Przez ostatnie dni praktyczne nie wychodziłam z mojego ciemnego pokoju. Miałam dosyć własnego życia, jednak nie potrafiłam z nim skończyć. Żyłam praktycznie da jednej osoby, a dokładniej dla Mirczy. Mieliśmy wrócić i się pobrać, ale nie czekał nas pogrzeb. Co z tego że jej nie znałam zbyt dobrze, a ona nie znała o mnie prawdy. Tak czy siak była dla mnie jak matka, a teraz jej nie było. Cicho westchnęłam parząc przez okno, nie miałam na nim czarnych zasłon, wystarczy że prawie cały pokój taki jest.
- Kurwa, czemu zabierasz mi wszystko w tak okrutny sposób. - krzyknęłam przewracając z parapetu wazonik z kwiatami od Mirczy. Chciał mnie nimi pocieszyć, jednak niezabardzo mu to wyszło. Momentalne z moich oczy pociekły łzy, a raczej ich potok. Ostatnio ryczałam zbyt często, tym bardziej jak dla mnie. Potrzebowałam rozmowy, trzeźwej rozmowy. Bez słuchania, że wszystko będzie dobrze. Do głowy przyszedł mi jedynie ojciec. Powoli wyszłam ze swojej komnaty i ostrożnym rokiem ruszyłam do ojca. Byłam zmęczona, bo dawno nic nie spożywałam, jednak mój organizm bardzo usilnie nie przyjmował czegokolwiek, nawet mikstur od Merlina, które przynosił mi Mircza, tak samo z jedzeniem. Po paru minutach doszłam do gabinetu ojca i po cichym pukaniu otworzyłam drzwi.
- Mogę Ci w czymś pomóc córko?- zapytał a w jego oczach pojawiły się łzy.
- Ja. - nawet nie wiedziałam co powiedzieć - Sama ne wiem. Powoli mam tego wszystkiego dosyć. Potrzebuje trzeźwej rozmowy, bez słuchania, że wszystko będzie dobrze. Bo od moich narodzin, bardzo mało rzeczy jest kurwa dobrze. Moje życie to jedna wielka spierdolina. - powiedziałam. Wiem, że nie powinnam używać takiego słownictwa, tym bardziej przy ojcu, ale już nie potrafiłam wytrzymać. Ten jednak zamiast się na mnie zdenerwować, patrzał z lekko zdziwionymi oczami.
- Nie powiem ci czegoś takiego. Szczerze to sam jestem tym wszystkim załamany.. - nic więcej nie usłyszałam, ponieważ nieprzytomna osunęłam się na łapach. Ewidentnie mojemu ciału brakowało energii, którą miała bym gdyby ne wymioty przy prawie każdym kęsie i łyku.
> Vlad-san?<
329słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz