sobota, 12 maja 2018

Od Shili

Dziś skończyła się wojna, którą wygraliśmy. Widziałam jak uczestniczy bitwy wjeżdżali na koniach do zamku. Na czele jechał generał armii, za nim dowódcy. Wszyscy hucznie ich witali. Nagle generał zsiadł z swojego konia i podszedł do kogoś.
- Gdzie moją żona? - zapytał się. Najwyraźniej zauważył że jej tu nie ma.
- Panie... - nie chciał odpowiedzieć. Może coś się stało dla królowej? Jeszcze nic na ten temat nie wiedziałam.
- Gdzie?! Coś się stało? - zrobił zmartwioną minę.
- Panie... - dalej nie chciał nic mówić. Wtedy król stracił cierpliwość. Szybko pobiegł w kierunku drzwi do pałacu. Kiedy biegł przewrócił mnie. Upadłam na ziemię. Wstałam i pogłaskałam ręką głowę, trochę mnie bolała. Podszedłam do tego samego samca do którego, podszedł samiec Alfa.
- Co się stało z królową? Jestem tu nowa, dlatego jeszcze nic nie wiem. - zapytałam się.
- Ona nie żyje... - westchnął. Po moim policzku poleciała łza, potem druga. Współczułam. To przecież okropne. Pół godziny później postanowiłam pójść do króla. Przed drzwiami zobaczyłam straży, którzy stali na baczność. Otworzyłam jedno skrzydło drzwiowe. Weszłam do sali tronowej, siedział tam na tronie król.
Wpatrywał się w ścianę, mrugając przy tym oczami. Po jego twarzy płynęły jeszcze łzy. Ukłoniłam się i powiedziałam:
- Dzień dobry Panie, współczuję. Też kiedyś straciłam bliską mi osobę. To okropne uczucie. - spojrzałam na niego, wyglądał jakby wogule nie zauważył mojej obecności.
- Ale to przejdzie prędzej albo później. Nie może pan się poddawać. - kontynuowałam. Coraz bardziej płakałam. Nawet nie znałam tej osoby, ale czułam się jakby ją kochałam, jakby była moją matką. W końcu po długiej chwili mojego płaczu król popatrzył na mnie i powiedział:
<Vlad?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz