czwartek, 29 marca 2018

Od Vlada Cd Peachy Woman

Wreszcie pojawił się ktoś myślący. Spojrzałem na waderę i skinąłem głową.
- Zrobimy tak jak mówi nasza gamma Peachy Woman. Gales przygotuj proszę referendum na jutro.- Powiedziałem i rozejrzałem się po mojej radzie.
- Ale panie! Przecież coś takiego jest niezgodne z protokołem. Nie było takiego przypadku od co najmniej czterystu lat!- Oburzył się szacowny Perykles, jeden z starszych doradców mojego ojca. W skład królewskiej rady Vlada II Diabła wchodzili: bety Amon i Kebi, gammy: Samuel i Ana, delty: Jacob i Kate a oprócz nich kanclerz John i trzech doradców: Platon, Perykles i Sokrates. Większa część rady dziś już nie żyła, Platon zupełnie odciął się od polityki stając się filozofem a jedynie Perykles i Sokrates mieli jeszcze ochotę męczyć się w mojej radzie.
- Perykles ma rację wasza wysokość. Jest to bardo nieodpowiednie działanie, które w przyszłości może skutkować zmniejszeniem autorytetu hospodara. Kiedy Ci, którym masz przewodzić uznają, że mogą narzucić Ci panie swoją wolę stwierdzą, że nie potrzebny jest im władca bo sami mogą dokonywać wyborów a wtedy nastąpi destabilizacja. Twój ojciec nigdy nie podjąłby takiej decyzji, myślę że żaden z twoich poprzedników nie zrobił by czegoś takiego.- Powiedział Sokrates czym doprowadził mnie do szewskiej pasji. Huknąłem pięścią w stół tak, że aż zatrząsł się a kilka świec przewróciło się. Gales od razu skoczył i zaczął z powrotem je ustawiać by wyciekający wosk nie zrobił żadnych szkód.
- Ja tu jestem hospodarem i skoro mówię, że w kwestii pieczęci zadecydują moi poddani to tak będzie. Nie jestem moim ojcem ani żadnym z moich poprzedników. To że proszę was o radę jest jedynie moją dobrą wolą, tym bardziej że obaj powinniście siedzieć na emeryturze.- Warknąłem na co obaj doradcy skulili się w sobie i skłonili głowy, byleby tylko nie patrzyć na mnie.
- Koniec narady. Gales zajmij się wszystkim.- Powiedziałem i wyszedłem z sali. Musiałem dopilnować jeszcze przygotowywań do Wielkanocy, roboty była cała masa. Wszedłem do sali balowej gdzie wyznaczone psy przygotowywały dekoracje. Pomieszczenie to było ostatnim w kolejce do dekoracji, cały zamek był już gotowy na święta.
- Jak wam idzie?- Zapytałem przechodzącego obok mnie psa. Samiec przystanął i skłonił się nisko po czym lekko uśmiechnął się.
- Już kończymy panie. Stoły zostały już ustawione, teraz zawieszamy łańcuchy z pisanek i specjalnie przygotowane wielkanocne gobeliny.- Powiedział pies uśmiechając się od ucha do ucha.
- To dobrze. Przyjdę do was później zobaczyć jak wam poszło.- Powiedziałem ruszyłem do wyjścia. Kiedy już miałem opuścić salę spadła na mnie jakaś ciężka tkanina przewracając mnie.
- Co się dzieje?- Zapytałem usiłując się wydostać.
- Czy mógłby mi ktoś pomóc?
<Peachy?

427 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz