Nudziło mi się. Strasznie mi się nudziło. Kompletnie nie miałam co robić ponieważ moja uczennica Thalia miała wolne i zgłosiła się na ochotnika do dekoracji sali balowej. O mojej obecności tam nikt nie chciał nawet myśleć, a co dopiero słyszeć czy mnie tam zobaczyć. No przepraszam bardzo! Co ja mogę poradzić na to że nie mogę żyć bez swatania innych? Po prostu to jest już takie moje uzależnienie, co widzę jakieś psy czy wilki to od razu układam w myślach plan wyswatania ich. Vlad też ma coś takiego tyle że u niego zamiast planów swatania powstają plany ataku. To już chyba taka rodzinna przypadłość. Wracając jednak do mojego nudzenia się. Postanowiłam wyskoczyć poza mury zamku i przewietrzyć się a przy okazji poszukać następnego celu bo kto wie? A nóż widelec trafi się jakiś samotny samiec bądź samica, którego będę mogła komuś wyswatać. Pocieszywszy samą siebie ruszyłam w drogę rozglądając się uważnie za odpowiednimi kandydatami. Nagle dostrzegłam jakiegoś psa.
- Cześć jestem Lunaver. Mam do Ciebie szybki pytanie. Masz może kogoś? W sensie dziewczynę, żonę, partnerkę?- Zapytałam szybko.
- Nie?
- Ok. To się świetnie składa.- Powiedziałam i spojrzałam na niego wyczekująco.
- Corynth jestem.- Przedstawił się pies na co ja kiwnęłam głową.
- Dobra to chodź ze mną, muszę Cię komuś przedstawić.- Nie czekając na odpowiedź pociągnęłam psa za sobą i zatrzymałam się dopiero gdy zobaczyłam Peachy Woman.
- Peachy chciałabym przedstawić Ci Coryntha, Corynth to jest nasza gamma Peachy Woman poznajcie się.- Powiedziałam już układając plan wyswatania tej dwójki.
<Corynth albo Peachy?>
250 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz