Poczuł się lepiej jednak gdy wstawał to w jego oczach mogłam zobaczyć cierpienie spowodowane bólem. Chciałam już coś powiedzieć, gdy nagle on zabrał głos i się przedstawił.
- Co za ironia losu, że też na samym początku go Robin Hood przezwałam - powiedziałam sama do siebie w myślach cała poirytowana. Miałam nadzieję, że nie usłyszał tego.
- Raisa - powiedziałam krótko. Miałam zamiar dotrzymać danego sobie słowa. Żadnego kontaktu z innymi, aby nie sprawić im bólu. - Nie kłaniaj się za nisko. Powinieneś odpocząć przez jakiś czas - dodałam, jak tylko zauważyłam jego wzrok. Próbował nie pokazywać swojego cierpienia, jednak jakoś nie przekonywało mnie to za bardzo. - Jeżeli będzie dalej się zmuszał do ukrywania bólu nie zajdziesz za daleko w dodatku przysporzysz swoim bliskim kłopotów - wróciłam na swoje miejsce oraz pozycji siedzącej. - Jeżeli chcesz to możesz odpocząć pod tym drzewem. Jednak musisz zachować ciszę - zamknęłam oczy i skupiłam się tym razem na otaczające duchy w okolicy. Gdy poczuły moją moc, podeszły do mnie, a ja delikatnie się uśmiechnęłam. Tylko one nie były narażone na niebezpieczeństwo przeze mnie. Przynajmniej skala była mniejsza, jak dla mnie. Po jakiejś godzinie przestałam swoją medytację. Spojrzałam się na nowo poznanego psa. Zasnął. Poszłam po kilka owoców leśnych, które on mógł na spokojnie sobie przekąsić. Zrobiłam to oczywiście jak najciszej potrafiłam. Położyłam wszystkie zebrane przeze mnie owoce tuż obok Robina. Podeszłam do strumyka, aby zamoczyć chusteczkę. Przyłożyłam mu na czoło mokrą chusteczkę.
- Owoce powinny ci pomóc w uzupełnieniu sił - powiedziałam cicho pod nosem. Nim on zdążył się obudzić ja, wróciłam do swojej pozycji siedzącej. Udawałam, że wciąż medytuję. Co jakiś czas przyglądałam się jemu, aby w razie czego mu pomóc.
<Robin?> ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz