Deszcz spadał małymi, ale gęstymi kroplami na moje futro, mocząc je prawie całkowicie. Wciągnęłam głośno wilgotne powietrze. Jak się czułam w roli psychologa i pocieszyciela? Nie wiem. Czasem jest mi miło... Cieszę się, że ktoś obdarza mnie zaufaniem. A czasami czuję jakby ktoś mnie w tej sposób bił po głowie... Jakby świat postanowił, że za karę za to, że sama nie mogłam sobie pomóc, ani nie prosiłam o pomoc, będę teraz pomagać innym. Nie mówię, że to źle... Wręcz przeciwnie. Ale widok wszystkich psowatych, które są szczęśliwe i nie mają żadnych problemów po prostu mnie rani. Nie wiem czemu, ani dlaczego ja się tak czuję. Po prostu tak jest.
- Powiem krótko... Wojna jest czasem, kiedy chcąc nie chcąc trzeba być mordercą. Nikt nikogo nie wini za to, że pozbył się kilku wrogów. Nikt nie ma prawa nazywać cię "żądnym krwi potworem", ponieważ oni wszyscy również przyczynili się do śmierci setek żołnierzy. Zakończenie istnienia Mehmeda było jedyną słuszną karą za to, co zrobił teraz i w przeszłości. Wątpię, by ktokolwiek mu wybaczył te wszystkie krzywdy jakie wyrządził, to po prostu jest nie do zrobienia. Zabicie Elisabethy było najważniejszym powodem, dla którego spotkało go to, co go spotkało. Królowa może mogłaby wybaczyć, lecz nie miała ku temu okazji, po prostu... Mówisz, że przysięgałeś, że ją ochronisz... Ja również przysięgałam, lecz mi również się to nie udało. Nie udało mi się uratować Reiko, mimo, że jej przysięgałam, że zrobię wszystko, żeby jej wynagrodzić te wszystkie minione lata, kiedy nie wiedziałam o jej istnieniu. To nie jest twoja wina. To wina tylko i wyłącznie Hasana. Nie mogłeś przewidzieć, że wymyśli coś takiego, jak upozorowanie samobójstwa. Nie możesz się winić, po prostu nie możesz, bo jeśli to zrobisz, przypisujesz do siebie nieswoje zachowania, czyny i winy wyrządzone innym. Królowa Elisabetha wie o tym, że zrobiłeś co mogłeś, by ją pomścić, godnie pochować i ochronić. Ona o tym wie i jestem pewna, że nie chce, byś się za to obwiniał - powiedziałam, jak zwykle rozwijając wypowiedź w nieskończoność. Po moim policzku słynęło kilka łez, jednak miałam nadzieję, że Vlad tego nie zauważy. Mimo, że chciałam je powstrzymać, nie mogłam, bo kolejna wzmianka o tysiącu niewinnych ofiar totalitarnej władzy Mehmeda po prostu doprowadzała mnie do płaczu. Wierzchem dłoni starłam gromadzące się łzy po powiekami moich oczu, przymknęłam je i uniosłam głowę ku górze, by zmyć z mojego pyska te ostatnie oznaki mojego płaczu. Wypuściłam głośno powietrze i wsłuchiwałam się w odgłos deszczu.
<Vlad?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz