poniedziałek, 23 lipca 2018

Od Makoto Cd Elheminy

Byłem naprawdę niespokojny. Może i pocałunek zadziałał na pożegnanie uspokajająco to nie na długo. Przez dobrą godzinę chodziłem po swojej komnacie zastanawiając się co mam zrobić, aby nie wygłupić się jutro przed jej ojcem. Do mojego pokoju wpadła Raisa. Widząc ją od razu podbiegłem do niej i się mocno przytuliłem.
- Więc masz już wybrankę serca braciszku - spojrzała się na mnie ze zadziornym wzrokiem. Nie odpowiedziałem nic, a ona poklepała mnie po plecach. - Spokojnie Maki, dasz radę tak jak zawsze sobie dajesz radę - spojrzałem się na jej twarz na której pojawił się drobny, ale uroczy uśmiech. - Maki połóż się lepiej spać - chciałem coś już powiedzieć, ale nie zdążyłem. Raisa odeszła, zostawiając mnie samego.
Czasami zastanawiam się jak ona to robi, że zjawia się wtedy kiedy ja potrzebuję wsparcia.
Zasnąłem. Sen był przyjemny jednak nie wiedziałem o czym on był. O dziwo nie denerwowałem się jeszcze przed spotkaniem z ojcem Mi-chan więc chyba było dobrze. Poszedłem do komnaty Mi-chan. Wspólnie udaliśmy się do jej ojca. Po przedstawieniu nas, jej ojciec zaczął temat ślubu. Spojrzałem się w stronę wadery. Uśmiechnąłem się delikatnie gdy zobaczyłem u niej zakłopotanie na twarzyczce. 
- Jeszcze nie rozmawialiśmy na ten temat. Chciałem najpierw się jednak zapytać o rękę twojej córki panie - spojrzałem się z uśmiechem, ale z powagą w stronę jej ojca.

<Mi-chan?> wybacz za taki długi czas wyczekiwania...

Wyniki konkursu

Wszem i wobec ogłaszamy, że wybory na nazwę dla stolicy zostają oficjalnie zakończone a wygrywa nazwa...
Soarta

Gratulujemy jej autorce Elheminie, która zgłosiła również nazwę, która zajęła drugie miejsce. Trzecie miejsce zajmuje nazwa Dagnir, którą zgłosił Izaya, jednak jako że dwa pierwsze miejsca zajmuje jedna osoba to Izaya otrzyma drugie miejsce a trzecie zajmuje Wilk z propozycją Frumusete a oto nagrody:

1 miejsce - Dowolny wierzchowiec ze sklepu + 200 monet i 400 pkt. doświadczenia - Elhemina
2 miejsce - Invizibil + 300 doświadczenia - Izaya
3 miejsce - dowolny eliksir do 800 monet lub 800 monet + 200 doświadczenia - Wilk

Wkrótce zostanie dodana aktualizacja terenów, po której każdy dotychczasowy mieszkaniec zamku, który nie jest niezbędny na nim otrzyma swój dom w stolicy.

Od Rose Cd Malagant

- Co tu robisz? - spytałam się podchodząc bliżej basiora.
- Zbieram zioła. - basior nie był zbytnio rozmowny, głównie był zajęty szukaniem ziół.
- A ja spaceruję. - dodałam.
- Widziałaś gdzieś może gdzieś pokrzywę? - spytał się podnosząc głowę z nad ziemi.
- Tu jest kilka. - rozejrzałam się i wskazałam łapą kilka pokrzyw. Malagant podszedł w stronę wskazywaną przeze mnie i zerwał pokrzywy. Popatrzyłam na basiora, a później na wodę. Po chwili weszłam do wody. Rzeka była na tyle głęboka, że można było w niej pływać.
- Co robisz? - spytał się basior.
- Pływam. - odpowiedziałam patrząc na Malaganta. Po chwili wyszłam wody i szłam obok Malaganta.
<Malagant?>

niedziela, 15 lipca 2018

Konkursu część dalsza

Dziękuję za wasz udział w pierwszej części konkursu. Teraz przyszła pora na część drugą. Na dole podałam link do sondy. Propozycja, która zdobędzie największą liczbę głosów do środy wygrywa.


Edit. W związku z małą ilością głosów dodajemy drugą ankietę z 6 najwyżej punktowanymi opcjami.  
Edit. W związku z remisem dodana została trzecia sonda z dwoma najwyżej punktowanymi propozycjami.

sobota, 14 lipca 2018

Od Elheminy Cd Makoto

- Kiedy będziemy sami możesz mówić jak chcesz ale w obecności innych mów mi Mina jeśli nie chcesz mówić Elhemina.- Powiedziałam po czym pocałowałam go.
- A co do problemów to nie martw się. Wszystkiego się dowiesz kiedy poznasz mojego ojca. Z całą pewnością Cię polubi.- Powiedziałam uśmiechając się. Posiedzieliśmy razem jeszcze jakiś czas po czym później Makoto odprowadził mnie do mojej komnaty.
- Spotkajmy się jutro przed moją komnatą. Później pójdziemy do mojego ojca.- Powiedziałam i pocałowaliśmy się na pożegnanie. Następnego dnia Makoto pojawił się przed moją komnatą i razem ruszyliśmy do mojego ojca. Jak się okazało mój tato jeszcze spał. Kiedy otworzył drzwi swojej komnaty uśmiechnął się szeroko.
- Tato chciałabym Ci przedstawić Makoto. Makoto to mój ojciec, jego wysokość król Vlad III Palownik Dracula, król Wołoszczyzny.- Mój tato uśmiechnął się szeroko i poklepał Makoto po plecach.
- Miło mi poznać. To kiedy ślub?- Zapytał a ja miałam wrażenie, że wcale nie żartował.
<Makoto?>

czwartek, 12 lipca 2018

Od Raisy Cd Robina

Poczuł się lepiej jednak gdy wstawał to w jego oczach mogłam zobaczyć cierpienie spowodowane bólem. Chciałam już coś powiedzieć, gdy nagle on zabrał głos i się przedstawił. 
- Co za ironia losu, że też na samym początku go Robin Hood przezwałam - powiedziałam sama do siebie w myślach cała poirytowana. Miałam nadzieję, że nie usłyszał tego. 
- Raisa - powiedziałam krótko. Miałam zamiar dotrzymać danego sobie słowa. Żadnego kontaktu z innymi, aby nie sprawić im bólu. - Nie kłaniaj się za nisko. Powinieneś odpocząć przez jakiś czas - dodałam, jak tylko zauważyłam jego wzrok. Próbował nie pokazywać swojego cierpienia, jednak jakoś nie przekonywało mnie to za bardzo. - Jeżeli będzie dalej się zmuszał do ukrywania bólu nie zajdziesz za daleko w dodatku przysporzysz swoim bliskim kłopotów - wróciłam na swoje miejsce oraz pozycji siedzącej. - Jeżeli chcesz to możesz odpocząć pod tym drzewem. Jednak musisz zachować ciszę - zamknęłam oczy i skupiłam się tym razem na otaczające duchy w okolicy. Gdy poczuły moją moc, podeszły do mnie, a ja delikatnie się uśmiechnęłam. Tylko one nie były narażone na niebezpieczeństwo przeze mnie. Przynajmniej skala była mniejsza, jak dla mnie. Po jakiejś godzinie przestałam swoją medytację. Spojrzałam się na nowo poznanego psa. Zasnął. Poszłam po kilka owoców leśnych, które on mógł na spokojnie sobie przekąsić. Zrobiłam to oczywiście jak najciszej potrafiłam. Położyłam wszystkie zebrane przeze mnie owoce tuż obok Robina. Podeszłam do strumyka, aby zamoczyć chusteczkę. Przyłożyłam mu na czoło mokrą chusteczkę. 
- Owoce powinny ci pomóc w uzupełnieniu sił - powiedziałam cicho pod nosem. Nim on zdążył się obudzić ja, wróciłam do swojej pozycji siedzącej. Udawałam, że wciąż medytuję. Co jakiś czas przyglądałam się jemu, aby w razie czego mu pomóc. 

<Robin?> ^^ 

Od Robina Cd Raisa

Nie ma to jak raz na jakiś czas spaść sobie z drzewa. A tak naprawdę jeśli macie jakieś złe pomysły to w żadnym razie nie wprowadzajcie ich w życie, zwłaszcza jeśli wpadliście na to żeby wchodzić na drzewa tydzień po brutalnym pobiciu. Myślałem, że doszedłem już do siebie ale okazało się że jednak nie. Całe szczęście jednak okazało się, że nieopodal znajdowała się suczka, która mi pomogła. Po chwili wróciłem mniej więcej do siebie i mogłem podziękować jej za pomoc. Wstałem powoli i oparłem się o drzewo po czym wyprostowałem się.
- Chciałbym podziękować Ci za pomoc a przy okazji przedstawić się. Jestem Robin des Bois, ale częściej mówią mi Robin Hood co właściwie oznacza to samo...- Powiedziałem kłaniając się lekko.
<Raisa?>

Od Makoto Cd Elheminy

Elhemina podeszła do swojego ojca. Ja tylko spojrzałem się na nich i wzdychnąłem ciężko. Odkąd poznałem wilczyce denerwowałem się będąc przy niej w dodatku bałem się o nią. Te jak i inne objawy ciągle były przy mnie od jakiegoś czasu. W dodatku jak tylko zamknąłem oczy to nie widziałem już więcej swojej siostry przed oczami, a właśnie białą wilczyce.
- Chyba nasz nauczyciel się zakochał - zażartował sobie jeden z uczniów. Ja tylko speszyłem się i nic nie mówiąc czekałem, aż Elhemina wróci do mnie.
Na szczęście miała czas i mogliśmy oboje pójść na mały spacer. Biała wilczyca prawie się przewróciła, ale ja zdążyłem ja złapać za rękę. Trzymaliśmy się za dłonie nawet wtedy kiedy usiedliśmy na ławce. Sam nie wiem kiedy, ale się pocałowaliśmy. Elhemina zabrała głos, a to co mi wyznała uszczęśliwiło mnie nie złomnie.
- Ja również ciebie kocham - powiedziałem tym samym się rumieniąc. Jednak nie zdałem sobie pewnej sprawy. Wreszcie ona była szlachcianką, a ja tylko zwykłym psem. - Czy nie mogę się do Ciebie zwracać Mi-chan? - zapytałem się odrobinę nie pewnie. - No i czy nie przysporzę ci problemów ze względu na moje pochodzenie? Nie chciałbym sprawić tobie żadnych problemów - zniżyłem swój wzrok.

<Elhemina?>

Od Elheminy Cd Makoto

- Chętnie, ale najpierw muszę porozmawiać z ojcem.- Powiedziałam po czym ruszyłam w kierunku widowni.
- Jak Ci się podobało tato?- Zapytałam spoglądając na ojca.
- Było świetnie Mino...- Powiedział po czym po prostu mnie przytulił.
- Skarbie... Nie chciałbym żebyś poświęciła się dla kraju, od tego jestem ja, a wszystko co złe niech uderza we mnie. Ty... Jeśli kogoś kochasz to po prostu z nim bądź, nie myśl, że musisz wyjść za kogoś, kto jest jakimś wysoko postawionym arystokratą.- Powiedział po chwili tato po czym pocałował mnie w policzek. Pożegnałam się z nim po czym ruszyłam do Makoto. Razem wyruszyliśmy na spacer a w końcu przysiedliśmy na ławce. Siedzieliśmy chwilę trzymając się za ręce. Nagle spojrzeliśmy na siebie i coś kazało mi się do niego zbliżyć. Pocałowaliśmy się.
- Makoto... Ja... Chyba coś do Ciebie czuję. Nie wiem co to jest ale wydaje mi się, że Cię kocham.
<Makoto?>

środa, 11 lipca 2018

Od Samby do Kogoś

Obudziły mnie promienie słońca, które przebijały się przez szyby. Otworzyłam oczy i wpatrywałam się sufit rozmyślając nad tym, jakim cudem udało mi się trafić do miejsca, w którym w końcu ktoś traktuje mnie poważnie i żałując jednocześnie, że nie odnalazłam ojca.
Na korytarzu rozbrzmiewały ciche rozmowy innych członków sfory, którzy od dawna chodzili po zamku lub zmierzali do swoich prac. Leniwie ruszyłam ogonem, który po chwili ponownie zanurzył się w pościeli. Przewróciłam oczami reagując w ten sposób na budzik, który właśnie rozbrzmiał w mojej komnacie. Byłam zmęczona i obolała. Nie miałam ochoty wychodzić z łóżka, w którym było ciepło i miło. Wyłączyłam budzik i ponownie rzuciłam się na łóżko zagłębiając się w ciepłej i miękkiej pościeli. Zamknęłam oczy i myślami wróciłam do mojego dzieciństwa. Każda chwila, którą spędziłam do tej pory w zamku, była dla mnie cudownym wspomnieniem. Od każdego członka sfory biło ciepło. Wszyscy pomagali sobie nawzajem. 
Powoli zwlekłam się z łóżka i leniwie snułam się w kierunku toalety. Postanowiłam wziąć prysznic, umyć się i przygotować do wyjścia z komnaty. Chciałam dobrze wyglądać i pięknie pachnieć, aby po wyjściu nie odstraszać potencjalnych przyjaciół, a może nawet adoratorów. Weszłam pod strumień gorącej wody, która momentalnie ogrzała moje zmysły. Umyłam się, wyszykowałam i pachnąca czekoladą wyszłam z pokoju. W tym samym momencie wpadając na jakiegoś psa.

Ktoś coś?

[Gdyby ktoś czegoś ode mnie potrzebował, proszę pisać do mnie na maila: rpg.safcia@gmail.com, ponieważ nie mogę teraz korzystać z howrse]

wtorek, 10 lipca 2018

Od Vlada Cd Izaya

Westchnąłem i spojrzałem na wnuka.
- To tylko dowodzi tego, że trzeba na nią uważać.- Powiedziałem po czym spojrzałem za okno.
- Po naszym przyjeździe nie rozpakowuj kufra, no chyba że wolisz zostać w domu.- Powiedziałem po czym uśmiechnąłem się. Mój wnuk zaczął szczerzyć się z radości po czym również wyjrzał przez okno.
- A dokąd jedziemy?
- Zobaczysz.- Powiedziałem po czym wyciągnąłem z skrytki zwój i zacząłem rozdzielać hrabstwa i baronie.
- Co robisz?- Zapytał zapuszczając żurawia ponad moim ramieniem.
- Nic takiego.
- Jak to nic? Mordor? Co to jest Mordor i dlaczego obok niego jest moje imię?- Zapytał spoglądając na mnie.
- Mordor jest nazwą baronii a twoje imię jest tam ponieważ to ty zostaniesz jej baronem.- Powiedziałem spoglądając na niego.
<Izaya?>

niedziela, 8 lipca 2018

Konkurs

Moi mili. W związku z odkryciem pewnych ciekawych właściwości naszego zamku i potrzebie zarządzania dużym terenem postanowiliśmy stworzyć stolicę. Dlatego też przeprowadzamy konkurs na nazwę. Każdy może podać dwie propozycje na każdą postać. Dobrze by było gdyby propozycje miały również podane znaczenie. Propozycje podawajcie w komentarzach. Autor najlepszej propozycji otrzyma wyróżnienie w postaci nadania nazwy stolicy oraz pewną nagrodę ze sklepu, która na razie pozostanie tajemnicą. Czas na zgłoszenia macie do niedzieli.

sobota, 7 lipca 2018

Od Makoto Cd Elheminy

Po przekąszeniu czegoś na ząb zabraliśmy się za ostateczną próbę. Wszystko przebiegło prawidłowo w dodatku cała reszta była już przygotowana. Tak jak się spodziewać mogłam mój uczeń spisał się więcej niż na medal przy zapraszaniu naszej widowni. Po wystawieniu sztuki, Elhemina uśmiechnęła się do mnie. Jej uśmiech przyprawiał mnie o małe skrępowania i powodował rumieńców na twarzy.
- O ile zechciałbyś uczcić ten sukces to co powiesz na mały wypad? Oczywiście jeżeli masz jakieś obowiązki to nie bój się odmówić. Zrozumiem to - w mojej wypowiedzi z pewnością można było wyczuć to jak się denerwowałem przy mówieniu.
Dzieciaki pobiegły do swoich krewnych. Ja w tłumie widziałem Raise ale tylko przez chwilę. Zgadując to pewnie mi się przewidziało. Wreszcie kto by chciał patrzeć na tak marnego brata jakim jestem ja.

<Elhemina?> mam nadzieję, że nie odmówisz i dasz się zabrać na romantyczny spacer...

Od Raisy Do Robina

Wstałam dzisiaj wcześnie, aby tylko uniknąć kontaktu ze swoim bratem. Było to miłe z jego strony, że zawsze przychodzi do mnie, ale ja nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Postanowiłam sobie, że będę prowadzić samotne życie i najlepiej jak się da, aby było neutralne. Takie pozbawione uczuć, aby każdy mnie znienawidził i się nie odzywał do mnie. Czym mniej osób było w moim towarzystwie tym lepiej. Nic chciałabym nikogo skrzywdzić. Tak z pewnością było najlepiej. Przynajmniej według mnie. Opuściłam swój dom wraz ze wschodem słońca. Noc jak każda inna był źle przespana. Przyzwyczajona już do takich nocy, zmęczenie zawsze przechodziło mi po porannym bieganiu. Dzisiaj miałam zamiar sobie poćwiczyć tuż obok strumyka, który był oddalony od sfory. W dodatku zauważyłam, że w tamtych okolicach nikt się nie pojawia. Pobiegłam w stronę swojego celu, aby się rozgrzać. Dotarłam tam po dwudziestu minutach. Co prawda pobiegłam trochę okrężną drogą, ale miałam wystarczająco dużo czasu. Dotarłam do strumienie, gdzie zaczęłam poranne ćwiczenia. Trochę gimnastyki mi się przydało, gdyż moje mięśnie od ostatniego czasu były trochę zesztywniałe. Na sam koniec postanowiłam odrobinę sobie pomedytować. Usiadłam w siadzie skrzyżnym dłonie złączyłam razem na znak kwiatu lotusa. Uzyskałam harmonię po kilku minutach. Cisza jaka panowała do około doskonale mnie odprężyła. Słyszałam tylko miłe dźwięki odgłosy flory i fauny. Delikatny wietrzyk powiewał tym samym przeczesując delikatnie moje futro.
Byłam zadowolona i to bardzo. Mogłabym spędzić w tej pozycji cały dzień. Była wygodna i w dodatku miejsce było odpowiednie. Nawet delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Siedząc już tak z dobrą godzinę, usłyszałam jak jakaś gałąź się łamie, a chwilę po tem coś huknęło o ziemie i to w dodatku wylądowało tuż przede mną. Otworzyłam jedno oko, aby przyjrzeć się danej rzeczy. Jak się okazało przede mną wylądował czarny pies.
- Spadający Robin Hood... - wymamrotałam pod nosem. - Czy nic ci nie jest? - uchyliłam się nad jego twarzą. Wpatrywałam się dokładnie na jego twarz. Był zamroczony. Podeszłam do strumyka, zamoczyłam swoją chusteczkę po czym przyłożyłam ją na czoło psa. - Leż spokojnie, a za chwilę powinno ci się polepszyć - upał jaki już był wraz z upadkiem nie było dobrym połączeniem. 

<Robin?>

czwartek, 5 lipca 2018

Od Elheminy Cd Makoto

Uśmiechnęłam się do Makoto i wszyscy zaczęliśmy jeść przyniesione przez niego jedzenie.
- Panie profesorze czy moglibyśmy zaprosić rodziców?- Zapytała Estera obdarzając Makoto tym swoim słynnym uśmiechem, który sprawiał, że wszyscy zawsze jej ulegali.
- Jasne.- Odparł Makoto uśmiechając się od ucha do ucha.
- To ja lecę po rodziców... I dziadka.- Powiedział Moyses po czym pobiegł zawiadomić Mirczę, Shibu i oczywiście mojego ojca. Jak się okazało mój bratanek był dość dobrym listonoszem i oprócz jego rodziców i mojego ojca pojawiło się chyba z sto innych osób. Odegraliśmy  przedstawienie i chyba nawet się podobało. Spojrzałam na ojca, z którego oczu kapały łzy ale i tak bił brawo na stojąco.
- Chyba odnieśliśmy zamierzony skutek. Widowni się podobało.- Powiedziałam do Makoto.
<Makoto?>

Od Makoto Cd Elheminy

Wystawić sztukę. Dobra myśl, jednak jakoś nie lubiłem sztuki pod tym względem, że zawsze za szybko się wzruszałem. 
- Dobry pomysł z ta sztuką - odpowiedziałem, a wszyscy się ucieszyli.
- Makoto zostaniesz Romeo, a Julią będzie Elhemina. Inaczej nie będzie nas wystarczająco. - tak jak powiedziała Rebeka tak wszyscy się zgodzili bez żadnych sprzeczeń. Ja tylko odetchnąłem ciężko i wziąłem się do pracy. Każdy już ustalał co i jak, a ja się tylko dołączyłem. Pomogłem we wszystkim co było za ciężkie, aby nie obciążać dziewczyn. 
- Za chwilę wrócę - powiedziałem po czym zniknąłem z pola widzenia. Poszedłem po coś do zjedzenia oraz napoje. Wszyscy ciężko pracowali więc należało się im.
- Czestujcie się - podałam pudełka z jedzeniem oraz położyłem na stole wszystkie napoje jakie kupiłem. - Tak jak mogliśmy się spodziewać po tobie panie nauczycielu - każdy podziękował, a ja spojrzałem się na białą wilczyce. 

<Elhemina?>

Ślub Vlada i Justyny


IMIĘ SUCZKI: Justyna Szilágyi de Horogszeg
IMIĘ PSA: Vlad III Palownik Dracula
MIEJSCE: Zamkowa Kaplica
DATA ŚLUBU: 6 lipca 2018
PRZEWODNICZĄCY CEREMONII: Demon
GOŚCIE: Cała sfora

środa, 4 lipca 2018

Od Izay cd Vlada

Wstałem wraz że wschodem słońca. Chwilę powtarzałem na słońce, które budziło resztę zwierząt do życia, po czym zacząłem się ubierać.
- No to czas na odkrycie jakiejś tajemnicy tego zamku. - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. Ubranie się i uczesanie włosów zajęło mi raptem parę minut więc mogłem ruszyć na przechadzkę. Otwierałem kolejne drzwi, jednak większość była po prostu zamknięta, a cała reszta nie ukrywała w sobie nic zbytnio ciekawego. Jednak nie poddawałem się i wreszcie znalazłem to czego pragnąłem. Wszak komnatę pełną szczątków można nazwać jakąś zamkową tajemnicą. Zamknąłem więc drzwi za sobą i powoli się rozglądałem. Szczątki pochodziły do stworzenia z rodziny smoków, a dokładniej Wyverna. Były to ogromne gady latające na błoniastych skrzydłach. Bardzo podobne skrzydła mają nietoperze. Kości wyglądały na bardzo stare, jednak nigdzie nie było informacji kto i kiedy zabił tą ogromną bestię. Byłem przez to nienasycony jednak nic nie mogłem z tym zrobić. Pogłaskałem więc czaszkę Wyverna i zacząłem otwierać drzwi. Zaprzestałem jednak ich otwierania, kiedy usłyszałem głos Justyny.
- Przestań... Dobrze wiesz, że nie możemy.
- Nie obchodzi mnie to. - odpowiedział jej męski głos.
- Poczekaj do ślubu... Wtedy będziemy mogli to robić cały czas. Ten głupi Vlad nawet się nie zorientuje, że coś jest między nami. Poczekaj mój kochany, uczynię Cię jeszcze królem. - ostatnie słowa były praktycznie nie do usłyszenia. Uznałem więc, że się oddalili. Na wypadek odczekałem jeszcze chwilę, aby wyjść z pomieszczenia. Idąc już do swojej komnaty przed drzwiami spotkałem Vlada. Spytał się mnie czy dowiedziałem się czegoś ciekawego.  Chcąc nie chcąc odpowiedziałem mu i szczątkach Wyverna i rozmowie Justyny z jakimś mężczyzną.

>Vlad?<

Samba

Queeni przez Wordup
Imię: Ta śliczna młoda dama ma na imię Samba.
Skróty: Biała
Data urodzenia: 3 marca
Wiek: 2 lata
Płeć: Suka
Stanowisko: Opiekun
Charakter: Sambę można opisać jednym słowem, bowiem jest ona miłością w czystej postaci, bez żadnych dodatków czy naleciałości. Suczka jest wyjątkowo troskliwą i dobrą duszyczką, która mogłaby pomagać każdemu stworzonku spotkanemu na jej drodze. Nie mogłaby skrzywdzić nawet muchy. Biała jest dosyć popularna, nienawidzi samotności, dlatego kiedy tylko wkroczy w tłum nieznanych jej psów, zaraz podbiegnie do kogoś i będzie chciała się zaprzyjaźnić, dlatego czasami wydaje się bardzo nachalna, ale niezbyt obchodzi ją co myślą o niej inni. Samba jest niezdarą, wielką niezdarą. Dosłownie. Jeżeli nie wierzycie, to spędźcie z nią dzień. Chcecie liczyć ile razy się przewróci, albo ile razy będzie was przepraszała za nadepnięcie na ogon? Proszę bardzo. Suczka może nie jest najbardziej pewnym siebie psem, ale nie można o niej powiedzieć, że jest bezceremonialna. Uwielbia dzieci i gdyby tylko miała z kim, na pewno ganiałaby te małe gluty po całym zamku. Na koniec dodam, że naprawdę ciężko jej zepsuć humor, jeżeli masz ochotę, to próbuj. Ona będzie to miała pod ogonem.
Rodzina:
  • Daya – matka Samby, miała sierść owczarka szwajcarskiego, a oczy huskiego, heterochromia dawała ogromną różnicę. Prawdopodobnie nie żyje.
  • Kronos – ojciec suczki. Był całkiem czarnym owczarkiem niemieckim. Tak naprawdę, Biała jest jego całkowitą kopią, tylko w białej edycji. Prowadził własną sforę, nie wiadomo jak jest na ten moment.
  • Primm – siostra Samby, mieszka w pobliskiej wiosce.
  • Rose – kolejna siostrzyczka, miała przejąć sforę po ojcu.
  • Troy – starszy brat, wredota nad wredoty, bardziej wkurzającym chyba się nie da być. Miał być alfą w sforze ojca, ale jakoś mu nie wyszło i postanowił szukać szczęścia w schronisku dla bezdomnych psów. Może żyje, może nie.

Zakochana w: Nie bardzo kojarzy psy ze sfory, tak więc trudno powiedzieć.
Partner: brak
Ex: brak
Potomstwo: Najpierw ktoś ją musi zapłodnić co nie?
Aparycja:
  • Rasa: Owczarek szwajcarski
  • Wysokość: jest niziutką przedstawicielką swojej rasy, ma jedynie 50 cm wzrostu
  • Waga: waży również niewiele, bo zaledwie 19 kg
  • Wysokość po przemianie: 160 cm
  • Cechy szczególne: długie, patykowate nogi oraz brązowa plamka na lewym uchu.
  • Wygląd zewnętrzny: posiada długą, dosyć sztywną i lśniącą w słońcu sierść. Ma wyjątkowo duże uszy jak na przedstawicielkę swojej rasy – jej ojciec zwykł ją nazywać królikiem. Ma stosunkowo długi, prosty ogon pokryty cienką warstwą sierści. Biała jest bardzo szczupłą, niezbyt silną suczką. Nogi jak patyki zdecydowanie odstraszają potencjalnych adoratorów.
  • Głos: Daria Zawiałow

Historia: No więc Samba urodziła się jako jedna z trzech dziewczynek w miocie. Razem ze swoją rodziną zamieszkała w siedzibie sfory jej ojca, która mieściła się praktycznie w środku ogromnego miasta. Całe dzieciństwo mijało jej bardzo spokojnie i szczęśliwie. Dużo czasu spędzała ze swoimi siostrami i matką. Czasami przyglądała się bratu i próbowała naśladować jego zachowanie, co zazwyczaj kończyło się komicznie. Uwielbiała patrzeć na swojego ojca, kiedy polował. Ten widok był dla niej fascynujący i zawsze chciała być taka jak on. Była córeczką tatusia, który nawet nie chciał słyszeć, kiedy ta przyprowadzała do domu jakiegoś kawalera. Historia jej szczęścia skończyła się, kiedy Biała osiągnęła 12 miesięcy życia. Została złapana przez hycla i przewieziona do schroniska, które znajdowało się dosyć daleko od jej ówczesnej sfory. W schronisku spędziła kolejne miesiące swojego życia, aż w końcu nadarzyła się okazja. Pewna kobieta postanowiła ją adoptować. Nie trzeba było dużo, ponieważ kiedy tylko suczka została zapięta na smycz i otworzono drzwi, nasza bohaterka jakimś cudem się wyrwała. Tak tak, dobrze słyszycie. Wyrwała się i dała dyla. Szukała oczywiście swojej sfory, ale średnio jej to wyszło, bo trafiła na tereny sfory do której teraz należy. Zapytacie pewnie, co się stało ze smyczą. Otóż została ściągnięta przez członka sfory.
Autor: Howrse: Safcia

Od Elheminy Cd Makoto

- Mam lepszy pomysł. Pójdę z tobą na lekcje a później gdzieś wyskoczymy.- Zaproponowałam na co Makoto się zgodził i razem ruszyliśmy w stronę sali lekcyjnej.
- To co będą robić dzisiaj twoi uczniowie?- Zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu.
- Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Ostatnio rysowali.- Powiedział a ja natychmiast wpadłam na pomysł.
- Może przygotujcie jakieś wystąpienie teatralne? W końcu to przecież też sztuka prawda?- Zaproponowałam a samiec zamyślił się. Nagle do sali wbiegli uczniowie.
- Ciocia Mina!- Krzyknęła nagle jedna z suczek a ja dostrzegłam, że to moja bratanica Rebeka. Makoto spojrzał na mnie zdziwiony.
- To co? Próbujemy z tą sztuką? Możemy wystawić Romea i Julię.- Zapytałam spoglądając na niego.
- Tak, jestem ich ciocią, to dzieci mojego brata.- Dodałam trochę się denerwując. Nawet jeśli Makoto wcześniej nie wiedział kim jestem to teraz już na pewno się połapał, wszyscy przecież wiedzą, że delta jest synem króla...
<Makoto?>

wtorek, 3 lipca 2018

Od Makoto Cd Elheminy

Zrozumiałem to, że wilczyca musiała już iść dlatego nie miałem nic przeciwko, aby ja odprowadzić. Jakby nie było to i ja mieszkałem blisko więc po drodze tak jakby miałem.
Będąc przy zamku, ktoś krzyknął padnij,  moja reakcja była za wolna przez co oberwałem czymś. Po zbadaniu sytuacji poprzez wadere i upewnieniu się, że nic mi nie jest, poszła wraz ze swoim bratem.
Pożegnałem się z Elheminą. Wróciłem do swojego pokoju. Po kąpieli, przejrzałem się w lustrze. Albo mi się wydawało, albo urosłem przez to coś co wylądowało mi na głowie. Moja siostra na szczęście odwiedziła mnie i wytłumaczyła co się stało. Wyśmiała się ze mnie i mojej reakcji, a gdy się dowiedziała, że nie miałem pojęcia, iż Elhemina jest kims wiecej niz tylko zwykłą mieszczanką poklepała mnie po ramieniu. Odeszła ode mnie przebywając ze mną nie dłużej niż dwadzieścia minut. 
- Eliksir wzrostu - pomyślałem sobie w duchu, gdy leżałem na łóżku.
~◇◇◇~
Ranek. Wstałem jak zawsze wcześnie. Przechodząc tuż obok jednej z większych sal przede mną pojawiła się Elhemina. Jak przystało, przywitała się z pełną gracją.
- Hej - uśmiechnąłem się w jej stronę. - Masz wolne może dzisiaj? - spojrzałem się na nią odrobinę zakłopotany.
- Raczej tak, a co? - spojrzała się na mnie z uroczym uśmiechem.
- Muszę dzisiaj poprowadzić lekcje z moimi uczniami, ale za jakieś dwie może trzy godzinki maksymalnie będę miał wolne... tak więc jeżeli chcesz to możemy gdzieś wspólnie wyskoczyć... - po raz pierwszy tak bałem się zapytać kogoś, aby gdzieś wyszedł ze mną.

<Elhemina?>

Od Elheminy Cd Makoto

Uśmiechnęłam się i otarłam łzy.
- Ja... Ja chyba muszę iść. Czeka mnie jutro kilka bardzo ważnych i męczących rozmów a muszę jakoś wyglądać. Do zobaczenie.- Powiedziałam po czym wstałam i ruszyłam w stronę zamku.
- Mina uważaj!- Nagle usłyszałam głos mojego młodszego brata Malaganta i odruchowo padłam na ziemię. Nad moją głową coś przeleciało i uderzyło w Makoto. Szybko podniosłam się i spojrzałam na samca.
- Nic Ci nie jest?- Zapytałam na co on pokręcił głową. Wydawało mi się, że tak jakby był wyższy. Następnego dni musiałam rozmawiać z kilkoma synami ważnych królów jednak żaden z nich nie wydawał mi się ciekawy. Może i nie ślinili się tak bardzo jednak i tak byli do kitu. Przed rozmową z kolejnym wyślizgnęłam się z sali i wpadłam na Makoto.
- Cześć.- Przywitałam go.
<Makoto?>

Od Makoto CD Elheminy

Czekając na dziewczynę w mojej głowie zaczęły tworzyć się różne sytuacje. Co jak co, ale ja to zawsze mam pecha, gdy z kimś przebywam. Bałem się, iż i tym razem tak będzie. Po dobrym zastanowieniu się to pierwszy raz prócz Raisy zaprosiłem kogoś od dłuższego czasu. Zdarzało mi się, że zapraszałem kogoś, ale było to zazwyczaj spowodowane tym, że rodzice szukali mi odpowiedniej partnerki. Ja jak to ja, zawsze się zgadzałem. Nie byłem taki jak Raisa, która potrafiła odmówić i to jeszcze ze swoim wzrokiem, który mówił więcej niż jej słowa. Zawsze się boję tego jej wzroku. Na samą myśl, ciarki mi przeszły po plecach. Moje myślenie przerwała biała suczka, która przyszła. Byłem bardzo zaskoczony, że postanowiła przyjść. Wzgórze jakie było w pobliżu łąki było idealnym miejsce, aby po oglądać spadające meteoryty. Sam nie wiedziałem dlaczego, ale w pewnym momencie Elhemina zaczęła płakać.
- Coś nie tak? - zapytałem się od razu, aby wiedzieć czy nie popełniłem przez przypadek jakiegoś problemu.
- Nie... Tylko nie czułam się tak dobrze od śmierci matki... - wyznała, a ja nie wiedziałem za bardzo jak mam zareagować.
- Od jak dawna nie żyje? - sam nie wiem co mnie naszło, aby się zapytać. Niestety było już za późno, aby cofnąć swoje pytanie. Jaki głupek ze mnie! - powiedziałem sam do siebie w myślach.
- Od dwóch lat. Została zamordowana podczas wojny, zepchnięto ją z wieży...- wyznała ocierając tym samym swoje łzy.
- Ojciec zawsze starał się o nas dbać jednak po tym wszystkim załamał się... Przepraszam Cię... Po prostu brakuje mi matki i ojca, takiego jakim był przy niej - dodała, a ja spojrzałem się na nią. Jej oczy poprzez łzy błyszczyły w świetle księżyca.
- Pamiętaj, że twoja matka zawsze jest przy tobie i patrzy uważnie na ciebie - powiedziałem ciszej tym samym kładąc na jej głowę dłoń, aby ją pogłaskać. Skoro to działało na moją siostrę to może i ona poczuje się lepiej. - Patrz teraz uważnie - wziąłem do dłoni kamień, po czym go rzuciłem w dość długą trawę. Z długiej trawy wyniosły się małe, zielone ogniki, zwane również świetlikami. - I jak ci się podoba moja mała niespodzianka? - zapytałem, a jeden ze świetlików usiadł na mojej dłoni. - Wybacz, że rzuciłem was kamieniem - spojrzałem na małego świetlika.

<Elhemina?>

poniedziałek, 2 lipca 2018

Od Elheminy Cd Makoto

Po kolacji ruszyłam jeszcze na chwilę do gabinetu. Musiałam sprawdzić jeszcze czy nie brakuje mi jakichś ziół do mikstur. Na biurku zobaczyłam jakiś liścik. Okazało się, że był od Makoto. Od razu kiedy go przeczytałam ruszyłam na miejsce spotkania. Samiec czekał na mnie pod zegarem, wyglądał na zadowolonego z mojego widoku. Zaprowadził mnie na najbliższe wzgórze, gdzie razem oglądaliśmy deszcz meteorytów. W jego towarzystwie czułam się bardzo szczęśliwa. Ostatni raz czułam się tak jeszcze przed śmiercią matki. Na myśl o niej z moich oczu zaczęły kapać łzy.
- Coś nie tak?- Zapytał Makoto.
- Nie... Tylko nie czułam się tak dobrze od śmierci matki...
- Od jak dawna nie żyje?
- Od dwóch lat. Została zamordowana podczas wojny, zepchnięto ją z wieży...- Powiedziałam wycierając wciąż kapiące łzy.
- Ojciec zawsze starał się o nas dbać jednak po tym wszystkim załamał się... Przepraszam Cię... Po prostu brakuje mi matki i ojca, takiego jakim był przy niej.
<Makoto?>

Od Makoto CD Elheminy

Biała suczka podziękowała mi za złapanie jej. Wróciliśmy do jej domu. Jako, że czas nadszedł na kolację Elhemina musiała już odejść. Ja również miałem zamiar wrócić do domu, a dokładnie mówiąc do swojej własnej komnaty, aby coś przekąsić. Niestety, gdy wychodziłem do środka weszła mała wiewiórka. Zacząłem za nią gonić. Ostatecznie znalazłem się obok sali. Na sali były same ważne osoby, a pomiędzy nimi siedziała Elhemina. Uśmiechnąłem się gdy zwróciła na mnie uwagę. Wycofałem się do tyłu, aby nikt mnie nie zobaczył, jednak pożegnałem się z nią przed tym jak poszedłem. Wiewiórka na szczęście znalazła mnie i wchodząc mi na głowę wyszliśmy oboje. Zostawiłem karteczkę na biurku Elheminy. Napisane w niej było: "Dziękuję ci za wszystko. Jeżeli chcesz możesz przyjść na rynek pod zegarem będę czekać na ciebie o dwudziestej drugiej. Spadające gwiazdy dzisiaj się pokażą i będą z pewnością przepiękne. Makoto "
Wróciłem do swojej komnaty, gdzie zjadłem co nie co. Odłożyłam rysunki uczniów w bezpieczne miejsce, mowa tu o moim biurku. Co jak co, ale tylko to miejsce było bezpieczne przede mną i rzeczami z jakimi miałbym do czynienia. Do plecaka włożyłem koc oraz coś na ząb. Nie wiedziałem czy przyjdzie, ale zawsze byłem przygotowany na wszystko. Na miejscu spotkania byłem dwadzieścia minut szybciej.

<Elhemina?>

Od Vlada Cd Izaya

Następnego dnia Osvát wezwał mnie żebym przeczytał umowę ślubną, którą wcześniej przygotował. Trochę mnie to zdziwiło ale nie miałem doświadczenia w takich sprawach.
- Wybacz, że Cię tu tyle trzymam jednak chyba zorientowałeś się już jaka jest moja córka. Zawsze stawia na swoim a ona koniecznie chciała żebym urządził bal. Zbyt bardzo wdała się w matkę, też była z niej niezła jędza.- Osvat uśmiechnął się i podał mi dokumenty. Szybko je przejrzałem.
- Po ślubie z Justyną Szilágyi de Horogszeg, córką Osváta Szilágyi de Horogszeg i Ágoty Szeri-Pósa, jej małżonek Vlad III Palownik Dracula stanie się wyłącznym dysponentem ziem jej ojca, które włączy w ziemie królestwa Wołoszczyzny. Po ślubie pozostanie on jedynym dziedzicem Osváta, jego córka Justyna zostanie oficjalnie wydziedziczona.- Przeczytałem na głos i spojrzałem na mężczyznę.
- Otóż to. Nie pozwolę żeby moja córka pomiatała tobą tak samo jak kiedyś moja żona. Wiem, że nie chcesz tego ślubu i rozumiem to, w końcu twoja żona została zamordowana niecałe dwa lata temu a z tego co wiem bardzo ją kochałeś.- Mężczyzna uśmiechnął się po czym wskazał mi jeden z punktów umowy ślubnej.
- Mąż ma nad Justyną pełną władzę, w przypadku gdy okaże się, że małżonka w dniu ślubu nie była dziewicą mąż ma prawo ją stracić, podobnie jak w przypadku odkrycia jej romansu.- Odczytałem na co mój przyszły teść skinął głową.
- Szybko się jej pozbędziesz. Ślub odbędzie się za jakiś czas, ma być niezbyt huczny z krótkim weselem. Mam nadzieję, że wytrzymasz z nią choć trochę.- Powiedział po czym poklepał mnie po plecach i wyszedł. Formalności były załatwione więc mogliśmy wracać. Mój humor był znacznie lepszy niż kiedy tu przyjechaliśmy.
- I co Izaya? Dowiedziałeś się czegoś ciekawego czy nie?- Zapytałem spoglądając na wnuka.
<Izaya?>

Od Vlada

Praca nad podziałem terenów królestwa na mniejsze jednostki szła opornie. Na razie miałem rozpisany podział na cztery Namiestnictwa: Północy, Południa, Wschodu i Zachodu oraz szesnaście hrabstw dla których nazw nie miałem pomysłu. Zacząłem myśleć też na podział na baronie jednak mój mózg w obecnym czasie kiepsko funkcjonował. Do tego przygotowania związane z ślubem z Justyną wykańczały mnie psychicznie.
- Vlad zebranie.- Powiedział Gales zaglądając przez szparę w drzwiach do mojego gabinetu. Na śmierć zapomniałem o spotkaniu, które sam przecież zwołałem. Całe szczęście jakoś to wszystko przeżyłem.
- Vlad jak się czujesz?- Zapytała Peachy podchodząc do mnie.
- Staro.- Odparłem uśmiechając się smutno.
- Peachy będę miał do Ciebie prośbę... Wiem, że przyjaźniłaś się z Elisabethą... Ceniła Cię i nie raz mówiła, że byłaś dla niej jak siostra... Chciałbym poprosić Cię o pomoc... Nie ufam Justynie. Coś mi się w niej nie podoba. Chciałbym żebyś miała na nią oko. Wiem, że to może być trudne, ponieważ jest ona jędzą jakich mało ale chociaż spróbuj.- Poprosiłem spoglądając na nią.
<Peachy?>

Od Elheminy Cd Makoto

Stałam jak sparaliżowana, nie spodziewałam się, że Makoto mnie złapie.
- Dziękuję.- Wykrztusiłam w końcu po czym poprawiłam sukienkę. Ruszyliśmy z powrotem do zamku gdzie rozłożyłam zioła w suszarce. Po chwili spojrzałam na zegar, który wskazywał właśnie siedemnastą czterdzieści pięć, za piętnaście minut podawano kolację.
- Muszę już iść, za piętnaście minut będzie kolacja a mój ojciec nie lubi kiedy się spóźniamy, mojemu bratu nie raz oberwało się po uszach za spóźnienia.- Powiedziałam po czym ruszyłam do jadalni. Szybko się tam dostałam i zajęłam miejsce pomiędzy Sorcierem i Malagantem. Nałożyłam sobie kolację i zaczęłam cicho jeść. Ojciec rozmawiał o czymś z Mihneą i jego dziewczyną Maybelline, Sorcier cały czas wpatrywał się w stół Bet a Malagant prowadził chyba całkiem interesującą konwersację z Morganą żwawo przy tym gestykulując. Rozejrzałam się po sali i mój wzrok nagle spoczął na Makoto. Samiec wpatrywał się we mnie z otwartym pyskiem. Oj... Chyba zapomniałam mu powiedzieć, że moim ojcem jest władca Wołoszczyzny...
<Makoto?>

Od Makoto Cd Elheminy

Suczka okazała się być wyrozumiała, więc nie pogniewała się na mnie. Chyba bym sobie nie wybaczył, gdyby przestała przez to ze mną rozmawiać. Elhemina poprosiła mnie, abym podsadził ja do góry. Oczywiście zrobiłem to. W dodatku była o dużo lżejsza niż w mojej wyobraźni. Oczywiście nie miałem niczego złego na myśli. Po prostu mnie to zaskoczyło. Gdy wsparła się na drzewo ja bacznie przyglądałem się poczynaniom dziewczyny. Los chciał, że musiała poślizgnąć na czymś, co spowodowało, że obecnie leciała na ziemię. Chwyciłem ja niczym księżniczkę. Uśmiechnąłem się gdy nasz wzrok zetknął się ze sobą.
- Czy nic ci nie jest? - zapytałem się, delikatnie stawiając ja na ziemi. - Mam nadzieję, że nic ci się nie stało - dodałem wciąż patrząc na dziewczynę. Ona wyglądała na sparaliżowaną. - No już, nic się nie stało - poklepałem ja delikatnie po głowie uśmiechając się tym samym do niej.
<Elhemina?> (^ω^)

niedziela, 1 lipca 2018

Od Elheminy Cd Makoto

Uśmiechnęłam się i przyjęłam podarunek.
- Nic się nie stało, czasem zdarza się, że zajmujemy się czymś innym i zapominamy o innych rzeczach. Albo czujemy się w czyimś towarzystwie tak dobrze jakbyśmy znali się od lat.- Powiedziałam po czym uśmiechnęłam się do Makoto. Po chwili spojrzałam w górę i dostrzegłam jemiołę. Ucieszyłam się ponieważ akurat jej potrzebowałam do przyrządzenia naparu na nadciśnienie dla ojca. Niestety najniższe gałęzie wyrastały jakiś metr nad moją głową.
- Mógłbyś mnie podsadzić?- Zapytałam spoglądając na samca. Makoto kiwnął głową po czym pomógł mi dostać się na drzewo. Szybko dostałam się do rośliny i zaczęłam ścinać pędy. Nagle jednak poślizgnęłam się na kępce mchu i zaczęłam spadać. Od ziemi dzieliło mnie dobre kilka metrów a upadek z tej wysokości na pewno nie należał by do przyjemnych a w obecnej sytuacji zapowiadało się, że będę musiała odwiedzić wujka Merlina o ile uda mi się pozbierać.
<Makoto?>

Od Makoto Cd Elheminy

Miła była i to bardzo. Może i nie było niczego specjalnego dzięki czemu mógłbym się jej odwdzięczyć, ale poprosiła mnie o pomoc przy zbieraniu ziół. Przynajmniej teraz wiedziałem, że liście jakie na mnie wtedy upadły to zioła i inne rośliny lecznicze. Szedłem za nią, a gdy dotarliśmy do miejsca w którym mieliśmy zbierać dane zioła, od razu zacząłem od zadawania pytań. Pierwszą rośliną jaką się napotkałem to lubczyk. Wiedziałem, że można tego użyć w kuchni, ale że jest rośliną leczniczą. Zacząłem go zbierać, jednak największą uwagę przykuła mnie Elhemina, która zbierała żółte kwiaty.
- Dlaczego zbierasz kwiaty? - zapytałem się będąc bardzo ciekawy tego do czego służą i jakie mają zastosowanie.
- To jest mniszek lekarski zwany również mniszkiem pospolitym - uśmiechnęła się do mnie.
- A do czego służą te kwiaty?  - zacząłem kontynuować.
- Można zaparzyć z nich herbatę. Ma właściwości przeciwcukrzycowe i potencjalne przeciwnowotworowe. Mniszek lekarski wspiera też pracę wątroby... - słysząc to, zaciekawiło mnie to jeszcze bardziej.
Kontynuowaliśmy nasze zbieranie roślin do momentu w którym nasze torby zapełniły się po same brzegi.
- Może usiądziemy pod drzewem, aby chwile odpocząć? - zaproponowałem, a ona się zgodziła. Usiedliśmy w pod drzewem. Potężne drzewo dębu ochroniło nas przed promieniami słońca, które dzisiaj bardzo mocno grzało. Po chwili namysłu i przemyśleniu wszystkiego tego co się stało, przypomniało mi się, że jeszcze się nie przedstawiłem suczce. Załamałem się! Zawsze mało ogarnięty, a przedstawić by się wypadało. Spojrzałem się do okoła. Rosły koło nas kwiaty. Zerwałem kilka, aby chwilę po tym po kryjomu zrobić bransoletkę dla Elhelminy.
- Przepraszam, że się nie przedstawiłem wcześniej. Jestem Makoto - zacząłem nie pewnie, wyciągnąłem swoją dłoń w stronę Elheminy, aby podarować jej w ramach przeprosin bransoletkę z kwiatów. - To w ramach przeprosin - dodałem będąc zawstydzonym, zażenowany swoim zachowaniem.
<Elhelmina?>

Od Elheminy Cd Makoto

- Nie trzeba, w końcu to moja praca.- Odparłam po czym zaczęłam rozkładać zioła w suszarce.
- Chociaż byłoby miło gdybyś mógł mi towarzyszyć przy zbieraniu ziół. Zawsze brakuje mi rąk do przeniesienia wszystkich, które zebrałam a zapotrzebowanie na nie cały czas wzrasta.- Powiedziałam po czym spojrzałam na samca.
- Jasne, nie ma problemu.- Odparł samiec uśmiechając się. Wtedy rzuciłam mu dwie torby zielarskie, które wydobyłam z szafy i ruszyliśmy na ziołowe łowy. Chodziliśmy po terenach nieopodal zamku przez dobre kilka godzin szukając odpowiednich ziół.
- A to na co pomaga?- Zapytał pies wskazując na rosnący nieopodal lubczyk.
- Lubczyk? Pomaga przy chorobach układu moczowego, kucharze stosują go jako przyprawę i ponoć jest niezłym afrodyzjakiem, choć co do tego ostatniego mam spore wątpliwości, nigdy nie próbowałam.
<Makoto?>

Od Vlada CD Luna

Ta rozmowa zdecydowanie była dziwna. Tym bardziej, że miałem wrażenie, że Luna wymyślała tematy na poczekaniu.
- Ja muszę iść.- Powiedziałem po czym ruszyłem w stronę swojej komnaty. Po drodze wstąpiłem jeszcze do jadalni gdzie zebrała się już cała masa mieszkańców zamku w oczekiwaniu na kolację. Przy głównym stole siedziała już większa część mojej rodziny, nie było jedynie Morgany i Malaganta jednak oni już od dłuższego czasu jedli posiłki w swojej pracowni, z której wychodzili jedynie po zioła i wodę ze Źródła. Po chwili namysłu ruszyłem do stołu i zająłem miejsce pomiędzy Mihneą a pustym krzesłem. Dawniej zasiadała na nim Elisabetha ale po jej śmierci pozostało puste. Szybko zjadłem kolację składającą się z chleba i jakiegoś mięsa. Po kolacji poszedłem do swojej komnaty gdzie szybko wziąłem prysznic i położyłem się do łóżka żeby poczytać. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Podszedłem do nich a kiedy je otworzyłem zobaczyłem Lunę.
-Potrzebujesz czegoś?- Zapytałem spoglądając na nią.
<Luna?>

Od Makoto Cd Elheminy

Podszedłem do młodej panny, a gdy zapytałem się ona odwróciła się w moją stronę i nim się obejrzałem, wszystkie liście leżały na mnie. Nie wiem dokładnie co to za liście, ale już wiedziałem, że powinienem w jakiś delikatniejszy sposób zwrócić jej uwagę. Biała suczka zaczęła szybko zbierać liście, a nim się spostrzegłem to ona już miała je wszystkie pozbierane. Na szczęście okazała się być miłą damą i pomogła mi z moim małym problemem.
Ruszyłem za nią, a kilka minut później znaleźliśmy się naprzeciw jakiegoś domu. Weszliśmy do środka jak gdyby nigdy nic co mnie bardzo zaskoczyło. Oczywiście zapytałem się czy nikt nie ma nic przeciwko temu, że weszliśmy tak po prostu. Okazało się, że należało to do niej. Zrobiłem to co kazała, a gdy przyjrzała się mojej ranie ni stąd ni znikąd zniknęła. Nie było już widać  żadnego śladu po skaleczeniu. Byłem bardzo zaskoczony. Niby miała to w genach, ale wciąż mnie to zaskakiwało.
- Elhemina - powtórzyłem pod nosem jej imię. - Pasuje ci to imię, w sensie do twojej osobowości - uśmiechnąłem się w jej stronę.
- Dziękuję - odparła, a ja spojrzałem się na nią.
Po jej ramieniu chodziła mała biedronka. Zbliżyłem się do niej, aby ostrożnie zdjąć z niej małego towarzysza. Mając na palcu biedronkę, uśmiechnąłem się w stronę zwierzaka.
- Powinieneś bardziej uważać maluszku - zaśmiałem się i skierowałem się ku otworzonemu oknu. - No już, leć mały - wystawiłem swoją dłoń na zewnątrz, aby mała biedronka mogła na spokojnie odlecieć. - Czy mógłbym ci się w jakiś sposób odwdzięczyć za pomoc? - wróciłem do nowo poznanej suczki.

<Elhelmina?> ^_^

Od Kate

Kiedy się ubrudziłam była godzina szósta rano. Wstałam tego dnia dosyć wcześnie. Poleżałam jeszcze trochę w łóżku a później wstałam, umyłam się i ubrałam. Wyszłam z mojej komnaty i powoli wolnym kroczkiem poszłam do jadalni zjeść śniadanie. Gdy byłam już na miejscu, okazało się że śniadanie jeszcze nie gotowe więc poczekałam na korytarzu. Po kilkunastu minutach weszłam spowrotem do jadalni i już mogłam jeść. Kiedy zjadłam, wybrałam się na spacer po lesie. W lesie gdzieś wśród drzew śpiewały ptaki a wiatr szumiał w gałęziach. Dzień ten był przepiękny. Szłam powoli wsłuchując się w odgłosy lasu. Niedługo w tych odgłosach pojawił się odgłos szumiącej wody. Gdy wyszłam z drzew ujrzałam rzekę i siedzącego nad rzeką psa. Podeszłam i usiadłam obok psa.
- Dzień dobry, jak Pan ma na imię? - uśmiechnęłam się w stronę psa.
- Yinave, a Pani? - uśmiechnął się patrząc na mnie.
- Mów mi Rivia. - przedstawiłam się jednym z moich imion, których rzadko używałam.
<Yinave Armentu?>

Od Izayi Cd Vlad

- Jasne. Będzie to nasza mała tajemnica. - powiedziałem wychodząc. Dziadek najwidoczniej potrzebował odpoczynku tak więc zostawiłem go samego. Fakt, że mogę robić co chcę bardzo mnie zadowalał. W pierwszym momencie ruszyłem na salę balową, aby zobaczyć co tam się aktualnie dzieje. Na przyjęciu było sporo arystokracji i parę służących, którzy roznosili napoje. Typowy bal na królewskim dworze. W tłumie mignęła mi też poznana już Jessica. Nie za bardzo miałem ochotę z nią teraz rozmawiać, a w dodatku i tak była zajęta. Delikatnie się jednak do niej uśmiechnąłem kiedy na mnie spojrzała. Potem zająłem się już jedynie zabawą no i zdobywaniem informacji od reszty zaproszonych gości. Niestety nie zdobyłem żadnych cennych informacji, ale parę dam, a nawet paniczów zaczynało flirtować. Oczywiście wszyscy byli mniej więcej w moim wieku. Jakby co wiedzą gdzie mnie szukać. Pójść spać postanowiłem gdzieś koło jedenastej wieczorem, aby wstać jak najwcześniej. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo kiedy będziemy wracać, a chcę się jeszcze przejść po zamku. A nóż coś ciekawego się znajdzie.

>Vlad?<

Od Malaganta cd Rose

Wyszedłem z zamku żeby nazbierać ziół do nowych eksperymentów. Odkąd zostałem najwyższym czarownikiem ja i Morgana spędzaliśmy mnóstwo czasu szukając receptur na nowe eliksiry. Udało nam się odtworzyć już kilka receptur jednak wciąż byliśmy daleko od założonego celu. Razem z siostrą postanowiliśmy stworzyć eliksir dzięki któremu będzie można przywrócić życie zmarłym. Właśnie skończyły nam się zioła potrzebne do przygotowania substancji bazowej więc szukałem ich nad strumieniem.
- Dzień dobry, jestem Rose a ty?- Usłyszałem za plecami czyjś głos i odwróciłem się.
- Malagant.- Odparłem po czym spojrzałem na waderę. Można było ją uznać za ładną jednak zupełnie nie w moim guście.
<Rose?>

Od Luny Cd Vlad

- Mam pytanie, czy to dobrze że nasza sfora jest tak duża? - szybko coś wymyśliłam.
- Wady są takie, że jeżeli sfora jest duża to i jest dużo do roboty, a zalety są takie, że wtedy sfora szybko się rozwija. - Vlad trochę się zdziwił.
- A w co opłaca się angażować gdy ma się sforę? - wymyślałam tematy rozmowy.
- Trzeba po pierwsze zadbać o jedzenie i domy dla swoich podannych. Jak królestwo będzie coraz większe można zawierać sojusze i uczestniczyć w wojnach. - odpowiedział patrząc na mnie z zdziwieniem i ciekawością.
- Czemu się oto pytasz? - dodał.
- Bo jestem tego ciekawa. - szybko odpowiedziałam uśmiechając się.
<Vlad?>

Od Rose

Gdy się obudziłam, była godzina dziewiąta rano. Trochę zaspałam, ale nic dziwnego jeżeli przez większość nocy chodziłam po mojej komnacie z nadzieją że zasnę. Szybko wstałam z łóżka, umyłam się i ubrałam. Popatrzyłam jeszcze w okno zanim poszłam zjeść śniadanie. Wybiegłam na korytarz i pogalopowałam w stronę jadalni. Gdy nałożyłam już sobie jedzenie, rozglądałam się po otoczeniu w poszukiwaniu wolnego miejsca. Gdy popatrzyłam w lewo, zobaczyłam krzesło na którym nikt nie siedzi, gdy podniosłam wzrok wyżej zobaczyłam czarnego basiora siedzącego na przeciwko.
- Dzień dobry, mogę się dosiąść? - podeszłam i się spytałam.
- Oczywiście. - wilk uśmiechnął się po czym ja usiadłam na krześle.
~Jakiś czas później~
Wróciłam do swojej komnaty i położyłam się na łóżko. Myślałam o czasach h kiedy byłam jeszcze małym szczeniakiem. Przypomniała mi matka. W moich oczach pojawiły się łzy. Wzięłam chusteczkę i otarłam nią moje oczy. Wstałam z łóżka i popatrzyłam w okno. Po chwili namysłu wybrałam się na spacer po lesie.
~Jeszcze jakiś czas później~
Gdy byłam już w głębi lasu, usłyszałam wodę, jakby przez las przepływała rzeka. O chwili dotarłam na małą polanę przez którą przepływała mała rzeczka. Chciałam podejść do wody, ale zatrzymałam się, bo nad rzeką już ktoś był.
- Dzień dobry, jestem Rose, a ty? - spytałam się.
<Malagant?>

Od Vlada CD Izaya

Westchnąłem i spojrzałem na wnuka.
- Kiedy wrócimy powiesz matce o tym czego się dowiedziałeś ale ani słowem nie wspominaj o sposobie w jaki to zrobiłeś. Nie chcę żeby pomyślała, że jestem dla Ciebie kiepskim opiekunem.- Powiedziałem po czym klepnąłem go po plecach.
- Teraz rób co chcesz. Możesz wracać na bal, iść do siebie lub w każde inne miejsce. Ja tu zostaję.- Powiedziałem po czym położyłem się na łóżku. Byłem już strasznie zmęczony tą sytuacją a informacje o rodzicach Shibu jeszcze bardziej komplikowały sprawę. Jeśli przyślą mi dyplomatów lub co gorsza sami przyjadą z misją dyplomatyczną będę miał związane ręce bo dyplomatów trzeba przyjmować. Znacznie bardziej uśmiechała mi się perspektywa pozbycia się ich raz a porządnie niż rozmowy jednak nie miałem zbyt dużego pola manewru.
<Izaya?>

Od Izay cd Vlada

Usiadłem na wolnym fotelu i spojrzałem na dziadka.
- Nie mogę zagwarantować, że to w stu procentach prawda. Jednak raczej mnie nie okłamała. - zacząłem nie odrywając wzroku od staruszka. - Podobno moi dziadkowie z Japonii szukają Shibu. Chcą aby wyszła za niejakiego Haru. Podobno tylko tak uchronią się przed wojną. - powiedziałem. Nijak podobała mi się ta wizja, mamie pewnie też się nie spodoba.
- Od kogo to usłyszałeś? - spytał Vlad popijając nalaną sobie wodę.
- Od Jessiki, jednej ze służek. - odpowiedziałem przy okazji opowiadając pokrótce jak do tego doszło. Dziadkowi ufałem bardziej niż ojcu i wiedziałem, że nikomu nie wyjawi tego jak zdobyłem tą informację. Tym bardziej, że ten sposób przy mojej orientacji wydaje się być całkiem korzystny. I tak nigdy nie zakocham się naprawdę, a tak to będę miał z tego wszystkiego jakieś korzyści.

>Vlad?<