piątek, 11 maja 2018

Od Amane CD Vlad

Vlad życzył nam wszystkim powodzenia i po chwili zniknął. Żałowałam, że zamiast brać udział w wojnie, musiałam zajmować się zupełnie czymś innym. Jednak Kodrag w pobliżu sfory to także było ogromne niebezpieczeństwo. Obejrzałam się po swoich towarzyszach.
-Zrobimy tak: pójdziemy teraz po wszelaką broń, którą możemy ze sobą zabrać. Następnie dojdziemy jak najciszej do miejsca, gdzie ostatni raz widziałam to stworzenie. Potem, jeśli go tam nie będzie, podzielimy się na mniejsze grupki i go poszukamy. Wszystko na razie jasne?-spytałam, patrząc uważnie po twarzach towarzyszy. Wszyscy pokiwali ze zrozumieniem głowami.
-Mam tylko nadzieję, że to prawdziwe zagrożenie, a nie tylko czyjeś wymysły czy wybujała wyobraźnia-odezwał się jakiś wilk. Nie mogłam puścić tego przytyku mimo uszu, o nie, ja nie należałam do takich osób. Rzuciłam temu osobnikowi jedno groźne spojrzenie, co wystarczyło, aby się uciszył. Ruszyliśmy do lasu. W miarę jak się zbliżaliśmy, wszyscy robili się coraz bardziej spięci i nerwowo rozglądali się dookoła. W końcu doszliśmy do miejsca, gdzie widziałam tego stwora. Jego ohydna woń nadal unosiła się w powietrzu, ale samej bestii nigdzie nie było widać. Zgodnie z planem rozdzieliliśmy się więc na mniejsze grupy. Zaczęliśmy powoli i uważnie przeczesywać las. Moimi towarzyszami zostały jakieś dwa wilki i wadera. Przynajmniej nie musiałam przebywać w towarzystwie tego śmieszka. Skupiłam się na wykonaniu zadania, czyli znalezieniu Kodrega. Jak na złość wydawało się jednak, że stwór wyparował. Po około godzinie poszukiwać nadal nikt niczego nie znalazł.
-Odpocznijmy-rzekła wadera, siadając w cieniu jednego z drzew. Nie bardzo podobał mi się ten pomysł, ale reszcie widocznie przypadł do gustu, bo sami zaraz znaleźli sobie miejsca do odpoczynku. Westchnęłam z rezygnacją, ale i zniecierpliwieniem. Kodreg właśnie gdzieś tam mógł sobie buszować, a my odpoczywaliśmy, zamiast go szukać.
-Powinniśmy skupić się na poszukiwaniach Kodrega-powiedziałam.
-Wyluzuj, trochę odpoczynku nie zaszkodzi-powiedział wilk.
-To nasz obowiązek-odparłam tonem nieznoszącym sprzeciwu. Po tym, jak już straciłam wszystko, całą rodzinę, zostały mi tylko obowiązki. Dlatego właśnie obiecałam sobie w pełni się im poświęcić. Zwróciło mi się to w ten sposób, że udało mi się zostać deltą, a to już coś. Skoro zaś zajmowałam to stanowisko i dodatkowo miałam dowodzić tym oddziałem, to oni musieli mnie słuchać. Nie widząc jednak żadnej reakcji z ich strony, podeszłam najpierw do wadery.
-Wstawaj-syknęłam, mrużąc oczy. Wilczyca zerwała się na nogi natychmiast. Spojrzałam na pozostałą dwójkę, która niechętnie zaczęła się zbierać. Nagle powietrze przeszył straszny krzyk. Wszyscy naraz spojrzeliśmy po sobie, a zaraz potem rzuciliśmy się biegiem w stronę, z której dochodził hałas. Po kilkunastych minutach nieprzerwanego biegu wypadliśmy na małą polanę. Znajdowało się na niej kilku członków oddziału. Stworzyli koło, odcinając drogę ucieczki rozjuszonemu Kodragowi. Widziałam jednak, że moi towarzysze nie potrafią się zgrać i tylko odganiają od siebie nawzajem dziką bestię.
-Zaatakujcie go naraz!-zawołałam. Zaraz też chciałam rzucić się do atakowania stwora, ale w pojedynkę było to zbyt niebezpieczne. W porę się zatrzymałam. Zauważyłam, że Kodreg został już dość mocno poraniony, ale to go tylko bardziej rozwścieczyło. W pewnym momencie potwór ruszył pędem na jedną z samic. Był niczym pocisk, którego nic nie mogło powstrzymać. Niewiele myśląc, działając tylko i wyłącznie pod wodzą instynktu, doskoczyłam do najbliżej stojącej osoby i wyrwałam jej z ręki broń, którą był łuk. Zaraz też wystrzeliłam z niego strzałę w kierunku bestii. Wbiła się gładko w jego kark, ale to było za mało. Zwierz tylko ryknął wściekle i skierował się w moją stronę. W tamtym momencie zupełnie nie myślałam. Wyrwałam właścicielce łuku jeszcze kilka strzał. Nie protestowała, zbyt zajęta wycofywaniem się i obserwowaniem wściekłego Kodrega. Te zwierzęta same w sobie były straszne, a co dopiero, kiedy rozwścieczone pędzą wprost na ciebie! Wystrzeliłam kolejną strzałę, która trafiła bestię w szyję, ale ta zachowała się, jakby nawet tego nie poczuła i dalej biegła w moją stronę z niezwykłym uporem. Przełknęłam ślinę i wystrzeliłam jeszcze jedną strzałę, która trafiła bestię w pobliżu tchawicy. Ta jednak dalej biegła w moją stronę. W myślach zaczęłam żegnać się z życiem. Kiedy zwierzę było już blisko mnie, niewiele myśląc, zamachnęłam się i przywaliłam stworowi łukiem, wkładając w to całą swoją siłę. Usłyszałam cichy trzask i zamknęłam oczy, gotowa na śmierć. Zaraz jednak skarciłam się w myślach za takie tchórzostwo i otworzyłam je, nie chcąc okazać śmierci strachu. Nic się jednak nie wydarzyło. Wszyscy patrzyli na mnie z mieszanką podziwu i niedowierzania. Dopiero po chwili zauważyłam próbującego wstać Kodrega. Z jakiegoś powodu nie mógł jednak się podnieść i tylko rzucał się wściekle, czym sprawiał sobie większy ból.
-Jak?-spytałam cicho. Nikt oczywiście nie usłyszał mojego pytania. Doszłam do wniosku, że poszczęściło mi się jak nigdy. Nagle jeden z moich towarzyszy wyszedł przed szereg i szybko dobił Kodrega, zatapiając w jego ciele ostrze. Nikt nic nie powiedział przez bardzo długi czas.
-Zabieramy go ze sobą. Weźcie go-powiedziałam do dwóch wilków, kiedy już odzyskałam nad sobą kontrolę. Mój rozkaz został posłusznie wykonany.
-Wracamy-powiedziałam, gdy już wszystko było gotowe. Przez całą drogę powrotną panowała absolutna cisza. Po dotarciu do zamku kazałam zanieść to coś do spiżarni. Sama zaś udałam się do swojego pokoju, aby wziąć kąpiel. Po tym wszystkim zasługiwałam na trochę relaksu. Potem już na szczęście przez cały dzień nie miałam zbyt dużo do zrobienia. Tak było właściwie przez kilka dni, aż do czasu zwycięskiego powrotu członków naszej sfory z wojny. To jednak spowodowało wiele różnych wydarzeń. Całą sforą wstrząsnęła wieść o śmierci królowej. To był ogromny cios dla wszystkich. Przez następnych kilka dni odbywały się egzekucję. Cały ten czas praktycznie nie widziałam alfy. Któregoś jednak dnia usłyszałam ciche pukanie do mojej komnaty.
-Już idę-powiedziałam i poszłam otworzyć drzwi. Zdziwiłam się ogromnie, kiedy ujrzałam po drugiej stronie Vlada.
-Witaj, alfo. Co cię tutaj sprowadza?-spytałam, po czym zdałam sobie sprawę, że nie wypada rozmawiać z tak ważną osobistością w drzwiach swojej komnaty.-Może wejdziesz na herbatę?-dodałem po chwili, niepewna, jak po tym wszystkim powinnam zachowywać się w towarzystwie alfy.
<Vlad?>

955 słów


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz