To jest straszne... Zawsze tak mówię, ale teraz cię ostrzegam. Cofnij wzrok póki możesz!
Mimo, iż to było wspominane już wiele tysięcy razy przez wiele tysięcy mieszkańców to i tak muszę zacząć od właśnie tego. Wojna się skończyła. Owszem, skończyła się, ale radość z tego wydarzenia przyćmiła żałoba i rozpacz z powodów powszechnie znanych. Nie będę tego tematu teraz zbytnio rozwijać, bo jakie są fakty chyba każdy wie.
W tym momencie akurat kręciłam się po mojej komnacie zastanawiając się co mam ze sobą począć. Zdarzało się to dosyć często, bo odkąd skończyła się wojna, na dworze zdecydowanie brakowało odpowiadających mi obowiązków. Owszem, miałam tam jakieś, ale nie za dużo. Nie lubię siedzieć bezczynnie, więc robiłam sobie krótkie spacery i usilnie próbowałam przejąć obowiązki pewnych leniwców, lecz oni i tak znajdywali w sobie tyle silnej woli, by mi odmówić i sami wziąć się do pracy. Tak więc, gdy wszystkie miejsca na zamku i w jego pobliżu obeszłam kilkakrotnie, wróciłam do komnaty. Lecz nadal nie mogłam sobie znaleźć godnego zajęcia, a było jeszcze zbyt wcześnie by iść rzucić się na łóżko i zasnąć snem głębokim. Gdy zrobiłam już kilka rundek po komnacie, usiadłam na jakimś krześle w rogu pokoiku i zaczęłam rozmyślać na temat rzeczy ważnych i ważniejszych, a także kompletnie nieistotnych. Gdy tak się wpatrywałam w jakiś bliżej nieokreślony punkt na suficie, usłyszałam szczęk otwieranych drzwi i lekkie kroki na posadzce. Opuściłam głowę i gdy ujrzałam zbliżającego się Neda automatycznie się uśmiechnęłam. Ostatnio z rzadka spędzaliśmy razem całe dnie, bo i Ned miał cały plan dnia zawalony, a akurat w jedyny dzień, kiedy miał jako takie wolne, ja musiałam wypełnić misję.
- Właśnie się zastanawiałam, kiedy ponownie przejdziesz przez te drzwi - powiedziałam z lekkim uśmiechem i poklepałam miejsce obok siebie, dając mu znak by usiadł, co też zresztą uczynił.
- Wiesz, że ty mogłaś również odwiedzić mnie? - odrzekł basior obejmując mnie za ramię. Z ulgą oparłam mu głowę na ramieniu.
- No niby wiedziałam, ale nie pomyślałam o tym, kiedy akurat brakowało mi twojej obecności - odparłam wymijająco, nie chcąc dalej drążyć tematu "co mogłam, a czego nie mogłam zrobić", bo przyznam, mimo towarzystwa czy ogólnego tematu rozmowy mówienie mi co mogłam zrobić jakoś wprawiało mnie w niezręczny nastrój.
- No dobrze. Rin, jak się czujesz? - przez chwilę nie wiedziałam skąd to pytanie. Wpatrywałam się cielęcym wzrokiem w coś, co akurat było przede mną, chcąc pojąc sens. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że nie chodzi tutaj o moje zdrowie fizyczne.
- Lepiej niż kilka dni temu, ale nadal gorzej niż kilka tygodni temu - odpowiedziałam krótko i zwięźle - Ale twoja obecność poprawia mi nastrój - dodałam po chwili namysłu, zresztą zgodnie z prawdą. - Mogę ci zadać pytanie? - chciałam zapytać o coś, co mnie korciło od czasu sądu nad Mehmedem. Ned pokiwał głową - Nie wiem jak to powiedzieć... Ale podczas sądu nad byłym sułtanem Mehmedem każdy winił go za coś, co jest z nim związane. Ja winiłam go za śmierć Reiko, ojciec Vlada za śmierć królowej Elisabethy, a ty winiłeś go za śmierć lady Lyany Stark... Jeżeli nie chcesz mówić, to nie naciskam, możesz zmienić temat albo nie odpowiedzieć, tylko ci przypominam. Sądząc po imieniu to wiem, że ją znałeś, ale w jaki sposób. Była dla ciebie kimś szczególnym?
<Ned? Nie wiń za jakość, pls>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz