Czas mijał nieubłaganie zabierając ze sobą kolejne dni, tygodnie, miesiące. Od śmierci mojej żony minęło już dziewięć miesięcy, żałoba już dawno się skończyła jednak nikt nie kwapił się do ściągnięcia jej oznak. Czarne zasłony wciąż zakrywały okna hamując wszelki dopływ światła. Szczenięta rosły bez matki, jednak każdego dnia słuchały opowieści o jej dobroci. Tymczasem moi doradcy, Ci którzy niegdyś doradzali mojemu ojcu usiłowali zmusić mnie do powtórnego małżeństwa. Nie podobało mi się to jednak niestety mieli rację. W niedługim czasie na moim biurko wylądowała cała masa propozycji ożenku od ościennych władców. Musiałem je przejrzeć i zdecydować, którą z córek poślubić. Do tego jeszcze trzeba było ugościć króla Osváta Szilágyi de Horogszeg i jego córkę, który osobiście chciał zmusić mnie do ożenku z jego córką. Siedziałem właśnie w swoim gabinecie pisząc już któryś z kolei list gdy rozległo się pukanie a zaraz potem w drzwiach pojawiła się głowa Shilii.
- Co robisz?
- Szukam żony.- Mruknąłem ze zrezygnowaniem mając dość obecnej sytuacji. Byłem zmuszony do poślubienia jakiejś samicy dla własnego spokoju i dla dobra królestwa.
<Shila?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz