Izaya szczerzył się od ucha do ucha. Nie dziwiłem mu się, to mogło być dość fascynujące. Spojrzałem na lustro i ujrzałem w nim swój ludzki wygląd. Wyraźnie się postarzałem, widać było już nawet dwa, spore pasma siwych włosów. Weszliśmy do sali tronowej Osváta a naszym oczom od razu ukazała się postać króla, jego córki jednak nigdzie nie było widać.
- Nie oddalaj się...- Mruknąłem do wnuka po czym podszedłem do władcy.
- Witaj Osvácie. Może przejdziemy od razu do rzeczy?- Zapytałem mając nadzieję, że król pozwoli nam szybko to skończyć.
- Po co ten pośpiech? Wieczorem mamy bal na twoją cześć Vlad. Do zobaczenia, służba zaprowadzi was do waszych komnat.
Justyna kilka godzin później
Rozejrzałam się po sali balowej w której odbywał się bal na cześć prawdopodobnie mojego przyszłego narzeczonego. Był stary, jednak co tu dużo mówić potężny. Nikt do tej pory nie pokonał Mehmeda II a Vlad własnoręcznie wbił sułtana na pal. Ja jednak wolałam młodszych. Znacznie lepszą partią byłby jego najstarszy syn jednak podobno był już zajęty.
- Twój przyszły mąż jest wielkim wojownikiem.- Powiedział ojciec podchodząc do mnie.
- Wolę młodszych, on jest stary a poza tym nie będę jego pierwszą żoną. Nawet jeśli ten staruch da mi syna, to będzie on dopiero szesnasty w kolejce do tronu.- Mruknęłam sfrustrowana
- Dwudziesty ósmy według nowego zarządzenia Vlada. Dziedziczyć może każdy uznany przez władcę potomek.
- No sam widzisz. Do tego jest raczej niezbyt rozmowny i z tego co słyszałam wiecznie pracuje.
<Izaya?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz