sobota, 30 czerwca 2018

OD Makoto DO Elhelminy

Z rana zawitałem do swojej uroczej siostrzyczki. Chciałem się z nią zobaczyć, ale jak zwykle nie znalazłem jej. Od jakiegoś czasu (mam na myśli, odkąd dołączyliśmy do sfory) to moja siostra jakby mnie unikała. Sam dokładnie nie wiedziałem czym się zajmuje, ale z pewnością dawała z siebie wszystko co tylko mogła. Jakby nie było to moja siostra. Dzisiejszego dnia zabrałem swoich uroczych uczniów na łąkę. Tam miałem zamiar im przeprowadzić lekcję na temat natury. Podać im wskazówki odnośnie rysowania i pokazać kilka trików. Wszyscy biegali do okoła szukając czegoś co mogli by namalować, gdy tylko pokazałem im co można wyczarować ze samego liścia. Każdy bawił się na całego, ale nie zapomnieli o swojej pracy do wykonania. Prace jakie dzisiaj otrzymałem, były nieziemskie. Wszyscy uczniowie - z resztą tak jak zawsze - świetnie sobie poradzili. W dodatku niektóre prace były dużo lepsze od innych stylów, które im pokazywałem.  Oczywiście wszystkie były wspaniałe, ale niektóre z nich naprawdę chwyciły mnie za serce. Dzięki tak zróżnicowanym technikom, mogłem na spokojnie stwierdzi kto się w którym stylu najbardziej odnajduje.
Wracaliśmy do centrum sfory, aby uczniowie bezpiecznie mogli odejść do domów. Może to nie już szczeniaki, ale zawsze dbałem o ich bezpieczeństwo, a oni to rozumieli. Idąc przez końcówkę łąki, nagle pojawiła się jakaś większa zwierzyna. Był to dzik. Kierował się wprost na jedną z moich uczennic. Nie myśląc, pobiegłem i tym samym ochroniłem ją przed zderzeniem ze zwierzęciem. Zadrasną mnie swoim kłem w nogę, ale obecnie pobiegł dalej.
- Czy nic panu się nie stało? - każdy zaczął się wypytywać, a ja uśmiechnąłem się w ich stronę.
- Dziękuję panu - powiedziała uczennica, którą ochroniłem przed poważnym zderzeniem.
- No już, nie smuć się! - pogłaskałem ją po głowie. - Powinniśmy już wracać, a ty mała nie zamartwiaj się tym. I to nie jest twoja wina - zaśmiałem się delikatnie, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Dotarliśmy do centrum, uczniowie się pożegnali ze mną oraz powiedzieli, że powinienem pójść ze swoją nogą do jakiegoś lekarza czy coś. Trochę była opuchnięta i sina, to udało mi się wywnioskować poprzez moją rozerwaną nogawkę od spodni. Mieli prawdę, gdyż bolała mnie coraz bardziej moja noga, jednak miałem pewien problem. Kompletnie nie wiedziałem, gdzie znajduje się ktoś kto mógłby mi pomóc! Moja orientacja leżała, nie to co u Raisy. Utykając na swoją lewą nogę zacząłem się rozglądać dookoła. Wtem napotkałem się na białą damę.
- Przepraszam, ale czy mogę ci zająć trochę czasu? - podszedłem do niej bliżej, tym samym stojąc za jej plecami.

<Elhelmina?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz