wtorek, 3 lipca 2018

Od Makoto CD Elheminy

Czekając na dziewczynę w mojej głowie zaczęły tworzyć się różne sytuacje. Co jak co, ale ja to zawsze mam pecha, gdy z kimś przebywam. Bałem się, iż i tym razem tak będzie. Po dobrym zastanowieniu się to pierwszy raz prócz Raisy zaprosiłem kogoś od dłuższego czasu. Zdarzało mi się, że zapraszałem kogoś, ale było to zazwyczaj spowodowane tym, że rodzice szukali mi odpowiedniej partnerki. Ja jak to ja, zawsze się zgadzałem. Nie byłem taki jak Raisa, która potrafiła odmówić i to jeszcze ze swoim wzrokiem, który mówił więcej niż jej słowa. Zawsze się boję tego jej wzroku. Na samą myśl, ciarki mi przeszły po plecach. Moje myślenie przerwała biała suczka, która przyszła. Byłem bardzo zaskoczony, że postanowiła przyjść. Wzgórze jakie było w pobliżu łąki było idealnym miejsce, aby po oglądać spadające meteoryty. Sam nie wiedziałem dlaczego, ale w pewnym momencie Elhemina zaczęła płakać.
- Coś nie tak? - zapytałem się od razu, aby wiedzieć czy nie popełniłem przez przypadek jakiegoś problemu.
- Nie... Tylko nie czułam się tak dobrze od śmierci matki... - wyznała, a ja nie wiedziałem za bardzo jak mam zareagować.
- Od jak dawna nie żyje? - sam nie wiem co mnie naszło, aby się zapytać. Niestety było już za późno, aby cofnąć swoje pytanie. Jaki głupek ze mnie! - powiedziałem sam do siebie w myślach.
- Od dwóch lat. Została zamordowana podczas wojny, zepchnięto ją z wieży...- wyznała ocierając tym samym swoje łzy.
- Ojciec zawsze starał się o nas dbać jednak po tym wszystkim załamał się... Przepraszam Cię... Po prostu brakuje mi matki i ojca, takiego jakim był przy niej - dodała, a ja spojrzałem się na nią. Jej oczy poprzez łzy błyszczyły w świetle księżyca.
- Pamiętaj, że twoja matka zawsze jest przy tobie i patrzy uważnie na ciebie - powiedziałem ciszej tym samym kładąc na jej głowę dłoń, aby ją pogłaskać. Skoro to działało na moją siostrę to może i ona poczuje się lepiej. - Patrz teraz uważnie - wziąłem do dłoni kamień, po czym go rzuciłem w dość długą trawę. Z długiej trawy wyniosły się małe, zielone ogniki, zwane również świetlikami. - I jak ci się podoba moja mała niespodzianka? - zapytałem, a jeden ze świetlików usiadł na mojej dłoni. - Wybacz, że rzuciłem was kamieniem - spojrzałem na małego świetlika.

<Elhemina?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz