym zauważyć, że padły dzisiaj słowa mówiące, że każdy alfa po objęciu władzy obiera swoją pieczęć, która pod jego rządami będzie symbolem watahy. A sfora jest nie tylko radą lecz również innymi członkami. Uważam, że każdy z należących do sfory wilków oraz psów powinien móc wybrać tą, która według niego byłaby najlepsza - spojrzałam na Vlada czekając co odpowie.
<Vlad? Przepraszam za gniota>
538 słów
wtorek, 27 marca 2018
Od Peachy Woman CD Vlada
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz