poniedziałek, 23 lipca 2018

Od Makoto Cd Elheminy

Byłem naprawdę niespokojny. Może i pocałunek zadziałał na pożegnanie uspokajająco to nie na długo. Przez dobrą godzinę chodziłem po swojej komnacie zastanawiając się co mam zrobić, aby nie wygłupić się jutro przed jej ojcem. Do mojego pokoju wpadła Raisa. Widząc ją od razu podbiegłem do niej i się mocno przytuliłem.
- Więc masz już wybrankę serca braciszku - spojrzała się na mnie ze zadziornym wzrokiem. Nie odpowiedziałem nic, a ona poklepała mnie po plecach. - Spokojnie Maki, dasz radę tak jak zawsze sobie dajesz radę - spojrzałem się na jej twarz na której pojawił się drobny, ale uroczy uśmiech. - Maki połóż się lepiej spać - chciałem coś już powiedzieć, ale nie zdążyłem. Raisa odeszła, zostawiając mnie samego.
Czasami zastanawiam się jak ona to robi, że zjawia się wtedy kiedy ja potrzebuję wsparcia.
Zasnąłem. Sen był przyjemny jednak nie wiedziałem o czym on był. O dziwo nie denerwowałem się jeszcze przed spotkaniem z ojcem Mi-chan więc chyba było dobrze. Poszedłem do komnaty Mi-chan. Wspólnie udaliśmy się do jej ojca. Po przedstawieniu nas, jej ojciec zaczął temat ślubu. Spojrzałem się w stronę wadery. Uśmiechnąłem się delikatnie gdy zobaczyłem u niej zakłopotanie na twarzyczce. 
- Jeszcze nie rozmawialiśmy na ten temat. Chciałem najpierw się jednak zapytać o rękę twojej córki panie - spojrzałem się z uśmiechem, ale z powagą w stronę jej ojca.

<Mi-chan?> wybacz za taki długi czas wyczekiwania...

Wyniki konkursu

Wszem i wobec ogłaszamy, że wybory na nazwę dla stolicy zostają oficjalnie zakończone a wygrywa nazwa...
Soarta

Gratulujemy jej autorce Elheminie, która zgłosiła również nazwę, która zajęła drugie miejsce. Trzecie miejsce zajmuje nazwa Dagnir, którą zgłosił Izaya, jednak jako że dwa pierwsze miejsca zajmuje jedna osoba to Izaya otrzyma drugie miejsce a trzecie zajmuje Wilk z propozycją Frumusete a oto nagrody:

1 miejsce - Dowolny wierzchowiec ze sklepu + 200 monet i 400 pkt. doświadczenia - Elhemina
2 miejsce - Invizibil + 300 doświadczenia - Izaya
3 miejsce - dowolny eliksir do 800 monet lub 800 monet + 200 doświadczenia - Wilk

Wkrótce zostanie dodana aktualizacja terenów, po której każdy dotychczasowy mieszkaniec zamku, który nie jest niezbędny na nim otrzyma swój dom w stolicy.

Od Rose Cd Malagant

- Co tu robisz? - spytałam się podchodząc bliżej basiora.
- Zbieram zioła. - basior nie był zbytnio rozmowny, głównie był zajęty szukaniem ziół.
- A ja spaceruję. - dodałam.
- Widziałaś gdzieś może gdzieś pokrzywę? - spytał się podnosząc głowę z nad ziemi.
- Tu jest kilka. - rozejrzałam się i wskazałam łapą kilka pokrzyw. Malagant podszedł w stronę wskazywaną przeze mnie i zerwał pokrzywy. Popatrzyłam na basiora, a później na wodę. Po chwili weszłam do wody. Rzeka była na tyle głęboka, że można było w niej pływać.
- Co robisz? - spytał się basior.
- Pływam. - odpowiedziałam patrząc na Malaganta. Po chwili wyszłam wody i szłam obok Malaganta.
<Malagant?>

niedziela, 15 lipca 2018

Konkursu część dalsza

Dziękuję za wasz udział w pierwszej części konkursu. Teraz przyszła pora na część drugą. Na dole podałam link do sondy. Propozycja, która zdobędzie największą liczbę głosów do środy wygrywa.


Edit. W związku z małą ilością głosów dodajemy drugą ankietę z 6 najwyżej punktowanymi opcjami.  
Edit. W związku z remisem dodana została trzecia sonda z dwoma najwyżej punktowanymi propozycjami.

sobota, 14 lipca 2018

Od Elheminy Cd Makoto

- Kiedy będziemy sami możesz mówić jak chcesz ale w obecności innych mów mi Mina jeśli nie chcesz mówić Elhemina.- Powiedziałam po czym pocałowałam go.
- A co do problemów to nie martw się. Wszystkiego się dowiesz kiedy poznasz mojego ojca. Z całą pewnością Cię polubi.- Powiedziałam uśmiechając się. Posiedzieliśmy razem jeszcze jakiś czas po czym później Makoto odprowadził mnie do mojej komnaty.
- Spotkajmy się jutro przed moją komnatą. Później pójdziemy do mojego ojca.- Powiedziałam i pocałowaliśmy się na pożegnanie. Następnego dnia Makoto pojawił się przed moją komnatą i razem ruszyliśmy do mojego ojca. Jak się okazało mój tato jeszcze spał. Kiedy otworzył drzwi swojej komnaty uśmiechnął się szeroko.
- Tato chciałabym Ci przedstawić Makoto. Makoto to mój ojciec, jego wysokość król Vlad III Palownik Dracula, król Wołoszczyzny.- Mój tato uśmiechnął się szeroko i poklepał Makoto po plecach.
- Miło mi poznać. To kiedy ślub?- Zapytał a ja miałam wrażenie, że wcale nie żartował.
<Makoto?>

czwartek, 12 lipca 2018

Od Raisy Cd Robina

Poczuł się lepiej jednak gdy wstawał to w jego oczach mogłam zobaczyć cierpienie spowodowane bólem. Chciałam już coś powiedzieć, gdy nagle on zabrał głos i się przedstawił. 
- Co za ironia losu, że też na samym początku go Robin Hood przezwałam - powiedziałam sama do siebie w myślach cała poirytowana. Miałam nadzieję, że nie usłyszał tego. 
- Raisa - powiedziałam krótko. Miałam zamiar dotrzymać danego sobie słowa. Żadnego kontaktu z innymi, aby nie sprawić im bólu. - Nie kłaniaj się za nisko. Powinieneś odpocząć przez jakiś czas - dodałam, jak tylko zauważyłam jego wzrok. Próbował nie pokazywać swojego cierpienia, jednak jakoś nie przekonywało mnie to za bardzo. - Jeżeli będzie dalej się zmuszał do ukrywania bólu nie zajdziesz za daleko w dodatku przysporzysz swoim bliskim kłopotów - wróciłam na swoje miejsce oraz pozycji siedzącej. - Jeżeli chcesz to możesz odpocząć pod tym drzewem. Jednak musisz zachować ciszę - zamknęłam oczy i skupiłam się tym razem na otaczające duchy w okolicy. Gdy poczuły moją moc, podeszły do mnie, a ja delikatnie się uśmiechnęłam. Tylko one nie były narażone na niebezpieczeństwo przeze mnie. Przynajmniej skala była mniejsza, jak dla mnie. Po jakiejś godzinie przestałam swoją medytację. Spojrzałam się na nowo poznanego psa. Zasnął. Poszłam po kilka owoców leśnych, które on mógł na spokojnie sobie przekąsić. Zrobiłam to oczywiście jak najciszej potrafiłam. Położyłam wszystkie zebrane przeze mnie owoce tuż obok Robina. Podeszłam do strumyka, aby zamoczyć chusteczkę. Przyłożyłam mu na czoło mokrą chusteczkę. 
- Owoce powinny ci pomóc w uzupełnieniu sił - powiedziałam cicho pod nosem. Nim on zdążył się obudzić ja, wróciłam do swojej pozycji siedzącej. Udawałam, że wciąż medytuję. Co jakiś czas przyglądałam się jemu, aby w razie czego mu pomóc. 

<Robin?> ^^ 

Od Robina Cd Raisa

Nie ma to jak raz na jakiś czas spaść sobie z drzewa. A tak naprawdę jeśli macie jakieś złe pomysły to w żadnym razie nie wprowadzajcie ich w życie, zwłaszcza jeśli wpadliście na to żeby wchodzić na drzewa tydzień po brutalnym pobiciu. Myślałem, że doszedłem już do siebie ale okazało się że jednak nie. Całe szczęście jednak okazało się, że nieopodal znajdowała się suczka, która mi pomogła. Po chwili wróciłem mniej więcej do siebie i mogłem podziękować jej za pomoc. Wstałem powoli i oparłem się o drzewo po czym wyprostowałem się.
- Chciałbym podziękować Ci za pomoc a przy okazji przedstawić się. Jestem Robin des Bois, ale częściej mówią mi Robin Hood co właściwie oznacza to samo...- Powiedziałem kłaniając się lekko.
<Raisa?>

Od Makoto Cd Elheminy

Elhemina podeszła do swojego ojca. Ja tylko spojrzałem się na nich i wzdychnąłem ciężko. Odkąd poznałem wilczyce denerwowałem się będąc przy niej w dodatku bałem się o nią. Te jak i inne objawy ciągle były przy mnie od jakiegoś czasu. W dodatku jak tylko zamknąłem oczy to nie widziałem już więcej swojej siostry przed oczami, a właśnie białą wilczyce.
- Chyba nasz nauczyciel się zakochał - zażartował sobie jeden z uczniów. Ja tylko speszyłem się i nic nie mówiąc czekałem, aż Elhemina wróci do mnie.
Na szczęście miała czas i mogliśmy oboje pójść na mały spacer. Biała wilczyca prawie się przewróciła, ale ja zdążyłem ja złapać za rękę. Trzymaliśmy się za dłonie nawet wtedy kiedy usiedliśmy na ławce. Sam nie wiem kiedy, ale się pocałowaliśmy. Elhemina zabrała głos, a to co mi wyznała uszczęśliwiło mnie nie złomnie.
- Ja również ciebie kocham - powiedziałem tym samym się rumieniąc. Jednak nie zdałem sobie pewnej sprawy. Wreszcie ona była szlachcianką, a ja tylko zwykłym psem. - Czy nie mogę się do Ciebie zwracać Mi-chan? - zapytałem się odrobinę nie pewnie. - No i czy nie przysporzę ci problemów ze względu na moje pochodzenie? Nie chciałbym sprawić tobie żadnych problemów - zniżyłem swój wzrok.

<Elhemina?>

Od Elheminy Cd Makoto

- Chętnie, ale najpierw muszę porozmawiać z ojcem.- Powiedziałam po czym ruszyłam w kierunku widowni.
- Jak Ci się podobało tato?- Zapytałam spoglądając na ojca.
- Było świetnie Mino...- Powiedział po czym po prostu mnie przytulił.
- Skarbie... Nie chciałbym żebyś poświęciła się dla kraju, od tego jestem ja, a wszystko co złe niech uderza we mnie. Ty... Jeśli kogoś kochasz to po prostu z nim bądź, nie myśl, że musisz wyjść za kogoś, kto jest jakimś wysoko postawionym arystokratą.- Powiedział po chwili tato po czym pocałował mnie w policzek. Pożegnałam się z nim po czym ruszyłam do Makoto. Razem wyruszyliśmy na spacer a w końcu przysiedliśmy na ławce. Siedzieliśmy chwilę trzymając się za ręce. Nagle spojrzeliśmy na siebie i coś kazało mi się do niego zbliżyć. Pocałowaliśmy się.
- Makoto... Ja... Chyba coś do Ciebie czuję. Nie wiem co to jest ale wydaje mi się, że Cię kocham.
<Makoto?>

środa, 11 lipca 2018

Od Samby do Kogoś

Obudziły mnie promienie słońca, które przebijały się przez szyby. Otworzyłam oczy i wpatrywałam się sufit rozmyślając nad tym, jakim cudem udało mi się trafić do miejsca, w którym w końcu ktoś traktuje mnie poważnie i żałując jednocześnie, że nie odnalazłam ojca.
Na korytarzu rozbrzmiewały ciche rozmowy innych członków sfory, którzy od dawna chodzili po zamku lub zmierzali do swoich prac. Leniwie ruszyłam ogonem, który po chwili ponownie zanurzył się w pościeli. Przewróciłam oczami reagując w ten sposób na budzik, który właśnie rozbrzmiał w mojej komnacie. Byłam zmęczona i obolała. Nie miałam ochoty wychodzić z łóżka, w którym było ciepło i miło. Wyłączyłam budzik i ponownie rzuciłam się na łóżko zagłębiając się w ciepłej i miękkiej pościeli. Zamknęłam oczy i myślami wróciłam do mojego dzieciństwa. Każda chwila, którą spędziłam do tej pory w zamku, była dla mnie cudownym wspomnieniem. Od każdego członka sfory biło ciepło. Wszyscy pomagali sobie nawzajem. 
Powoli zwlekłam się z łóżka i leniwie snułam się w kierunku toalety. Postanowiłam wziąć prysznic, umyć się i przygotować do wyjścia z komnaty. Chciałam dobrze wyglądać i pięknie pachnieć, aby po wyjściu nie odstraszać potencjalnych przyjaciół, a może nawet adoratorów. Weszłam pod strumień gorącej wody, która momentalnie ogrzała moje zmysły. Umyłam się, wyszykowałam i pachnąca czekoladą wyszłam z pokoju. W tym samym momencie wpadając na jakiegoś psa.

Ktoś coś?

[Gdyby ktoś czegoś ode mnie potrzebował, proszę pisać do mnie na maila: rpg.safcia@gmail.com, ponieważ nie mogę teraz korzystać z howrse]

wtorek, 10 lipca 2018

Od Vlada Cd Izaya

Westchnąłem i spojrzałem na wnuka.
- To tylko dowodzi tego, że trzeba na nią uważać.- Powiedziałem po czym spojrzałem za okno.
- Po naszym przyjeździe nie rozpakowuj kufra, no chyba że wolisz zostać w domu.- Powiedziałem po czym uśmiechnąłem się. Mój wnuk zaczął szczerzyć się z radości po czym również wyjrzał przez okno.
- A dokąd jedziemy?
- Zobaczysz.- Powiedziałem po czym wyciągnąłem z skrytki zwój i zacząłem rozdzielać hrabstwa i baronie.
- Co robisz?- Zapytał zapuszczając żurawia ponad moim ramieniem.
- Nic takiego.
- Jak to nic? Mordor? Co to jest Mordor i dlaczego obok niego jest moje imię?- Zapytał spoglądając na mnie.
- Mordor jest nazwą baronii a twoje imię jest tam ponieważ to ty zostaniesz jej baronem.- Powiedziałem spoglądając na niego.
<Izaya?>

niedziela, 8 lipca 2018

Konkurs

Moi mili. W związku z odkryciem pewnych ciekawych właściwości naszego zamku i potrzebie zarządzania dużym terenem postanowiliśmy stworzyć stolicę. Dlatego też przeprowadzamy konkurs na nazwę. Każdy może podać dwie propozycje na każdą postać. Dobrze by było gdyby propozycje miały również podane znaczenie. Propozycje podawajcie w komentarzach. Autor najlepszej propozycji otrzyma wyróżnienie w postaci nadania nazwy stolicy oraz pewną nagrodę ze sklepu, która na razie pozostanie tajemnicą. Czas na zgłoszenia macie do niedzieli.

sobota, 7 lipca 2018

Od Makoto Cd Elheminy

Po przekąszeniu czegoś na ząb zabraliśmy się za ostateczną próbę. Wszystko przebiegło prawidłowo w dodatku cała reszta była już przygotowana. Tak jak się spodziewać mogłam mój uczeń spisał się więcej niż na medal przy zapraszaniu naszej widowni. Po wystawieniu sztuki, Elhemina uśmiechnęła się do mnie. Jej uśmiech przyprawiał mnie o małe skrępowania i powodował rumieńców na twarzy.
- O ile zechciałbyś uczcić ten sukces to co powiesz na mały wypad? Oczywiście jeżeli masz jakieś obowiązki to nie bój się odmówić. Zrozumiem to - w mojej wypowiedzi z pewnością można było wyczuć to jak się denerwowałem przy mówieniu.
Dzieciaki pobiegły do swoich krewnych. Ja w tłumie widziałem Raise ale tylko przez chwilę. Zgadując to pewnie mi się przewidziało. Wreszcie kto by chciał patrzeć na tak marnego brata jakim jestem ja.

<Elhemina?> mam nadzieję, że nie odmówisz i dasz się zabrać na romantyczny spacer...

Od Raisy Do Robina

Wstałam dzisiaj wcześnie, aby tylko uniknąć kontaktu ze swoim bratem. Było to miłe z jego strony, że zawsze przychodzi do mnie, ale ja nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Postanowiłam sobie, że będę prowadzić samotne życie i najlepiej jak się da, aby było neutralne. Takie pozbawione uczuć, aby każdy mnie znienawidził i się nie odzywał do mnie. Czym mniej osób było w moim towarzystwie tym lepiej. Nic chciałabym nikogo skrzywdzić. Tak z pewnością było najlepiej. Przynajmniej według mnie. Opuściłam swój dom wraz ze wschodem słońca. Noc jak każda inna był źle przespana. Przyzwyczajona już do takich nocy, zmęczenie zawsze przechodziło mi po porannym bieganiu. Dzisiaj miałam zamiar sobie poćwiczyć tuż obok strumyka, który był oddalony od sfory. W dodatku zauważyłam, że w tamtych okolicach nikt się nie pojawia. Pobiegłam w stronę swojego celu, aby się rozgrzać. Dotarłam tam po dwudziestu minutach. Co prawda pobiegłam trochę okrężną drogą, ale miałam wystarczająco dużo czasu. Dotarłam do strumienie, gdzie zaczęłam poranne ćwiczenia. Trochę gimnastyki mi się przydało, gdyż moje mięśnie od ostatniego czasu były trochę zesztywniałe. Na sam koniec postanowiłam odrobinę sobie pomedytować. Usiadłam w siadzie skrzyżnym dłonie złączyłam razem na znak kwiatu lotusa. Uzyskałam harmonię po kilku minutach. Cisza jaka panowała do około doskonale mnie odprężyła. Słyszałam tylko miłe dźwięki odgłosy flory i fauny. Delikatny wietrzyk powiewał tym samym przeczesując delikatnie moje futro.
Byłam zadowolona i to bardzo. Mogłabym spędzić w tej pozycji cały dzień. Była wygodna i w dodatku miejsce było odpowiednie. Nawet delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Siedząc już tak z dobrą godzinę, usłyszałam jak jakaś gałąź się łamie, a chwilę po tem coś huknęło o ziemie i to w dodatku wylądowało tuż przede mną. Otworzyłam jedno oko, aby przyjrzeć się danej rzeczy. Jak się okazało przede mną wylądował czarny pies.
- Spadający Robin Hood... - wymamrotałam pod nosem. - Czy nic ci nie jest? - uchyliłam się nad jego twarzą. Wpatrywałam się dokładnie na jego twarz. Był zamroczony. Podeszłam do strumyka, zamoczyłam swoją chusteczkę po czym przyłożyłam ją na czoło psa. - Leż spokojnie, a za chwilę powinno ci się polepszyć - upał jaki już był wraz z upadkiem nie było dobrym połączeniem. 

<Robin?>

czwartek, 5 lipca 2018

Od Elheminy Cd Makoto

Uśmiechnęłam się do Makoto i wszyscy zaczęliśmy jeść przyniesione przez niego jedzenie.
- Panie profesorze czy moglibyśmy zaprosić rodziców?- Zapytała Estera obdarzając Makoto tym swoim słynnym uśmiechem, który sprawiał, że wszyscy zawsze jej ulegali.
- Jasne.- Odparł Makoto uśmiechając się od ucha do ucha.
- To ja lecę po rodziców... I dziadka.- Powiedział Moyses po czym pobiegł zawiadomić Mirczę, Shibu i oczywiście mojego ojca. Jak się okazało mój bratanek był dość dobrym listonoszem i oprócz jego rodziców i mojego ojca pojawiło się chyba z sto innych osób. Odegraliśmy  przedstawienie i chyba nawet się podobało. Spojrzałam na ojca, z którego oczu kapały łzy ale i tak bił brawo na stojąco.
- Chyba odnieśliśmy zamierzony skutek. Widowni się podobało.- Powiedziałam do Makoto.
<Makoto?>

Od Makoto Cd Elheminy

Wystawić sztukę. Dobra myśl, jednak jakoś nie lubiłem sztuki pod tym względem, że zawsze za szybko się wzruszałem. 
- Dobry pomysł z ta sztuką - odpowiedziałem, a wszyscy się ucieszyli.
- Makoto zostaniesz Romeo, a Julią będzie Elhemina. Inaczej nie będzie nas wystarczająco. - tak jak powiedziała Rebeka tak wszyscy się zgodzili bez żadnych sprzeczeń. Ja tylko odetchnąłem ciężko i wziąłem się do pracy. Każdy już ustalał co i jak, a ja się tylko dołączyłem. Pomogłem we wszystkim co było za ciężkie, aby nie obciążać dziewczyn. 
- Za chwilę wrócę - powiedziałem po czym zniknąłem z pola widzenia. Poszedłem po coś do zjedzenia oraz napoje. Wszyscy ciężko pracowali więc należało się im.
- Czestujcie się - podałam pudełka z jedzeniem oraz położyłem na stole wszystkie napoje jakie kupiłem. - Tak jak mogliśmy się spodziewać po tobie panie nauczycielu - każdy podziękował, a ja spojrzałem się na białą wilczyce. 

<Elhemina?>

Ślub Vlada i Justyny


IMIĘ SUCZKI: Justyna Szilágyi de Horogszeg
IMIĘ PSA: Vlad III Palownik Dracula
MIEJSCE: Zamkowa Kaplica
DATA ŚLUBU: 6 lipca 2018
PRZEWODNICZĄCY CEREMONII: Demon
GOŚCIE: Cała sfora

środa, 4 lipca 2018

Od Izay cd Vlada

Wstałem wraz że wschodem słońca. Chwilę powtarzałem na słońce, które budziło resztę zwierząt do życia, po czym zacząłem się ubierać.
- No to czas na odkrycie jakiejś tajemnicy tego zamku. - powiedziałem z delikatnym uśmiechem. Ubranie się i uczesanie włosów zajęło mi raptem parę minut więc mogłem ruszyć na przechadzkę. Otwierałem kolejne drzwi, jednak większość była po prostu zamknięta, a cała reszta nie ukrywała w sobie nic zbytnio ciekawego. Jednak nie poddawałem się i wreszcie znalazłem to czego pragnąłem. Wszak komnatę pełną szczątków można nazwać jakąś zamkową tajemnicą. Zamknąłem więc drzwi za sobą i powoli się rozglądałem. Szczątki pochodziły do stworzenia z rodziny smoków, a dokładniej Wyverna. Były to ogromne gady latające na błoniastych skrzydłach. Bardzo podobne skrzydła mają nietoperze. Kości wyglądały na bardzo stare, jednak nigdzie nie było informacji kto i kiedy zabił tą ogromną bestię. Byłem przez to nienasycony jednak nic nie mogłem z tym zrobić. Pogłaskałem więc czaszkę Wyverna i zacząłem otwierać drzwi. Zaprzestałem jednak ich otwierania, kiedy usłyszałem głos Justyny.
- Przestań... Dobrze wiesz, że nie możemy.
- Nie obchodzi mnie to. - odpowiedział jej męski głos.
- Poczekaj do ślubu... Wtedy będziemy mogli to robić cały czas. Ten głupi Vlad nawet się nie zorientuje, że coś jest między nami. Poczekaj mój kochany, uczynię Cię jeszcze królem. - ostatnie słowa były praktycznie nie do usłyszenia. Uznałem więc, że się oddalili. Na wypadek odczekałem jeszcze chwilę, aby wyjść z pomieszczenia. Idąc już do swojej komnaty przed drzwiami spotkałem Vlada. Spytał się mnie czy dowiedziałem się czegoś ciekawego.  Chcąc nie chcąc odpowiedziałem mu i szczątkach Wyverna i rozmowie Justyny z jakimś mężczyzną.

>Vlad?<

Samba

Queeni przez Wordup
Imię: Ta śliczna młoda dama ma na imię Samba.
Skróty: Biała
Data urodzenia: 3 marca
Wiek: 2 lata
Płeć: Suka
Stanowisko: Opiekun
Charakter: Sambę można opisać jednym słowem, bowiem jest ona miłością w czystej postaci, bez żadnych dodatków czy naleciałości. Suczka jest wyjątkowo troskliwą i dobrą duszyczką, która mogłaby pomagać każdemu stworzonku spotkanemu na jej drodze. Nie mogłaby skrzywdzić nawet muchy. Biała jest dosyć popularna, nienawidzi samotności, dlatego kiedy tylko wkroczy w tłum nieznanych jej psów, zaraz podbiegnie do kogoś i będzie chciała się zaprzyjaźnić, dlatego czasami wydaje się bardzo nachalna, ale niezbyt obchodzi ją co myślą o niej inni. Samba jest niezdarą, wielką niezdarą. Dosłownie. Jeżeli nie wierzycie, to spędźcie z nią dzień. Chcecie liczyć ile razy się przewróci, albo ile razy będzie was przepraszała za nadepnięcie na ogon? Proszę bardzo. Suczka może nie jest najbardziej pewnym siebie psem, ale nie można o niej powiedzieć, że jest bezceremonialna. Uwielbia dzieci i gdyby tylko miała z kim, na pewno ganiałaby te małe gluty po całym zamku. Na koniec dodam, że naprawdę ciężko jej zepsuć humor, jeżeli masz ochotę, to próbuj. Ona będzie to miała pod ogonem.
Rodzina:
  • Daya – matka Samby, miała sierść owczarka szwajcarskiego, a oczy huskiego, heterochromia dawała ogromną różnicę. Prawdopodobnie nie żyje.
  • Kronos – ojciec suczki. Był całkiem czarnym owczarkiem niemieckim. Tak naprawdę, Biała jest jego całkowitą kopią, tylko w białej edycji. Prowadził własną sforę, nie wiadomo jak jest na ten moment.
  • Primm – siostra Samby, mieszka w pobliskiej wiosce.
  • Rose – kolejna siostrzyczka, miała przejąć sforę po ojcu.
  • Troy – starszy brat, wredota nad wredoty, bardziej wkurzającym chyba się nie da być. Miał być alfą w sforze ojca, ale jakoś mu nie wyszło i postanowił szukać szczęścia w schronisku dla bezdomnych psów. Może żyje, może nie.

Zakochana w: Nie bardzo kojarzy psy ze sfory, tak więc trudno powiedzieć.
Partner: brak
Ex: brak
Potomstwo: Najpierw ktoś ją musi zapłodnić co nie?
Aparycja:
  • Rasa: Owczarek szwajcarski
  • Wysokość: jest niziutką przedstawicielką swojej rasy, ma jedynie 50 cm wzrostu
  • Waga: waży również niewiele, bo zaledwie 19 kg
  • Wysokość po przemianie: 160 cm
  • Cechy szczególne: długie, patykowate nogi oraz brązowa plamka na lewym uchu.
  • Wygląd zewnętrzny: posiada długą, dosyć sztywną i lśniącą w słońcu sierść. Ma wyjątkowo duże uszy jak na przedstawicielkę swojej rasy – jej ojciec zwykł ją nazywać królikiem. Ma stosunkowo długi, prosty ogon pokryty cienką warstwą sierści. Biała jest bardzo szczupłą, niezbyt silną suczką. Nogi jak patyki zdecydowanie odstraszają potencjalnych adoratorów.
  • Głos: Daria Zawiałow

Historia: No więc Samba urodziła się jako jedna z trzech dziewczynek w miocie. Razem ze swoją rodziną zamieszkała w siedzibie sfory jej ojca, która mieściła się praktycznie w środku ogromnego miasta. Całe dzieciństwo mijało jej bardzo spokojnie i szczęśliwie. Dużo czasu spędzała ze swoimi siostrami i matką. Czasami przyglądała się bratu i próbowała naśladować jego zachowanie, co zazwyczaj kończyło się komicznie. Uwielbiała patrzeć na swojego ojca, kiedy polował. Ten widok był dla niej fascynujący i zawsze chciała być taka jak on. Była córeczką tatusia, który nawet nie chciał słyszeć, kiedy ta przyprowadzała do domu jakiegoś kawalera. Historia jej szczęścia skończyła się, kiedy Biała osiągnęła 12 miesięcy życia. Została złapana przez hycla i przewieziona do schroniska, które znajdowało się dosyć daleko od jej ówczesnej sfory. W schronisku spędziła kolejne miesiące swojego życia, aż w końcu nadarzyła się okazja. Pewna kobieta postanowiła ją adoptować. Nie trzeba było dużo, ponieważ kiedy tylko suczka została zapięta na smycz i otworzono drzwi, nasza bohaterka jakimś cudem się wyrwała. Tak tak, dobrze słyszycie. Wyrwała się i dała dyla. Szukała oczywiście swojej sfory, ale średnio jej to wyszło, bo trafiła na tereny sfory do której teraz należy. Zapytacie pewnie, co się stało ze smyczą. Otóż została ściągnięta przez członka sfory.
Autor: Howrse: Safcia

Od Elheminy Cd Makoto

- Mam lepszy pomysł. Pójdę z tobą na lekcje a później gdzieś wyskoczymy.- Zaproponowałam na co Makoto się zgodził i razem ruszyliśmy w stronę sali lekcyjnej.
- To co będą robić dzisiaj twoi uczniowie?- Zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu.
- Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Ostatnio rysowali.- Powiedział a ja natychmiast wpadłam na pomysł.
- Może przygotujcie jakieś wystąpienie teatralne? W końcu to przecież też sztuka prawda?- Zaproponowałam a samiec zamyślił się. Nagle do sali wbiegli uczniowie.
- Ciocia Mina!- Krzyknęła nagle jedna z suczek a ja dostrzegłam, że to moja bratanica Rebeka. Makoto spojrzał na mnie zdziwiony.
- To co? Próbujemy z tą sztuką? Możemy wystawić Romea i Julię.- Zapytałam spoglądając na niego.
- Tak, jestem ich ciocią, to dzieci mojego brata.- Dodałam trochę się denerwując. Nawet jeśli Makoto wcześniej nie wiedział kim jestem to teraz już na pewno się połapał, wszyscy przecież wiedzą, że delta jest synem króla...
<Makoto?>

wtorek, 3 lipca 2018

Od Makoto Cd Elheminy

Zrozumiałem to, że wilczyca musiała już iść dlatego nie miałem nic przeciwko, aby ja odprowadzić. Jakby nie było to i ja mieszkałem blisko więc po drodze tak jakby miałem.
Będąc przy zamku, ktoś krzyknął padnij,  moja reakcja była za wolna przez co oberwałem czymś. Po zbadaniu sytuacji poprzez wadere i upewnieniu się, że nic mi nie jest, poszła wraz ze swoim bratem.
Pożegnałem się z Elheminą. Wróciłem do swojego pokoju. Po kąpieli, przejrzałem się w lustrze. Albo mi się wydawało, albo urosłem przez to coś co wylądowało mi na głowie. Moja siostra na szczęście odwiedziła mnie i wytłumaczyła co się stało. Wyśmiała się ze mnie i mojej reakcji, a gdy się dowiedziała, że nie miałem pojęcia, iż Elhemina jest kims wiecej niz tylko zwykłą mieszczanką poklepała mnie po ramieniu. Odeszła ode mnie przebywając ze mną nie dłużej niż dwadzieścia minut. 
- Eliksir wzrostu - pomyślałem sobie w duchu, gdy leżałem na łóżku.
~◇◇◇~
Ranek. Wstałem jak zawsze wcześnie. Przechodząc tuż obok jednej z większych sal przede mną pojawiła się Elhemina. Jak przystało, przywitała się z pełną gracją.
- Hej - uśmiechnąłem się w jej stronę. - Masz wolne może dzisiaj? - spojrzałem się na nią odrobinę zakłopotany.
- Raczej tak, a co? - spojrzała się na mnie z uroczym uśmiechem.
- Muszę dzisiaj poprowadzić lekcje z moimi uczniami, ale za jakieś dwie może trzy godzinki maksymalnie będę miał wolne... tak więc jeżeli chcesz to możemy gdzieś wspólnie wyskoczyć... - po raz pierwszy tak bałem się zapytać kogoś, aby gdzieś wyszedł ze mną.

<Elhemina?>

Od Elheminy Cd Makoto

Uśmiechnęłam się i otarłam łzy.
- Ja... Ja chyba muszę iść. Czeka mnie jutro kilka bardzo ważnych i męczących rozmów a muszę jakoś wyglądać. Do zobaczenie.- Powiedziałam po czym wstałam i ruszyłam w stronę zamku.
- Mina uważaj!- Nagle usłyszałam głos mojego młodszego brata Malaganta i odruchowo padłam na ziemię. Nad moją głową coś przeleciało i uderzyło w Makoto. Szybko podniosłam się i spojrzałam na samca.
- Nic Ci nie jest?- Zapytałam na co on pokręcił głową. Wydawało mi się, że tak jakby był wyższy. Następnego dni musiałam rozmawiać z kilkoma synami ważnych królów jednak żaden z nich nie wydawał mi się ciekawy. Może i nie ślinili się tak bardzo jednak i tak byli do kitu. Przed rozmową z kolejnym wyślizgnęłam się z sali i wpadłam na Makoto.
- Cześć.- Przywitałam go.
<Makoto?>

Od Makoto CD Elheminy

Czekając na dziewczynę w mojej głowie zaczęły tworzyć się różne sytuacje. Co jak co, ale ja to zawsze mam pecha, gdy z kimś przebywam. Bałem się, iż i tym razem tak będzie. Po dobrym zastanowieniu się to pierwszy raz prócz Raisy zaprosiłem kogoś od dłuższego czasu. Zdarzało mi się, że zapraszałem kogoś, ale było to zazwyczaj spowodowane tym, że rodzice szukali mi odpowiedniej partnerki. Ja jak to ja, zawsze się zgadzałem. Nie byłem taki jak Raisa, która potrafiła odmówić i to jeszcze ze swoim wzrokiem, który mówił więcej niż jej słowa. Zawsze się boję tego jej wzroku. Na samą myśl, ciarki mi przeszły po plecach. Moje myślenie przerwała biała suczka, która przyszła. Byłem bardzo zaskoczony, że postanowiła przyjść. Wzgórze jakie było w pobliżu łąki było idealnym miejsce, aby po oglądać spadające meteoryty. Sam nie wiedziałem dlaczego, ale w pewnym momencie Elhemina zaczęła płakać.
- Coś nie tak? - zapytałem się od razu, aby wiedzieć czy nie popełniłem przez przypadek jakiegoś problemu.
- Nie... Tylko nie czułam się tak dobrze od śmierci matki... - wyznała, a ja nie wiedziałem za bardzo jak mam zareagować.
- Od jak dawna nie żyje? - sam nie wiem co mnie naszło, aby się zapytać. Niestety było już za późno, aby cofnąć swoje pytanie. Jaki głupek ze mnie! - powiedziałem sam do siebie w myślach.
- Od dwóch lat. Została zamordowana podczas wojny, zepchnięto ją z wieży...- wyznała ocierając tym samym swoje łzy.
- Ojciec zawsze starał się o nas dbać jednak po tym wszystkim załamał się... Przepraszam Cię... Po prostu brakuje mi matki i ojca, takiego jakim był przy niej - dodała, a ja spojrzałem się na nią. Jej oczy poprzez łzy błyszczyły w świetle księżyca.
- Pamiętaj, że twoja matka zawsze jest przy tobie i patrzy uważnie na ciebie - powiedziałem ciszej tym samym kładąc na jej głowę dłoń, aby ją pogłaskać. Skoro to działało na moją siostrę to może i ona poczuje się lepiej. - Patrz teraz uważnie - wziąłem do dłoni kamień, po czym go rzuciłem w dość długą trawę. Z długiej trawy wyniosły się małe, zielone ogniki, zwane również świetlikami. - I jak ci się podoba moja mała niespodzianka? - zapytałem, a jeden ze świetlików usiadł na mojej dłoni. - Wybacz, że rzuciłem was kamieniem - spojrzałem na małego świetlika.

<Elhemina?>

poniedziałek, 2 lipca 2018

Od Elheminy Cd Makoto

Po kolacji ruszyłam jeszcze na chwilę do gabinetu. Musiałam sprawdzić jeszcze czy nie brakuje mi jakichś ziół do mikstur. Na biurku zobaczyłam jakiś liścik. Okazało się, że był od Makoto. Od razu kiedy go przeczytałam ruszyłam na miejsce spotkania. Samiec czekał na mnie pod zegarem, wyglądał na zadowolonego z mojego widoku. Zaprowadził mnie na najbliższe wzgórze, gdzie razem oglądaliśmy deszcz meteorytów. W jego towarzystwie czułam się bardzo szczęśliwa. Ostatni raz czułam się tak jeszcze przed śmiercią matki. Na myśl o niej z moich oczu zaczęły kapać łzy.
- Coś nie tak?- Zapytał Makoto.
- Nie... Tylko nie czułam się tak dobrze od śmierci matki...
- Od jak dawna nie żyje?
- Od dwóch lat. Została zamordowana podczas wojny, zepchnięto ją z wieży...- Powiedziałam wycierając wciąż kapiące łzy.
- Ojciec zawsze starał się o nas dbać jednak po tym wszystkim załamał się... Przepraszam Cię... Po prostu brakuje mi matki i ojca, takiego jakim był przy niej.
<Makoto?>

Od Makoto CD Elheminy

Biała suczka podziękowała mi za złapanie jej. Wróciliśmy do jej domu. Jako, że czas nadszedł na kolację Elhemina musiała już odejść. Ja również miałem zamiar wrócić do domu, a dokładnie mówiąc do swojej własnej komnaty, aby coś przekąsić. Niestety, gdy wychodziłem do środka weszła mała wiewiórka. Zacząłem za nią gonić. Ostatecznie znalazłem się obok sali. Na sali były same ważne osoby, a pomiędzy nimi siedziała Elhemina. Uśmiechnąłem się gdy zwróciła na mnie uwagę. Wycofałem się do tyłu, aby nikt mnie nie zobaczył, jednak pożegnałem się z nią przed tym jak poszedłem. Wiewiórka na szczęście znalazła mnie i wchodząc mi na głowę wyszliśmy oboje. Zostawiłem karteczkę na biurku Elheminy. Napisane w niej było: "Dziękuję ci za wszystko. Jeżeli chcesz możesz przyjść na rynek pod zegarem będę czekać na ciebie o dwudziestej drugiej. Spadające gwiazdy dzisiaj się pokażą i będą z pewnością przepiękne. Makoto "
Wróciłem do swojej komnaty, gdzie zjadłem co nie co. Odłożyłam rysunki uczniów w bezpieczne miejsce, mowa tu o moim biurku. Co jak co, ale tylko to miejsce było bezpieczne przede mną i rzeczami z jakimi miałbym do czynienia. Do plecaka włożyłem koc oraz coś na ząb. Nie wiedziałem czy przyjdzie, ale zawsze byłem przygotowany na wszystko. Na miejscu spotkania byłem dwadzieścia minut szybciej.

<Elhemina?>

Od Vlada Cd Izaya

Następnego dnia Osvát wezwał mnie żebym przeczytał umowę ślubną, którą wcześniej przygotował. Trochę mnie to zdziwiło ale nie miałem doświadczenia w takich sprawach.
- Wybacz, że Cię tu tyle trzymam jednak chyba zorientowałeś się już jaka jest moja córka. Zawsze stawia na swoim a ona koniecznie chciała żebym urządził bal. Zbyt bardzo wdała się w matkę, też była z niej niezła jędza.- Osvat uśmiechnął się i podał mi dokumenty. Szybko je przejrzałem.
- Po ślubie z Justyną Szilágyi de Horogszeg, córką Osváta Szilágyi de Horogszeg i Ágoty Szeri-Pósa, jej małżonek Vlad III Palownik Dracula stanie się wyłącznym dysponentem ziem jej ojca, które włączy w ziemie królestwa Wołoszczyzny. Po ślubie pozostanie on jedynym dziedzicem Osváta, jego córka Justyna zostanie oficjalnie wydziedziczona.- Przeczytałem na głos i spojrzałem na mężczyznę.
- Otóż to. Nie pozwolę żeby moja córka pomiatała tobą tak samo jak kiedyś moja żona. Wiem, że nie chcesz tego ślubu i rozumiem to, w końcu twoja żona została zamordowana niecałe dwa lata temu a z tego co wiem bardzo ją kochałeś.- Mężczyzna uśmiechnął się po czym wskazał mi jeden z punktów umowy ślubnej.
- Mąż ma nad Justyną pełną władzę, w przypadku gdy okaże się, że małżonka w dniu ślubu nie była dziewicą mąż ma prawo ją stracić, podobnie jak w przypadku odkrycia jej romansu.- Odczytałem na co mój przyszły teść skinął głową.
- Szybko się jej pozbędziesz. Ślub odbędzie się za jakiś czas, ma być niezbyt huczny z krótkim weselem. Mam nadzieję, że wytrzymasz z nią choć trochę.- Powiedział po czym poklepał mnie po plecach i wyszedł. Formalności były załatwione więc mogliśmy wracać. Mój humor był znacznie lepszy niż kiedy tu przyjechaliśmy.
- I co Izaya? Dowiedziałeś się czegoś ciekawego czy nie?- Zapytałem spoglądając na wnuka.
<Izaya?>

Od Vlada

Praca nad podziałem terenów królestwa na mniejsze jednostki szła opornie. Na razie miałem rozpisany podział na cztery Namiestnictwa: Północy, Południa, Wschodu i Zachodu oraz szesnaście hrabstw dla których nazw nie miałem pomysłu. Zacząłem myśleć też na podział na baronie jednak mój mózg w obecnym czasie kiepsko funkcjonował. Do tego przygotowania związane z ślubem z Justyną wykańczały mnie psychicznie.
- Vlad zebranie.- Powiedział Gales zaglądając przez szparę w drzwiach do mojego gabinetu. Na śmierć zapomniałem o spotkaniu, które sam przecież zwołałem. Całe szczęście jakoś to wszystko przeżyłem.
- Vlad jak się czujesz?- Zapytała Peachy podchodząc do mnie.
- Staro.- Odparłem uśmiechając się smutno.
- Peachy będę miał do Ciebie prośbę... Wiem, że przyjaźniłaś się z Elisabethą... Ceniła Cię i nie raz mówiła, że byłaś dla niej jak siostra... Chciałbym poprosić Cię o pomoc... Nie ufam Justynie. Coś mi się w niej nie podoba. Chciałbym żebyś miała na nią oko. Wiem, że to może być trudne, ponieważ jest ona jędzą jakich mało ale chociaż spróbuj.- Poprosiłem spoglądając na nią.
<Peachy?>

Od Elheminy Cd Makoto

Stałam jak sparaliżowana, nie spodziewałam się, że Makoto mnie złapie.
- Dziękuję.- Wykrztusiłam w końcu po czym poprawiłam sukienkę. Ruszyliśmy z powrotem do zamku gdzie rozłożyłam zioła w suszarce. Po chwili spojrzałam na zegar, który wskazywał właśnie siedemnastą czterdzieści pięć, za piętnaście minut podawano kolację.
- Muszę już iść, za piętnaście minut będzie kolacja a mój ojciec nie lubi kiedy się spóźniamy, mojemu bratu nie raz oberwało się po uszach za spóźnienia.- Powiedziałam po czym ruszyłam do jadalni. Szybko się tam dostałam i zajęłam miejsce pomiędzy Sorcierem i Malagantem. Nałożyłam sobie kolację i zaczęłam cicho jeść. Ojciec rozmawiał o czymś z Mihneą i jego dziewczyną Maybelline, Sorcier cały czas wpatrywał się w stół Bet a Malagant prowadził chyba całkiem interesującą konwersację z Morganą żwawo przy tym gestykulując. Rozejrzałam się po sali i mój wzrok nagle spoczął na Makoto. Samiec wpatrywał się we mnie z otwartym pyskiem. Oj... Chyba zapomniałam mu powiedzieć, że moim ojcem jest władca Wołoszczyzny...
<Makoto?>

Od Makoto Cd Elheminy

Suczka okazała się być wyrozumiała, więc nie pogniewała się na mnie. Chyba bym sobie nie wybaczył, gdyby przestała przez to ze mną rozmawiać. Elhemina poprosiła mnie, abym podsadził ja do góry. Oczywiście zrobiłem to. W dodatku była o dużo lżejsza niż w mojej wyobraźni. Oczywiście nie miałem niczego złego na myśli. Po prostu mnie to zaskoczyło. Gdy wsparła się na drzewo ja bacznie przyglądałem się poczynaniom dziewczyny. Los chciał, że musiała poślizgnąć na czymś, co spowodowało, że obecnie leciała na ziemię. Chwyciłem ja niczym księżniczkę. Uśmiechnąłem się gdy nasz wzrok zetknął się ze sobą.
- Czy nic ci nie jest? - zapytałem się, delikatnie stawiając ja na ziemi. - Mam nadzieję, że nic ci się nie stało - dodałem wciąż patrząc na dziewczynę. Ona wyglądała na sparaliżowaną. - No już, nic się nie stało - poklepałem ja delikatnie po głowie uśmiechając się tym samym do niej.
<Elhemina?> (^ω^)

niedziela, 1 lipca 2018

Od Elheminy Cd Makoto

Uśmiechnęłam się i przyjęłam podarunek.
- Nic się nie stało, czasem zdarza się, że zajmujemy się czymś innym i zapominamy o innych rzeczach. Albo czujemy się w czyimś towarzystwie tak dobrze jakbyśmy znali się od lat.- Powiedziałam po czym uśmiechnęłam się do Makoto. Po chwili spojrzałam w górę i dostrzegłam jemiołę. Ucieszyłam się ponieważ akurat jej potrzebowałam do przyrządzenia naparu na nadciśnienie dla ojca. Niestety najniższe gałęzie wyrastały jakiś metr nad moją głową.
- Mógłbyś mnie podsadzić?- Zapytałam spoglądając na samca. Makoto kiwnął głową po czym pomógł mi dostać się na drzewo. Szybko dostałam się do rośliny i zaczęłam ścinać pędy. Nagle jednak poślizgnęłam się na kępce mchu i zaczęłam spadać. Od ziemi dzieliło mnie dobre kilka metrów a upadek z tej wysokości na pewno nie należał by do przyjemnych a w obecnej sytuacji zapowiadało się, że będę musiała odwiedzić wujka Merlina o ile uda mi się pozbierać.
<Makoto?>

Od Makoto Cd Elheminy

Miła była i to bardzo. Może i nie było niczego specjalnego dzięki czemu mógłbym się jej odwdzięczyć, ale poprosiła mnie o pomoc przy zbieraniu ziół. Przynajmniej teraz wiedziałem, że liście jakie na mnie wtedy upadły to zioła i inne rośliny lecznicze. Szedłem za nią, a gdy dotarliśmy do miejsca w którym mieliśmy zbierać dane zioła, od razu zacząłem od zadawania pytań. Pierwszą rośliną jaką się napotkałem to lubczyk. Wiedziałem, że można tego użyć w kuchni, ale że jest rośliną leczniczą. Zacząłem go zbierać, jednak największą uwagę przykuła mnie Elhemina, która zbierała żółte kwiaty.
- Dlaczego zbierasz kwiaty? - zapytałem się będąc bardzo ciekawy tego do czego służą i jakie mają zastosowanie.
- To jest mniszek lekarski zwany również mniszkiem pospolitym - uśmiechnęła się do mnie.
- A do czego służą te kwiaty?  - zacząłem kontynuować.
- Można zaparzyć z nich herbatę. Ma właściwości przeciwcukrzycowe i potencjalne przeciwnowotworowe. Mniszek lekarski wspiera też pracę wątroby... - słysząc to, zaciekawiło mnie to jeszcze bardziej.
Kontynuowaliśmy nasze zbieranie roślin do momentu w którym nasze torby zapełniły się po same brzegi.
- Może usiądziemy pod drzewem, aby chwile odpocząć? - zaproponowałem, a ona się zgodziła. Usiedliśmy w pod drzewem. Potężne drzewo dębu ochroniło nas przed promieniami słońca, które dzisiaj bardzo mocno grzało. Po chwili namysłu i przemyśleniu wszystkiego tego co się stało, przypomniało mi się, że jeszcze się nie przedstawiłem suczce. Załamałem się! Zawsze mało ogarnięty, a przedstawić by się wypadało. Spojrzałem się do okoła. Rosły koło nas kwiaty. Zerwałem kilka, aby chwilę po tym po kryjomu zrobić bransoletkę dla Elhelminy.
- Przepraszam, że się nie przedstawiłem wcześniej. Jestem Makoto - zacząłem nie pewnie, wyciągnąłem swoją dłoń w stronę Elheminy, aby podarować jej w ramach przeprosin bransoletkę z kwiatów. - To w ramach przeprosin - dodałem będąc zawstydzonym, zażenowany swoim zachowaniem.
<Elhelmina?>

Od Elheminy Cd Makoto

- Nie trzeba, w końcu to moja praca.- Odparłam po czym zaczęłam rozkładać zioła w suszarce.
- Chociaż byłoby miło gdybyś mógł mi towarzyszyć przy zbieraniu ziół. Zawsze brakuje mi rąk do przeniesienia wszystkich, które zebrałam a zapotrzebowanie na nie cały czas wzrasta.- Powiedziałam po czym spojrzałam na samca.
- Jasne, nie ma problemu.- Odparł samiec uśmiechając się. Wtedy rzuciłam mu dwie torby zielarskie, które wydobyłam z szafy i ruszyliśmy na ziołowe łowy. Chodziliśmy po terenach nieopodal zamku przez dobre kilka godzin szukając odpowiednich ziół.
- A to na co pomaga?- Zapytał pies wskazując na rosnący nieopodal lubczyk.
- Lubczyk? Pomaga przy chorobach układu moczowego, kucharze stosują go jako przyprawę i ponoć jest niezłym afrodyzjakiem, choć co do tego ostatniego mam spore wątpliwości, nigdy nie próbowałam.
<Makoto?>

Od Vlada CD Luna

Ta rozmowa zdecydowanie była dziwna. Tym bardziej, że miałem wrażenie, że Luna wymyślała tematy na poczekaniu.
- Ja muszę iść.- Powiedziałem po czym ruszyłem w stronę swojej komnaty. Po drodze wstąpiłem jeszcze do jadalni gdzie zebrała się już cała masa mieszkańców zamku w oczekiwaniu na kolację. Przy głównym stole siedziała już większa część mojej rodziny, nie było jedynie Morgany i Malaganta jednak oni już od dłuższego czasu jedli posiłki w swojej pracowni, z której wychodzili jedynie po zioła i wodę ze Źródła. Po chwili namysłu ruszyłem do stołu i zająłem miejsce pomiędzy Mihneą a pustym krzesłem. Dawniej zasiadała na nim Elisabetha ale po jej śmierci pozostało puste. Szybko zjadłem kolację składającą się z chleba i jakiegoś mięsa. Po kolacji poszedłem do swojej komnaty gdzie szybko wziąłem prysznic i położyłem się do łóżka żeby poczytać. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Podszedłem do nich a kiedy je otworzyłem zobaczyłem Lunę.
-Potrzebujesz czegoś?- Zapytałem spoglądając na nią.
<Luna?>

Od Makoto Cd Elheminy

Podszedłem do młodej panny, a gdy zapytałem się ona odwróciła się w moją stronę i nim się obejrzałem, wszystkie liście leżały na mnie. Nie wiem dokładnie co to za liście, ale już wiedziałem, że powinienem w jakiś delikatniejszy sposób zwrócić jej uwagę. Biała suczka zaczęła szybko zbierać liście, a nim się spostrzegłem to ona już miała je wszystkie pozbierane. Na szczęście okazała się być miłą damą i pomogła mi z moim małym problemem.
Ruszyłem za nią, a kilka minut później znaleźliśmy się naprzeciw jakiegoś domu. Weszliśmy do środka jak gdyby nigdy nic co mnie bardzo zaskoczyło. Oczywiście zapytałem się czy nikt nie ma nic przeciwko temu, że weszliśmy tak po prostu. Okazało się, że należało to do niej. Zrobiłem to co kazała, a gdy przyjrzała się mojej ranie ni stąd ni znikąd zniknęła. Nie było już widać  żadnego śladu po skaleczeniu. Byłem bardzo zaskoczony. Niby miała to w genach, ale wciąż mnie to zaskakiwało.
- Elhemina - powtórzyłem pod nosem jej imię. - Pasuje ci to imię, w sensie do twojej osobowości - uśmiechnąłem się w jej stronę.
- Dziękuję - odparła, a ja spojrzałem się na nią.
Po jej ramieniu chodziła mała biedronka. Zbliżyłem się do niej, aby ostrożnie zdjąć z niej małego towarzysza. Mając na palcu biedronkę, uśmiechnąłem się w stronę zwierzaka.
- Powinieneś bardziej uważać maluszku - zaśmiałem się i skierowałem się ku otworzonemu oknu. - No już, leć mały - wystawiłem swoją dłoń na zewnątrz, aby mała biedronka mogła na spokojnie odlecieć. - Czy mógłbym ci się w jakiś sposób odwdzięczyć za pomoc? - wróciłem do nowo poznanej suczki.

<Elhelmina?> ^_^

Od Kate

Kiedy się ubrudziłam była godzina szósta rano. Wstałam tego dnia dosyć wcześnie. Poleżałam jeszcze trochę w łóżku a później wstałam, umyłam się i ubrałam. Wyszłam z mojej komnaty i powoli wolnym kroczkiem poszłam do jadalni zjeść śniadanie. Gdy byłam już na miejscu, okazało się że śniadanie jeszcze nie gotowe więc poczekałam na korytarzu. Po kilkunastu minutach weszłam spowrotem do jadalni i już mogłam jeść. Kiedy zjadłam, wybrałam się na spacer po lesie. W lesie gdzieś wśród drzew śpiewały ptaki a wiatr szumiał w gałęziach. Dzień ten był przepiękny. Szłam powoli wsłuchując się w odgłosy lasu. Niedługo w tych odgłosach pojawił się odgłos szumiącej wody. Gdy wyszłam z drzew ujrzałam rzekę i siedzącego nad rzeką psa. Podeszłam i usiadłam obok psa.
- Dzień dobry, jak Pan ma na imię? - uśmiechnęłam się w stronę psa.
- Yinave, a Pani? - uśmiechnął się patrząc na mnie.
- Mów mi Rivia. - przedstawiłam się jednym z moich imion, których rzadko używałam.
<Yinave Armentu?>

Od Izayi Cd Vlad

- Jasne. Będzie to nasza mała tajemnica. - powiedziałem wychodząc. Dziadek najwidoczniej potrzebował odpoczynku tak więc zostawiłem go samego. Fakt, że mogę robić co chcę bardzo mnie zadowalał. W pierwszym momencie ruszyłem na salę balową, aby zobaczyć co tam się aktualnie dzieje. Na przyjęciu było sporo arystokracji i parę służących, którzy roznosili napoje. Typowy bal na królewskim dworze. W tłumie mignęła mi też poznana już Jessica. Nie za bardzo miałem ochotę z nią teraz rozmawiać, a w dodatku i tak była zajęta. Delikatnie się jednak do niej uśmiechnąłem kiedy na mnie spojrzała. Potem zająłem się już jedynie zabawą no i zdobywaniem informacji od reszty zaproszonych gości. Niestety nie zdobyłem żadnych cennych informacji, ale parę dam, a nawet paniczów zaczynało flirtować. Oczywiście wszyscy byli mniej więcej w moim wieku. Jakby co wiedzą gdzie mnie szukać. Pójść spać postanowiłem gdzieś koło jedenastej wieczorem, aby wstać jak najwcześniej. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo kiedy będziemy wracać, a chcę się jeszcze przejść po zamku. A nóż coś ciekawego się znajdzie.

>Vlad?<

Od Malaganta cd Rose

Wyszedłem z zamku żeby nazbierać ziół do nowych eksperymentów. Odkąd zostałem najwyższym czarownikiem ja i Morgana spędzaliśmy mnóstwo czasu szukając receptur na nowe eliksiry. Udało nam się odtworzyć już kilka receptur jednak wciąż byliśmy daleko od założonego celu. Razem z siostrą postanowiliśmy stworzyć eliksir dzięki któremu będzie można przywrócić życie zmarłym. Właśnie skończyły nam się zioła potrzebne do przygotowania substancji bazowej więc szukałem ich nad strumieniem.
- Dzień dobry, jestem Rose a ty?- Usłyszałem za plecami czyjś głos i odwróciłem się.
- Malagant.- Odparłem po czym spojrzałem na waderę. Można było ją uznać za ładną jednak zupełnie nie w moim guście.
<Rose?>

Od Luny Cd Vlad

- Mam pytanie, czy to dobrze że nasza sfora jest tak duża? - szybko coś wymyśliłam.
- Wady są takie, że jeżeli sfora jest duża to i jest dużo do roboty, a zalety są takie, że wtedy sfora szybko się rozwija. - Vlad trochę się zdziwił.
- A w co opłaca się angażować gdy ma się sforę? - wymyślałam tematy rozmowy.
- Trzeba po pierwsze zadbać o jedzenie i domy dla swoich podannych. Jak królestwo będzie coraz większe można zawierać sojusze i uczestniczyć w wojnach. - odpowiedział patrząc na mnie z zdziwieniem i ciekawością.
- Czemu się oto pytasz? - dodał.
- Bo jestem tego ciekawa. - szybko odpowiedziałam uśmiechając się.
<Vlad?>

Od Rose

Gdy się obudziłam, była godzina dziewiąta rano. Trochę zaspałam, ale nic dziwnego jeżeli przez większość nocy chodziłam po mojej komnacie z nadzieją że zasnę. Szybko wstałam z łóżka, umyłam się i ubrałam. Popatrzyłam jeszcze w okno zanim poszłam zjeść śniadanie. Wybiegłam na korytarz i pogalopowałam w stronę jadalni. Gdy nałożyłam już sobie jedzenie, rozglądałam się po otoczeniu w poszukiwaniu wolnego miejsca. Gdy popatrzyłam w lewo, zobaczyłam krzesło na którym nikt nie siedzi, gdy podniosłam wzrok wyżej zobaczyłam czarnego basiora siedzącego na przeciwko.
- Dzień dobry, mogę się dosiąść? - podeszłam i się spytałam.
- Oczywiście. - wilk uśmiechnął się po czym ja usiadłam na krześle.
~Jakiś czas później~
Wróciłam do swojej komnaty i położyłam się na łóżko. Myślałam o czasach h kiedy byłam jeszcze małym szczeniakiem. Przypomniała mi matka. W moich oczach pojawiły się łzy. Wzięłam chusteczkę i otarłam nią moje oczy. Wstałam z łóżka i popatrzyłam w okno. Po chwili namysłu wybrałam się na spacer po lesie.
~Jeszcze jakiś czas później~
Gdy byłam już w głębi lasu, usłyszałam wodę, jakby przez las przepływała rzeka. O chwili dotarłam na małą polanę przez którą przepływała mała rzeczka. Chciałam podejść do wody, ale zatrzymałam się, bo nad rzeką już ktoś był.
- Dzień dobry, jestem Rose, a ty? - spytałam się.
<Malagant?>

Od Vlada CD Izaya

Westchnąłem i spojrzałem na wnuka.
- Kiedy wrócimy powiesz matce o tym czego się dowiedziałeś ale ani słowem nie wspominaj o sposobie w jaki to zrobiłeś. Nie chcę żeby pomyślała, że jestem dla Ciebie kiepskim opiekunem.- Powiedziałem po czym klepnąłem go po plecach.
- Teraz rób co chcesz. Możesz wracać na bal, iść do siebie lub w każde inne miejsce. Ja tu zostaję.- Powiedziałem po czym położyłem się na łóżku. Byłem już strasznie zmęczony tą sytuacją a informacje o rodzicach Shibu jeszcze bardziej komplikowały sprawę. Jeśli przyślą mi dyplomatów lub co gorsza sami przyjadą z misją dyplomatyczną będę miał związane ręce bo dyplomatów trzeba przyjmować. Znacznie bardziej uśmiechała mi się perspektywa pozbycia się ich raz a porządnie niż rozmowy jednak nie miałem zbyt dużego pola manewru.
<Izaya?>

Od Izay cd Vlada

Usiadłem na wolnym fotelu i spojrzałem na dziadka.
- Nie mogę zagwarantować, że to w stu procentach prawda. Jednak raczej mnie nie okłamała. - zacząłem nie odrywając wzroku od staruszka. - Podobno moi dziadkowie z Japonii szukają Shibu. Chcą aby wyszła za niejakiego Haru. Podobno tylko tak uchronią się przed wojną. - powiedziałem. Nijak podobała mi się ta wizja, mamie pewnie też się nie spodoba.
- Od kogo to usłyszałeś? - spytał Vlad popijając nalaną sobie wodę.
- Od Jessiki, jednej ze służek. - odpowiedziałem przy okazji opowiadając pokrótce jak do tego doszło. Dziadkowi ufałem bardziej niż ojcu i wiedziałem, że nikomu nie wyjawi tego jak zdobyłem tą informację. Tym bardziej, że ten sposób przy mojej orientacji wydaje się być całkiem korzystny. I tak nigdy nie zakocham się naprawdę, a tak to będę miał z tego wszystkiego jakieś korzyści.

>Vlad?<

sobota, 30 czerwca 2018

Od Vlada Cd Luna

Cały dzień biegałem po zamku usiłując załatwiać szereg dyplomatycznych lub państwowych spraw, które nie mogły czekać do następnego dnia. Niestety goszcząc u siebie całą masę kandydatów na zięciów po prostu się wysiada. Jak się okazało moja najstarsza córka była całkiem niezłą partią. Nie zamierzałem jednak naciskać na nią i zmuszać do małżeństwa, miałem nadzieję, że znajdzie kogoś, kogo pokocha i będą szczęśliwi. Kiedy właśnie szedłem zerknąć co u niej trafiłem na Lunę.
- Hej! Czy teraz masz czas na rozmowę?
- Tak.- Mruknąłem mając nadzieję, że im szybciej z nią porozmawiam tym szybciej da mi spokój. Nagle znikąd pojawił się mój wnuk.
- Dziadku...- Zaczął ale kiedy zobaczył Lunę zamilknął.
- No Ty to nie masz nawet minimalnych szans. Jesteś dla Vlada zbyt nijaka, nawet ja bym Cię nie chciał.(bonusik od Izayi z pozdrowieniami) A z tobą Vlad pogadam, jak znajdziesz chwilę. - Powiedział po czym pomachał nam na pożegnanie i zniknął za rogiem.
- No więc o czym chciałaś porozmawiać?- Zapytałem nieco zirytowany.
<Luna?>

Od Vlada Cd Izaya

- Dobrze o tym wiem... - Mruknąłem spoglądając na wnuka. Rozejrzałem się po sali po czym gestem przywołałem do siebie Mihneę.
- Jeśli ktoś będzie pytał źle się poczułem i poszedłem  do siebie razem z wnukiem.- Powiedziałem po czym wyszedłem razem z wnukiem.
- Masz do niej absolutną rację. Jeszcze nigdy nie spotkałem takiej jędzy.- Mruknąłem po czym rozejrzałem się po korytarzu a kiedy okazało się, że nikogo na nim nie ma wszedłem razem z Izayą do pokoju.
- Siadaj. Powiedz czego się dowiedziałeś bo domyślam się, że to coś bardzo ważnego.- Powiedziałem po czym usiadłem obok wnuka i nalałem sobie wody.
<Izaya?>

Od Shili Cd Vlad

Gdy Vlad wyszedł z gabinetu, ja poszłam do mojej komnaty. Gdy byłam już w komnacie wyciągnęłam sztalugę i inne rzeczy potrzebne do malowania. Po trzydziestu minutach obraz był gotowy. Zostawiłam go do wyschnięcia i weszłam na zamkowy korytarz. Na korytarzu jak zwykle chodziły inne osoby. Od czasu do czasu można było nawet spotkać arystokrację noszącą stos papierów. Zeszłam po schodach i weszłam na dziedziniec. Na dziedzińcu, również wszystko tak jak zawsze. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam co robić. Trochę się przesto nudziłam. Myślałam o wybraniu się na spacer, ale jakoś jednak nie miałam ochoty. Wróciłam więc na korytarz. Gdy szłam przez korytarz zapatrzyłam się w ścianę, przez to nie widziałam, że idę prosto na kogoś i innego. Nagle upadłam. Gdy wstawałam głowa mnie trochę bolała.
- Witaj Vlad i przepraszam za to. - gdy już wstałam zobaczyłam Vlada i się uśmiechnęłam.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się. Wyglądał na zmęczonego i trochę smutnego.
- Dalej nie możesz zapomnieć o Elisabethie? - spytałam się po chwili.
- Tak. Nie mogę przestać o niej myśleć. Są zajęcia których podczas nich o tym nie myślę, ale to za mało. - Vlad jeszcze bardziej posmutniał.
<Vlad?>

Od Luny Cd Vlad

Vlad niestety nie zgodził się na rozmowę. Rozejrzałam się jeszcze po korytarzu i wybrałam się na spacer. Spacer odbywał się w lesie, przez co byłam gryzonia przez komary, ale zbytnio się tym nie przejmowałam. Po kilku minutach, w oddali usłyszałam szum wody, jakby przez las przepływała rzeka. Po kolejnych kilku minutach dotarłam na małą polanę, przez którą rzeczywiście przepływała rzeka. Odpoczęłam trochę nad rzeką i powoli wracałam do zamku. Wracając nazbierałam trochę ziół. Gdy dotarłam na zamkowy korytarz, rozejrzałem się dookoła i zobaczyłam Vlada.
- Hej! Czy teraz masz czas na rozmowę? - w mgnieniu oka pojawiłam się przed Vladem.
- Tak. - Vlad nie wyglądał na zadowolonego.
<Vlad?>

Od Elheminy Cd Makoto

Czy na prawdę wszyscy męscy przedstawiciele arystokracji z innych krajów muszą być aż tak nachalni a przy okazji tak niesamowicie źle wychowani? Przez ostatnie kilka godzin ojciec odprawił z kwitkiem już pięciu napalonych arystokratów, z pięciu różnych, położonych w zupełnie innych częściach świata krajów, którzy zachowywali się identycznie czyli innymi słowy ślinili się na mój widok niczym głodne buldogi widząc kawałek mięsa. Po spotkaniu z ostatnim z nich miałam już zupełnie dość towarzystwa męskiej części populacji toteż wyszłam zebrać nieco ziół. Do zamku wróciłam dopiero dwie godziny później dźwigając całą masę ziół.
- Przepraszam, ale czy mogę ci zająć trochę czasu?- Nagle zza moich pleców dobiegł mnie męski głos. Momentalnie odwróciłam się żeby zobaczyć kto czegoś ode mnie potrzebuje, a piramida ziół, którą niosłam zachybotała się niebezpiecznie i runęła na głowę nieznajomego.
- Oj wybacz. W czym mogę Ci pomóc?- Zapytałam szybko zbierając rozsypane zioła. 
- Miałem nieprzyjemne spotkanie z dzikiem. Szukam kogoś, kto pomógłby mi z raną.- Odparł samiec pomagając mi zbierać zioła.
- Chyba wiem, kto może Ci pomóc. Chodź za mną.- Powiedziałam po czym ruszyłam w stronę mojej pracowni. Kiedy tam dotarliśmy od razu położyłam zioła w rogu pomieszczenia i spojrzałam na mojego gościa.
- Połóż się tutaj.- Powiedziałam wskazując na niewielką kozetkę.
- Właściciel pomieszczania nie pogniewa się za to, że weszliśmy tu bez jego wiedzy?
- Nie. To mój gabinet.- Odparłam po czym podeszłam do rannego.
- Podwiń nogawkę.- Nakazałam po czym przyjrzałam się ranie.
- Nie jest groźna.- Stwierdziłam i przyłożyłam dłoń do jego nogi. Rana natychmiast się zasklepiła.
- I po sprawie.
- Jak to zrobiłaś?- Zapytał zdziwiony samiec.
- Taki bonus od genów. Nie jest to może moc tak silna jak Morgany czy Malaganta ale pomaga leczyć pacjentów. A zapomniałabym... Gdybyś szukał pomocy pytaj o główną zielarkę albo o Elheminę.- Powiedziałam uśmiechając się.
<Makoto?>

Od Shili Cd Yinave

- Do mojej komnaty. - uśmiechnęłam się do Yinave.
- A co tam będziesz robić? - spytał się ponownie.
- Malować obrazy, a później pójdę na obiad. Ja już pójdę. Pa! - uśmiechnęłam się na pożegnanie i poszłam do zamku. Gdy dotarłam na miejsce wyjęłam sztalugę, płótno i farby. Myślałam o namalowania autoportretu. Wzięłam się za malowanie. Jak zawsze na początku nic nie wychodziło, ale później było coraz
lepiej. Gdy skończyłam malowanie poszłam na obiad. Gdy miałam już nałożony posiłek, rozglądałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu wolnego siedziska. Po długiej chwili rozglądania się, zauważyłam stolik z wolnym miejscem na uboczu. Gdy podeszłam bliżej zobaczyłam Yinave.
- Hej Yinave! Mogę się dosiąść? - spytałam się uśmiechając.
- Oczywiście. - po czym usiadłam na krześle.
<Yinave?>

Od Izayi Cd Vlad

Dziadek chciał jak najszybciej to wszystko załatwić, najwidoczniej nie lubił Króla Osvata albo tego miejsca. Tutejszy władca jednak postanowił wystawić przyjęcie na cześć mojego dziadka. Mi to jednak odpowiadało, więcej spędzonego czasu tutaj to więcej informacji o tym miejscu.
- Jeśli Panicz pozwoli odprowadzę do komnaty. - powiedziała jedną ze służących, która do mnie podeszła.
- Bardzo chętnie. - odpowiedziałem z delikatnym uśmiechem. - No i wystarczy Izaya. - dodałem patrząc na blondynkę przede mną. Miała całkiem ładne niebieskie oczy, z których można było odczytać delikatny smutek.  Podczas drogi do komnaty dowiedziałam się, że jej imię to Jessica i ostatnio zostawił ją chłopak.  No i kiedy się dowiedziała, że jestem synem Shibu chciała powiedzieć mi coś ważnego. Stwierdziła jednak, że dostanę tę informację dopiero w komnacie, gdzie będziemy sam na sam. Trzeba przyznać, że z dziewczyną bardzo przyjemnie prowadziło się konwersacje. Jednak mocno mnie zaniepokoiła, kiedy wchodząc ze mną do jednego z pokoi i zakluczyła w nim drzwi.
- Jessica czemu nas tu zamknęłaś? - spytałem nieco podejrzliwie. To tylko rzuciła mnie na ogromne łoże i połączyła nasze usta. Nie odpychałem jej, stwierdziłem że tego potrzebuje, a ja i tak nic podczas tego nie czułem.
- Dasz mi trochę przyjemności, a ja Ci powiem coś całkiem interesującego. - powiedziała zmysłowym tonem. Kompletnie on na mnie nie działał, już dawno do mnie dotarło ze jestem aseksualny i aromantyczny. Jednak bardzo zależało mi na tych informacjach, a dla nich jestem w stanie nawet pozabijać moich najbliższych. Aczkolwiek to już w ostateczności.

~sceny~

Powoli więc zacząłem ściągać jej rajstopy, tak aby przypadkiem ich nie rozerwać. Do przyjęcia nie zostało zbyt dużo czasu, a przydałoby się wykąpać dlatego zdecydowałem się jedynie na zrobieniu dobrze Jessice. Był to pierwszy raz jak coś takiego robię więc nie byłem pewien ile mi to może zająć. Palcami niezajetej ręki sciaganymi rajstopami przejechałem po jej płatkach, aby zobaczyć jaka będzie reakcja. Już była mokra, tak więc musiała myśleć o tym już podczas drogi.
- Ktoś Ci chyba wpadł w oko. - powiedziałem odrzucając rajstopy gdzieś na bok.  Kciukiem zacząłem pocierać jej guziczek, a ręką która niedawno była zajęta rajstopami wsunąłem pod sukienkę aby dostać się do jej jędrnych piersi. Z ust Jessiki wydawały się ciche i delikatne jęki co świadczyło o tym, że podoba jej się ta zabawa. Po chwili postanowiłem jednak zmienić taktykę przez co byłem zmuszony zabrać ręce. Usłyszałem cichy jęk zawodu z ust niebiesko okiem.
- Zaraz będzie lepiej. - powiedziałem lekko ją całując w usta i powoli schodząc coraz bardziej w dół. Swoją zabawę z obcalowyeaniem skończyłem na jej dziurce i tam też zostałem, do momentu aż dziewczyna nie doszła.

~sceny~

- Twoi dziadkowie poszukują twojej matki. Chcą aby wyszła za Haru, ponieważ tylko tak mogą zakończyć wojnę. Będą chcieli odebrać ją za wszelką cenę, a powstrzyma ich jedynie śmierć. - powiedziała w końcu kiedy doszła do siebie i się ubrała.
- Bardzo przydatna informacja. - powiedziałem z asymetrycznym uśmiechem.  Jeszcze chwilę z nią powiedziałem, ale w końcu nadszedł czas aby się wyszukiwać.
- Izaya czy, powtórzymy to jeszcze kiedyś? - spytała niepewnie Jessica kiedy już otwierałem drzwi.
- Jeżeli tylko będziesz miała dla mnie coś wartosciowego, wystarczy że do mnie napiszesz. - powiedziałem po dłuższym namyśle i wyszedłem zostawiając ją samą.
Parę godzin później na balu zauważyłem Osvata z jego córką. Jak to miałem w zwyczaju lekko ich podsłuchałem. Kiedy tylko przestali rozmawiać odnalazłem Vlada. Na moje szczęście był sam.
- Ta twoja przyszła żona to tylko opakowanie ma ładne. - powiedziałem. Dobrze jednak wiedziałem do kogo to jest podobne.
- No i mam Ci coś ważnego do powiedzenia, ale to bardziej na osobności. - dodałem rozglądając się po tłumie.

>Vlad?<


OD Makoto DO Elhelminy

Z rana zawitałem do swojej uroczej siostrzyczki. Chciałem się z nią zobaczyć, ale jak zwykle nie znalazłem jej. Od jakiegoś czasu (mam na myśli, odkąd dołączyliśmy do sfory) to moja siostra jakby mnie unikała. Sam dokładnie nie wiedziałem czym się zajmuje, ale z pewnością dawała z siebie wszystko co tylko mogła. Jakby nie było to moja siostra. Dzisiejszego dnia zabrałem swoich uroczych uczniów na łąkę. Tam miałem zamiar im przeprowadzić lekcję na temat natury. Podać im wskazówki odnośnie rysowania i pokazać kilka trików. Wszyscy biegali do okoła szukając czegoś co mogli by namalować, gdy tylko pokazałem im co można wyczarować ze samego liścia. Każdy bawił się na całego, ale nie zapomnieli o swojej pracy do wykonania. Prace jakie dzisiaj otrzymałem, były nieziemskie. Wszyscy uczniowie - z resztą tak jak zawsze - świetnie sobie poradzili. W dodatku niektóre prace były dużo lepsze od innych stylów, które im pokazywałem.  Oczywiście wszystkie były wspaniałe, ale niektóre z nich naprawdę chwyciły mnie za serce. Dzięki tak zróżnicowanym technikom, mogłem na spokojnie stwierdzi kto się w którym stylu najbardziej odnajduje.
Wracaliśmy do centrum sfory, aby uczniowie bezpiecznie mogli odejść do domów. Może to nie już szczeniaki, ale zawsze dbałem o ich bezpieczeństwo, a oni to rozumieli. Idąc przez końcówkę łąki, nagle pojawiła się jakaś większa zwierzyna. Był to dzik. Kierował się wprost na jedną z moich uczennic. Nie myśląc, pobiegłem i tym samym ochroniłem ją przed zderzeniem ze zwierzęciem. Zadrasną mnie swoim kłem w nogę, ale obecnie pobiegł dalej.
- Czy nic panu się nie stało? - każdy zaczął się wypytywać, a ja uśmiechnąłem się w ich stronę.
- Dziękuję panu - powiedziała uczennica, którą ochroniłem przed poważnym zderzeniem.
- No już, nie smuć się! - pogłaskałem ją po głowie. - Powinniśmy już wracać, a ty mała nie zamartwiaj się tym. I to nie jest twoja wina - zaśmiałem się delikatnie, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Dotarliśmy do centrum, uczniowie się pożegnali ze mną oraz powiedzieli, że powinienem pójść ze swoją nogą do jakiegoś lekarza czy coś. Trochę była opuchnięta i sina, to udało mi się wywnioskować poprzez moją rozerwaną nogawkę od spodni. Mieli prawdę, gdyż bolała mnie coraz bardziej moja noga, jednak miałem pewien problem. Kompletnie nie wiedziałem, gdzie znajduje się ktoś kto mógłby mi pomóc! Moja orientacja leżała, nie to co u Raisy. Utykając na swoją lewą nogę zacząłem się rozglądać dookoła. Wtem napotkałem się na białą damę.
- Przepraszam, ale czy mogę ci zająć trochę czasu? - podszedłem do niej bliżej, tym samym stojąc za jej plecami.

<Elhelmina?>

Robin des Bois

Imię: Robin des Bois bardziej znany jako Robin z Locksley, Robin Hood lub Robin z Sherwood
Skróty: Nie ma potrzeby skracać imienia Robin nieprawdaż?
Data urodzenia: 23 maja
Wiek: 3 lata
Płeć: Pies
Stanowisko: Dowódca Łowców oraz Łuczników 
Charakter: No więc powiedzmy kilka słów o tym psie. Robin po pierwsze jest przebiegły. Gdyby nie to prawdopodobnie nie przeżyłby dwóch lat przewodząc Wesołej Kompanii w lesie Sherwood. Kolejnym z jego przymiotów jest spryt. Raczej nie łatwo wywieść go w pole ponieważ posiada niezłą intuicję. Może wydawać się psem nieprzystępnym jednak po dłuższej rozmowie zdanie o nim diametralnie się zmienia. Jest dość rozważnym psem jednak zdarza mu się zrobić coś bez zastanowienia a skutki takiego postępowania bywają opłakane. Nie jest on jakimś szczególnym nerwusem i większość przewinień wobec siebie czy innych traktuje z przymrużeniem oka. Są jednak takie których nigdy nie wybacza na przykład obrażanie suczek. Robin zawsze zachowuje się cicho więc nie powinno nikogo dziwić kiedy podczas rozmowy świśnie jakąś cenną rzecz. Robin posiadł również bardzo przydatną umiejętność wyceniania przedmiotów na oko. Ogólnie rzecz ujmując jest on psem towarzyskim i pomocnym, który raczej chętnie wyciągnie pomocną łapę.
Rodzina: 
  • Hrabia Ludwik des Bois - ojczym, który aż do śmierci był przekonany że Robin jest jego synem. Nie żyje
  • Lady Mari des Bois - matka, która chciała dać mężowi syna za wszelką cenę. Nie żyje\
  • Vlad III Palownik - Prawdziwy ojciec, którego Robin szanuje
Zakochana w: Zobaczymy co przyniesie los.
Partnerka: Nie posiada
Ex: Na poważnie był tylko z Lady Marion nie wie czy ich związek nadal jest ważny
Potomstwo: Brak
Aparycja:
  • Rasa: Mieszaniec owczarka niemieckiego i wilka
  • Wysokość: 70 cm
  • Waga: 40 kg
  • Wysokość po przemianie: 180 cm
  • Cechy szczególne: Cała masa blizn
  • Wygląd zewnętrzny: Wysoki pies o czarnym futrze i brązowych oczach. 
  • Głos: Nyco Lilliu
Historia: No więc rozpocznijmy tę nieciekawą historię. No więc była razu pewnego Mari, żona hrabiego des Bois. Jej mąż nie mógł mieć dzieci jednak nikt o tym nie wiedział więc wszyscy byli pewni że to Mari była niepłodna. Zrozpaczona suczka udała się po pomoc do lokalnej wiedźmy. Stara postanowiła pomóc hrabinie jednak pojawił się pewien kruczek. Elisabeth miała oddać wiedźmie najcenniejszą rzecz jaką hrabina obecnie posiada. Oczywiście Marii zgodziła się nie mając pojęcia że chodzi o jej męża. Kilka miesięcy później w zamku des Bois gościł nowy hospodar Vlad III. Wiedźma rzuciła na niego czar, pozbawiając świadomości. Skutek chyba można przewidzieć i kilka miesięcy później narodził się Robin. Radości nie było końca. Niestety kiedy Robin miał rok pies którego nazywał ojcem zmarł. Niedługo potem ciężko zachorowała matka Robina. Na łożu śmierci matka wyznała  mu że jego prawdziwym ojcem jest młody następca tronu. Robin początkowo nie wierzył temu jednak wiedźma, która pomogła jego matce w spłodzeniu Robina wyjaśniła wszystko młodzianowi. Zrozpaczony Robin wyruszył spełnić wolę ojczyma a po powrocie z podróży zastał rodzinny majątek w ruinie. Okazało się że Ludwik des Bois narobił sobie poważnych długów i przez te kilka miesięcy kiedy Robina nie było ludzie, którzy udzielali pożyczek ojczymowi Robina postanowili odebrać swą należność. Młody des Bois nie przejął się tym zbytnio. Wkrótce dołączył do grupy wyjętych spod prawa psów, którym w niedługim czasie zaczął przewodzić. Wtedy też spotkał Lady Marion o której łapę rywalizował z szeryfem Nottingham. Koniec końców Marion wybrała jego. Wśród kompanów spędził niemal dwa lata. Pewnego dnia jednak wpadł w pułapkę. Został aresztowany przez szeryfa Nottingham i dotkliwie pobity przez jego strażników. Kilku wiernych królowi strażników postanowiło zmusić Nottinghama aby poddał Robina uczciwemu procesowi przed królem. Nottingham w końcu się zgodził i odprowadzono Robina przed oblicze Vlada. Tam już czekała na niego stara wiedźma, która opowiedziała wszystko królowi, który uznał Robina.
Autor: KPV

Raisa

Imię: Raisa
Skróty: Rai | Sai
Data urodzenia: 18 sierpnia
Wiek: Już ma za sobą 3 lata
Płeć: Płeć piękna (suczka)
Stanowisko: Nekromanta | Morderca
Charakter: Charakterek to ona ma trochę... trochę... trochę ciężki do opisania, ale przedstawię ci ją w skrócie. Cicha, nie zna się za bardzo na uczuciach, problemy w pomaganiu innym, beznadziejna w sprawach kobiecych, o miłości nie wspominając... można by tak wymieniać w nieskończoność.
A teraz zacznijmy od początku. Jej imię zostało nadane dlatego, że odpowiada ono jej charakterkowi w jakimś tam stopniu. Może zacznijmy od tych złych cech charakteru suczki. Może nie złych, a bardziej tych mniej lubianych. Nie zna się za bardzo na wyznawaniu swoich uczuć. Sama się zastanawia czasami, jak to jest możliwe, że niektórzy potrafią od tak opowiedzieć o swoich uczuciach! Zna się na uczuciach, ale nie potrafi ich wydusić z siebie, gdyż nie często ufa innym. Zawsze woli w sobie wszystko tłamsić. To, że cicha jest można czasami do minusów zaliczyć, gdyż mało kiedy mówi o tym co idzie robić lub to co zamierza zrobić. Wiedzcie, że ona nie potrafi się odnaleźć w zespole. Woli zawsze wszystko sama na własną łapę robić. Nie często mówi prawdę, więc bądźcie pewni, że będzie w stanie was okłamać. Jeżeli chcesz z nią o czym pogadać, to nie zaczynaj tematu związanego z babskimi rzeczami. Ja to w ogóle nie kręci i sama się zastanawia co inne suczki widzą w plotkach, czy też opisywaniu innych psów... No to może trochę plusów przydałoby się przedstawić. A więc Raisa jest takim małym lekkoduchem, a swoje życie wiedzie beztrosko. Woli iść cały czas na przód i nie zatrzymywać się w miejscu. To nie dla niej. Uśmiechnąć się uśmiechnie. Pożartować sobie pożartuje, ale tylko na krótką chwilę. Woli zazwyczaj być sama. Nawet obecność brata przez dłuższą chwilę będzie jej przeszkadzać. Pomóc pomoże i to jak najbardziej. Nawet nie weźmie pod uwagę tego co może jej się stać. Zawsze jest sprawiedliwa, podejmie się zawsze jakichś wyzwań, ale na tym koniec. Nie lubi się kłócić i nawet nie miałaby zamiaru się w jakąś kłótnie wplątywać. Ma nerwy że stali, ale na widok jakiejś zadufanych osób w sobie, tych co znęcają się nad słabszymi,... do takich osób podchodzi wprost i bez żadnych wskazań podejdzie do takiej osoby. A co zrobi, to nikt się nie może spodziewać. Chyba opisałam ponownie jej wady, ops! Przepraszam, ale jej charakterek jest trochę skomplikowany, dlatego lepiej jest ja poznać osobiście...
Rodzina: Matka: Rei | Ojciec: Yuki | Starszy brat bliźniak ( starszy tylko o kilka minut): Makoto
Zakochana w: Wątpię, aby nastał taki dzień, ale gdy nadejdzie to będzie wtedy przełomowy czas dla niej...
Partner: Zero, nul... nie miała jeszcze szansy, aby kogoś poznać...
Ex: Nie ma, brak,...
Potomstwo: Najpierw jest potrzebny jej partner, a wtedy może coś z tego będzie...
Aparycja:

  • Rasa: Border collie
  • Wysokość: 52 cm
  • Waga: 18 kg
  • Wysokość po przemianie: 162 cm
  • Cechy szczególne: Ma kilka blizn, ale to raczej normalne dla kogoś takiego jak ona. Można zawsze poczuć od niej odrobinę lawendy, gdyż kocha te kwiaty.
  • Wygląd zewnętrzny: Biała sierść jaka posiada suczka jest długa oraz miękka w dotyku. Znajduje się co prawda na jej sierści kilka czarnych plam, ale one dodają jej tylko i wyłącznie uroku. Szare oczy zawsze chcą się czegoś dowiedzieć od ciebie, przenikają wprost przez ciebie. Szybkość i zdolność wyrobiła sobie poprzez treningi, które po dziś dzień wykonuje.
  • Głos: Nightcore

Historia: Letni poranek. Temperatura na termometrze wskazywała prawie trzydzieści cztery stopnie Celsiusza. Suczka imieniem Rei leżała sobie w chłodnym miejscu, gdzie wyczekiwała narodzenia swojego potomstwa. Jej partner Yuki tak samo wyczekiwał swojego potomstwa jak jego ukochana. Poród zaczął się, a na świat przyszedł pierwszy szczeniak. Piętnaście minut później na świat przyszło drugie szczenie. Pierwsze szczenię nazwali Makoto, które oznacza szczerość, prawdę. Drugiemu szczeniakowi nadali imię Raisa, oznacza ono beztroską, niefrasobliwą osóbkę. Szczenięta dorastały w domu w którym panowały srogie zasady jednak rodzice okazywali im w pełni swoją miłość. Przynajmniej tak było tylko w stosunku jej brata. Każdy zapewne podziwiał rodziców i ich syna, jednak nigdy swojej córki. Gdyby nie to, że urodziła się taka słaba, bezużyteczna w dodatku nie nadawała się do niczego. Zawsze to słyszała. Zazdrościła swojemu bratu, ale gdyby nie on to nie doszłaby do takiej osoby jaką jest teraz. To dzięki niemu zdecydowała odejść, a ostatecznie znaleźli miejsce do którego mogą należeć bez jakichkolwiek wskazań.
Autor: fopa12 ➡ howrse | @Tsuki#1392 ➡ discord

Makoto

Imię: Makoto
Skróty: Miki | Mako | Otuś
Data urodzenia: 18 sierpień
Wiek: Nasz Makoto ma 3 lata już na karku tak jak jego siostra bliźniaczka.
Płeć: Pies i nie pomyślcie, że jest on swoją siostrą
Stanowisko: Psycholog, Nauczyciel sztuki
Charakter:  Nasz Makoto jest przeciwieństwem swojej siostry. Jest otwarty na wszystkich i wszystko. Zaufa drugiemu psu od razu, bez chwili zastanowienia się co jest drobnym minusem, w dodatku jego siostra musi się tylko o niego niepokoić. Spokojny w dodatku mało kiedy, prawie wcale nie można go wyprowadzić z równowagi. Woli żyć w zgodzie ze wszystkimi niż w kłótni. Gdyby coś takiego się stało to dręczyło bo go to cały czas. Gdy jego przeprosiny nie zostaną przyjęte to wtedy może nawet popadnąć w depresję. Kocha zwierzęta i rośliny. Zawsze stawia na prawdę i nie kłamie wcale, może od czasu do czasu. Nie zna się na żartach w dodatku mało kiedy przyznaje się do tego.
Taka ciepła kluseczka posiada swoje zasady, które przestrzega i ich nie złamie. Kiedy ma milczeć, będzie milczeć, ale on wyczekuje tego też od ciebie... takie jak i inne zasady ma przyswojone i nigdy ich nie złamie. Potrafi się rozzłościć, ale mało kiedy spotykane, no chyba że dotyczy to obrony słabszej osoby lub jego ukochanej siostrzyczki. Co do swojej siostry to kocha ją ponad wszystko i zrobi dla niej wszystko. Można powiedzieć, że ma syndrom młodszej siostrzyczki.
Rodzina: Matka: Rei | Ojciec: Yuki | Młodsza siostra bliźniaczka Raisa
Zakochany w: Wszystkie Panie są urocze, jednak w jego sercu wciąż nie zaistniała żadna prócz jego siostry...
Partnerka: W obecnym czasie to nikt, ale kto wie...
Ex: Nie był z nikim jeszcze jak dotychczas...
Potomstwo: Może nadejdzie kiedy taki szczęśliwy dzień...
Aparycja:

  • Rasa: Border collie 
  • Wysokość: 55 cm
  • Waga: 20 kg
  • Wysokość po przemianie: 165 cm
  • Cechy szczególne: To co go wyróżnia od swojej siostry to kolor oczy. W jego przypadku swój kolor oczu odziedziczył po matce, które jak on ma delikatnie brązowe oczy. Na jego lewym uchu (lewe ucho tak jak się patrzysz na zdjęcie) ma czarną plamkę, której jego siostra nie posiada.
  • Wygląd zewnętrzny: Biała sierść jaką posiada Makoto jest długa oraz miękka w dotyku. Znajduje się co prawda na jego sierści kilka czarnych plam, ale one dodają jemu tylko i wyłącznie uroku tak samo jak i jego siostrze. W jego brązowych oczach można zawsze zobaczyć piękne ogniki, które zawsze wesoło tańczą.
  • Głos: Bruno Pelletier

Historia: Letni poranek. Temperatura na termometrze wskazywała prawie trzydzieści cztery stopnie Celsiusza. Suczka imieniem Rei leżała sobie w chłodnym miejscu, gdzie wyczekiwała narodzenia swojego potomstwa. Jej partner Yuki tak samo wyczekiwał swojego potomstwa jak jego ukochana. Poród zaczął się, a na świat przyszedł pierwszy szczeniak. Piętnaście minut później na świat przyszło drugie szczenie. Pierwsze szczenię nazwali Makoto, które oznacza szczerość, prawdę. Drugiemu szczeniakowi nadali imię Raisa, oznacza ono beztroską, niefrasobliwą osóbkę. Szczenięta dorastały w domu w którym panowały srogie zasady jednak rodzice okazywali im w pełni swoją miłość. Rodzice zawsze patrzyli na Makoto, który zdawał sobie z tego sprawę. Nie chcąc sprawiać problemów więcej swojej ukochanej siostrze postanowił odejść, gdy miał półtora roku. Plan się nie powiódł, gdyż jego mała siostrzyczka sama postanowiła to zrobić z wyprzedzeniem jego samego. Rodzice nie za bardzo się tym przejęli. Stwierdzili sami, że taka wyprawa się jej przyda, gdyż nabierze ducha walki. Makoto nie mogąc się z tym pogodzić, wyruszył od razu w poszukiwaniu swojej siostrzyczki. Znalazł ją. Jednak to co zobaczył na swoje oczy nie zapomni do końca swoich dni. Sforę odnaleźli tuż po tym jak uzgodnili, iż nie wrócą do rodziców.
Autor: fopa12 ➡ howrse | @Tsuki#1392 ➡ discord

piątek, 29 czerwca 2018

Od Vlada Cd Izaya

Izaya szczerzył się od ucha do ucha. Nie dziwiłem mu się, to mogło być dość fascynujące. Spojrzałem na lustro i ujrzałem w nim swój ludzki wygląd. Wyraźnie się postarzałem, widać było już nawet dwa, spore pasma siwych włosów. Weszliśmy do sali tronowej Osváta a naszym oczom od razu ukazała się postać króla, jego córki jednak nigdzie nie było widać.
- Nie oddalaj się...- Mruknąłem do wnuka po czym podszedłem do władcy.
- Witaj Osvácie. Może przejdziemy od razu do rzeczy?- Zapytałem mając nadzieję, że król pozwoli nam szybko to skończyć.
- Po co ten pośpiech? Wieczorem mamy bal na twoją cześć Vlad. Do zobaczenia, służba zaprowadzi was do waszych komnat.

Justyna kilka godzin później
Rozejrzałam się po sali balowej w której odbywał się bal na cześć prawdopodobnie mojego przyszłego narzeczonego. Był stary, jednak co tu dużo mówić potężny. Nikt do tej pory nie pokonał Mehmeda II a Vlad własnoręcznie wbił sułtana na pal. Ja jednak wolałam młodszych. Znacznie lepszą partią byłby jego najstarszy syn jednak podobno był już zajęty.
- Twój przyszły mąż jest wielkim wojownikiem.- Powiedział ojciec podchodząc do mnie.
- Wolę młodszych, on jest stary a poza tym nie będę jego pierwszą żoną. Nawet jeśli ten staruch da mi syna, to będzie on dopiero szesnasty w kolejce do tronu.- Mruknęłam sfrustrowana
- Dwudziesty ósmy według nowego zarządzenia Vlada. Dziedziczyć może każdy uznany przez władcę potomek.
- No sam widzisz. Do tego jest raczej niezbyt rozmowny i z tego co słyszałam wiecznie pracuje.
<Izaya?>

Od Vlada Cd Shila

Odpisałem na kolejny list i oparłem się o krzesło. Spojrzałem na zegar, który właśnie wybijał trzecią po południu.
- Wybacz ale muszę iść. Jestem umówiony.- Powiedziałem po czym złapałem największą stertę listów i ruszyłem w stronę gabinetu Galesa.
- Gales bądź tak miły i odpisz na nie za mnie, oczywiście odmownie.- Powiedziałem po czym położyłem listy na biurko i wyszedłem. Ruszyłem w stronę lasu gdzie zazwyczaj odbywały się nasze treningi.
- Sorcier, Mihnea gotowi?- Zapytałem spoglądając na synów.
- Jasne tato.- Powiedział starszy z basiorów po czym rzucił mi jeden mieczy.
- No to panowie trzeba poćwiczyć.- Powiedziałem po czym rozpoczęliśmy trening.
<Shila?>

Od Izayi Cd Vlad

W sumie strasznie mnie zżerała ciekawość. Jaki jest ten król do, którego jedziemy, jak to wszystko przebiegnie no i jak wyglądam w formie człowieka. Tereny jak to tereny, ani jakoś zachwycające, ani też obrażające. Bardziej chciałem zobaczyć zamek i mieszkańców. Po długim czasie jazdy i patrzenia w okno dojechaliśmy do murów. Miasteczko było pełne ludzi, a niedaleko na wzgórzu piętrzył się ogromny kamienny zamek. Kiedy wyszliśmy z powozu, ludzie patrzyli na nas niepewnym wzrokiem, przez co na moim łyżeczki pojawił się delikatny asymetryczne uśmiech. Chętnie bym z kimś porozmawiał, poznał parę soczystych sekretów tego miejsca. No ale nie po to tutaj przyjechaliśmy i raczej w tej formie ode mnie uciekną. Tak więc ruszyłem za Vladem w stronę największej budowli, czyli zamku. Dopiero po przekroczeniu jego bram, zmieniliśmy swoje postacie na typowo ludzkie. W lustrze, które było na korytarzu zobaczyłem swoje odbicie. Krótkie kruczoczarne włosy no i czerwone oczy bardzo mi się spodobały. Miałem też skośne oczy, co zapewne zawdzięczam Japońskim genom po mamie.

<Vlad?>

Od Vlada Cd Izaya

Kolejny rok przynosi kolejne zmiany. Mam już na karku dziewięć lat, prawie połowę życia za sobą i dwadzieścia siedem szczeniąt, które posiadają moje geny. Do tego ostatnio zostałem dziadkiem. Czułem się coraz starzej i to poczucie nie było miłe. Do tego jeszcze Osvát coraz bardziej naciskał na ślub z swoją córką. Niestety mimo że nie chciałem się żenić wydawało się to jedyne rozsądne rozwiązanie ponieważ Osvát zaczął grozić nam wojną. Izaya pojawił się na dziedzińcu punktualnie, zaraz po wschodzie słońca. Wsiadłem do powozu, za mną mój wnuk, trzech synów i dwie córki. Mihnea i Sorcier od razu usadowili się naprzeciw siebie by zagrać w szachy, Malagant i Morgana zaczęli rozmawiać na różne magiczne tematy, Elhemina zaczęła wyszywać, co niegdyś z takim upodobaniem robiła jej matka a ja spojrzałem na wnuka.
- Izaya jedziemy na dwór naszego sąsiada... Król Osvát bardziej lubi swoją ludzką formę więc prawdopodobnie wszyscy będziemy wyglądać jak ludzie. Nie zdziw się.- Powiedziałem spoglądając na niego na co szczeniak skinął głową. Głupio się czułem w tej sytuacji. Raczej żadne z nas nie paradowało w zamku jako ludzie, nikt nie był do tego przyzwyczajony. Spojrzałem za okno, z którego rozciągał się widok na mijane przez nas tereny. Wjechaliśmy właśnie na tereny prawdopodobnie mojego przyszłego teścia.
<Izaya?>

Postać Miesiaca

W tym miesiącu aktywność była marna toteż ściągniemy nieco opek z powszedniego. Postaciami miesiąca zostają... Vlad i Shibu!


Nagrody pozostają takie jak miesiąc temu 500 pkt. doświadczenia i 800 monet.

Od Izayi

Moje rodzeństwo jak zwykle ganiało się na jakiejś polance, a ja siedziałem z mamą pod drzewem. Ojciec miał coś do roboty w zamku, przez co nie było to tutaj z nami.
- Zachowujesz się jak ja w twoim wieku. - powiedziała suczka patrząc na mnie.
- Mamy tylko trochę inne powody. - dodałem. Znałem jej historie, tak jak całe moje rodzeństwo i parę osób. Powiedziałem tak jeszcze chwilę obserwując otoczenie, po czym wstałem. Chciałem udać się do dziadka, może on robi coś ciekawego. Spotkałem to na dziedzińcu gdzie rozmawiał z jakąś służącą. Jak na kulturalnego psa przystało poczekałem aż zakończy swoją rozmowę. Nie omieszkałem jednak lekko podsłuchać.
- Witaj Vlad. Przypadkiem usłyszałem, że jedziesz na rozmowę dyplomacją. - powiedziałem z udawana skruchą. Ten tylko lekko się uśmiechnął i pokręcił głową.
- Już nie udawaj i mów o co Ci chodzi. - powiedział przekrecajac głowę.
- Mógłbym pojechać z tobą, no bo...  Tutaj jest coraz bardziej nudno. - poprosiłem z nadzieją, że się zgodzi. O Shibu nie trzeba było się martwić, z królem puści mnie wszędzie. Wiadomo jesteśmy rodziną, a w dodatku dziadkowi mama ufa prawie tak bardzo jak ojcu.
- Porozmawiaj jeszcze z matką i jak się zgodzi bądź gotowy jutro rano. - powiedział z cichym westchnięciem. Po jego pysku było jednak widać, że cieszy się z mojej obecności. Ja natomiast skinąłem jedynie łepkiem.
- To do jutra dziadku. - powiedziałem odchodząc. Nazywałem to tak jedynie w żartach, wiedziałem że za tym nie przepada. A ja i tak wolałem mówić wszystkim po imieniu.

>Vlad?<

Od Vlada Cd Luna

Życie lubi dawać w kość. Wojna wyczerpała kraj tak bardzo, że musiałem solidnie się namęczyć żeby przywrócić normalne funkcjonowanie a i tak wciąż było mnóstwo roboty. Tereny przyłączone do kraju po wygranej były w złej kondycji, Mehmed wcale o nie nie dbał. Znowu wróciłem do mojego zwyczaju pracy ponad siły, z którego zrezygnowałem ponad dwa lata temu, czego z jednej strony wymagała sytuacja a z drugiej po prostu praca odciągała mnie od myślenia o Elisabethcie. Jedynym problemem, który wynikał z sytuacji w której już od dłuższego czasu spałem po trzy, cztery godziny na dobę było to, że czasem zdarzało mi się przysnąć w niezbyt odpowiednim momencie. Do tego jeszcze cały czas ktoś czegoś ode mnie chciał, co szczerze mówiąc bardzo przeszkadzało mi w projekcie nowej organizacji królestwa, która bardzo ułatwiłaby mi kontrolę nad tak dużym obszarem. Wyszedłem właśnie z gabinetu żeby zanieść cały stos papierów do przejrzenia Syriuszowi ponieważ sam już ledwie dostrzegałem litery, a wszystkie fragmenty dopisane drobnym druczkiem były na tyle ważne że wolałem oddać część roboty przyjacielowi niż ściągnąć jakieś kłopoty na kraj. W tym właśnie momencie papiery rozleciały się a obok pojawiła się Luna, która pomogła mi zbierać papiery.
- Wybacz jednak jestem strasznie zajęty i nie mogę rozmawiać.- Powiedziałem po czym odszedłem w stronę gabinetu Syriusza.
<Luna?>

Postarzanie

Dzisiaj odbywa się kolejne postarzanie. Dorastają szczenięta Alf z drugiego miotu oraz potomstwo Bet. Shibu rodzi wcześniej w związku z zażyciem eliksiru, jej młode zostają postarzone o rok.

Shibu rodzi!

Imię: Moyses
Skróty: Brak
Data urodzenia: 29 czerwca
Wiek: Rok
Płeć: Pies
Przyszłe stanowisko: Jako najstarszy syn delt zostanie dziedzicem delt
Charakter: - w budowie -
Rodzina: Jest tak ogromna, że nie jest w stanie całej jej spamiętać. Ma rodziców Mirczę i Shibu oraz rodzeństwo.
Dziewczyna: Brak
Historia: Urodzony w sforze
Autor: paulinagrzelak01
Imię: Ezechiel
Skróty: Brak
Data urodzenia: 29 czerwca
Wiek: Rok
Płeć: Pies
Przyszłe stanowisko: Poseł
Charakter: - w budowie -
Rodzina: Jest tak ogromna, że nie jest w stanie całej jej spamiętać. Ma rodziców Mirczę i Shibu oraz rodzeństwo.
Dziewczyna: Brak
Historia: Urodzony w sforze
Autor: KPV
shikoku--primitive Japanese breed, resembles wolf/Shiba Inu cross via @KaufmannsPuppy
Imię: Jest dumnym posiadaczem imienia Izaya. Jego brzmienie pochodzi od biblijnego Izayasza. Jest to jednak japońskie imię oznaczające "ten, który ogląda tłum".
Skróty: Czasami przedstawia się jako Kanra lub Nakura.
Data urodzenia: 29 czerwca
Wiek: 1 rok
Płeć: Pies
Przyszłe stanowisko: Od momentu kiedy dziadek zabrał go na rozmowy dyplomacyjne, chce zostać właśnie dyplomatą.
Charakter:  Na pierwszy rzut oka wydaje się być szczerym, przyjacielskim no i towarzyskim psem. Prawda jest jednak nieco inna. Izaya potrafi kłamać wprost perfekcyjnie i nigdy tego po nim nie widać. Trzeba znać jego sekrety i samego psa, aby wiedzieć kiedy udaje. Prawdą natomiast jest fakt o byciu towarzyskim. Nie ma problemów w kontaktach z innymi. Mimo tego często siedzi na uboczu. A dlaczego? Odpowiedzią na to pytanie, jest jego imię. Uwielbia obserwować innych, ich reakcji oraz sposób bycia. Uwielbia zdobywać wszelkiej maści informacjie o innych osobach, ale i miejscach. Zadowolić to może nawet twój ulubiony kolor. Często zadaje masę pytań, kiedy widzi że nie irytuje to jego rozmówcy. Jest to bardzo elastyczne stworzenie i dopasowuje się do kształtu rozmowy, tak aby coś na niej zyskać. Dla informacji oraz wpływów jest w stanie dojść nawet po trupach, jednak jego rodzina i przyjaciele zostaną tymi trupami w ostateczności. Jest on sprytnym i inteligetnym stworzeniem, dlatego chcąc do czegoś dojść robi to tak aby nie stracić tych, na których mu naprawdę zależy. W dodatku mało komu ufa, do tego nielicznego grona można zaliczyć jego matkę i dziadka. W dodatku Nakura uwielbia się uczyć jednak woli to robić samodzielnie.
Rodzina: Jego rodzina jest dojść spora. Wystarczy Ci wiedzieć, że jego ojcem jest Mircza, a matką Shibu.
Dziewczyna:  No na pewno. Nikomu jednak nie zabraniamy próbować.
Historia: Urodził się w Wallachia Dogs jako jeden z synów Deltowskiej pary.
Autor: Akuma[HW], wikusia1331@gmail.com
Imię: Estera
Skróty: Brak
Data urodzenia: 29 czerwca
Wiek: Rok
Płeć: Suczka
Przyszłe stanowisko: Lekarz
Charakter: - w budowie -
Rodzina: Jest tak ogromna, że nie jest w stanie całej jej spamiętać. Ma rodziców Mirczę i Shibu oraz rodzeństwo.
Chłopak: Brak
Historia: Urodzona w sforze.
Autor: paulinagrzelak01
Znalezione obrazy dla zapytania hokkaido inu szczeniak
Imię: Rut
Skróty: Brak
Data urodzenia: 29 czerwca
Wiek: Rok
Płeć: Suczka
Przyszłe stanowisko: ---
Charakter: - w budowie -
Rodzina: Jest tak ogromna, że nie jest w stanie całej jej spamiętać. Ma rodziców Mirczę i Shibu oraz rodzeństwo.
Chłopak: Brak
Historia: Urodzona w sforze.
Autor: Konikowo05
timbercreek irish wolfhounds puppies | PUPPIES. I will have one soon very soon
Imię: Rebeka
Skróty: Brak
Data urodzenia: 29 czerwca
Wiek: Rok
Płeć: Suczka
Przyszłe stanowisko: Goniec
Charakter: - w budowie -
Rodzina: Jest tak ogromna, że nie jest w stanie całej jej spamiętać. Ma rodziców Mirczę i Shibu oraz rodzeństwo.
Chłopak: Brak
Historia: Urodzona w sforze.
Autor: KPV