Stałam jak sparaliżowana, nie spodziewałam się, że Makoto mnie złapie.
- Dziękuję.- Wykrztusiłam w końcu po czym poprawiłam sukienkę. Ruszyliśmy z powrotem do zamku gdzie rozłożyłam zioła w suszarce. Po chwili spojrzałam na zegar, który wskazywał właśnie siedemnastą czterdzieści pięć, za piętnaście minut podawano kolację.
- Muszę już iść, za piętnaście minut będzie kolacja a mój ojciec nie lubi kiedy się spóźniamy, mojemu bratu nie raz oberwało się po uszach za spóźnienia.- Powiedziałam po czym ruszyłam do jadalni. Szybko się tam dostałam i zajęłam miejsce pomiędzy Sorcierem i Malagantem. Nałożyłam sobie kolację i zaczęłam cicho jeść. Ojciec rozmawiał o czymś z Mihneą i jego dziewczyną Maybelline, Sorcier cały czas wpatrywał się w stół Bet a Malagant prowadził chyba całkiem interesującą konwersację z Morganą żwawo przy tym gestykulując. Rozejrzałam się po sali i mój wzrok nagle spoczął na Makoto. Samiec wpatrywał się we mnie z otwartym pyskiem. Oj... Chyba zapomniałam mu powiedzieć, że moim ojcem jest władca Wołoszczyzny...
<Makoto?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz