piątek, 30 marca 2018

Od Peachy Woman CD Vlada

- Ja tu jestem hospodarem i skoro mówię, że w kwestii pieczęci zadecydują moi poddani to tak będzie. Nie jestem moim ojcem ani żadnym z moich poprzedników. To że proszę was o radę jest jedynie moją dobrą wolą, tym bardziej że obaj powinniście siedzieć na emeryturze.- warknął zdenerwowany alfa.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Czasami obaj byli doradcy czuli się zbyt pewnie i byli niezwykle irytujący. Nie tylko teraz. 
***
Po skończonej naradzie udałam się zobaczyć jak tam idą przygotowania do Wielkanocy. Wszystko szło dobrze dopóki nie runęła przede mną drabina. Chwilę później na ziemię spadł zwój materiału. Jęczał. Jak materiał może jęczeć? Dziwne. Podeszłam do niego i rozwinęłam go. Pod spodem spoczywała jakaś suczka. Z jej łapy sączyła się krew, więc to ona musiała być źródłem tych dźwięków. Rozpoznałam w niej Thalię.
-Hani! - powiedziałam głośno, aby stojący na czubku sąsiedniej drabiny doberman dobrze mnie usłyszał. - Zabierz proszę Thalię do medyka - poprosiłam. - Ja zajmę się dokańczaniem jej zadania. 
-Dobrze - pies zszedł z drabiny i pochwili wychodził już na korytarz prowadząc obok siebie kulejącą suczkę. Ja tymczasem postawiłam drabinę, chwyciłam materiał i wdrapałam się na sam czubek. Dokończyłam zawieszać ozdobną tkaninę, która powoli odpinała się od ściany i zabrałam się za przyczepianie kolejnej. Nagle zbyt mocno uwiesiłam się na materiale, który runął na ziemię. Drabina zaczęła się przewracać i upadła na parapet znajdując się poza moim zasięgiem. Ja ledwo uczepiłam się zębami czegoś w rodzaju karnisza.
- Co się dzieje?-  zapytał ktoś uwięziony pod zwojem tkaniny.
- Czy mógłby mi ktoś pomóc? - wysapałam w odpowiedzi, ledwo nie otwierając pyska. Rozległ się odgłos przesuwanego materiału. Z pod płachty wyszedł jakiś osobnik. Pies, wilk, a może nawet kot? Nie widziałam.
<Vlad? Przepraszam. Za. To. Gówno.>
282 słowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz