- Nie słuchałeś się mnie? - popatrzyłam na niego.
- Tak, tylko... - najwyraźniej kłamał.
- Powiedz prawdę. - mruknęłam. Nie lubiłam, gdy ktoś mówił fałsz.
- Nie słuchałem... Wybaczysz mi? - spojrzał na mnie z błaganiem w oczach.
- Oczywiście, ale następnym razem słuchaj uważnie. Nie lubię czegoś takiego. - powiedziałam to poważnie.
- Obiecuję. O czym teraz mówimy? - próbował zmienić temat.
- Jaką masz rodzinę? Moja matka miała na imię Shima, ojciec Stone i bracia: Mikado, Puc, Bursztyn. - spytałam się, przedstawiając moją rodzinę.
- Moja matka to: Ja - woon, ojciec Ji - woo, siostry: Carmen, Ki - ja, Hasha. - wymienił członków swojej rodziny, po czym uśmiechnął się. Nagle powiało chłodnym wiatrem.
- Ale zimno! - przytuliłam się do siebie, próbując ogrzać się.
- Mi nie jest zimno. Choć! - miał na sobie jakąś narzutę, pożyczył mi kawałek.
- Dzięki. Wracajmy, robi się ciemno. - powiedziałam i razem szliśmy kręta ścieżką. Wtedy zrobiło się bardzo ciemno. (Teraz dopiero zauważyłem że kadali przez cały dzień)
- Nie widzę drogi. - Yinave próbował coś jeszcze zobaczyć, ale mu się nie udało.
- Ja też nie. Masz przy sobie latarnie czy coś takiego? - zapytałam się, zaglądać do kieszeni, czy przypadkiem ja mam.
- Nie, a ty? - zmartwił się.
- Nie. O kurcze. - również się zmartwiłam.
<Yinave Armentu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz