Jeszcze trochę, jeszcze kilka metrów. Jeszcze kilka sekund. Dowiem się czy będę mogła ostatecznie pomścić wszystkie ofiary tego rozlewu krwi, czy w końcu mogę w spokoju mieć żałobę. Minęło kilka dni, lecz ja wciąż nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Wszyscy dowódcy pozbawieni życia, a moja siostra w jakimś stopniu pomszczona. Pierwszy raz po jej śmierci odczuwałam emocję, łudząco podobną do radości. Ale bym mogła odczuć pełną ulgę, muszę w jakimś stopniu przyczynić się do najważniejszego sprawcy jej śmierci. Szybko weszłam do sali tronowej, nie zważając na to, że strażnicy patrzyli się na mnie wręcz jak na idiotkę. No cóż, pewnie musiałam trochę dziwnie wyglądać, gdy tak spieszyłam się do króla taranując wszystko i wszystkich po drodze. Dwuskrzydłowe drzwi otworzyły się w hukiem, a mój wzrok szybko omiótł salę. Niedawny zwariowany uśmiech i obsesyjnie szalone ogniki w brązowych oczach nagle zniknęły, przeminęły zresztą jak wszystko. W sali tronowej nie było cieszących się wilków i psów, którzy w końcu mogą odetchnąć po zakończonych walkach. W ogóle nie było żadnych psów i wilków. Był tylko król, który zdaje się nie zwracał uwagi na nic innego poza swoim własnym, wyimaginowanym światem. Przymknęłam cicho drzwi i przez chwilę wpatrywałam się w sylwetkę Vlada. Nie podniósł wzroku, nawet się nie ruszył.
- Panie? - odezwałam się, gdy moja obecność przez dłuższy czas nie została dostrzeżona. Basior lekko drgnął, jakby zastanawiając się czy może spokojnie opuścić swój świat i powrócić do spraw przyziemnych. Chwilę później podniósł na mnie wzrok, a ja zobaczyłam w nim cały ból tego świata, ten cały ból jaki został mu zadany, ten cały ból, który musiał do tej pory dźwigać jak brzemię. Ujrzałam cierpienie, ujrzałam chęć zemsty i również rozpacz. Jego oczy lśniły, były wręcz mokre od łez, a na twarzy wciąż miał widoczne ślady po spadających łzach. Dobrze znałam ten widok. Zbyt dobrze. Wiedziałam o co chodzi... Przecież byłam na pogrzebie królowej Elisabethy. Dla mnie również to jest strata, no bo w końcu to królowa, która nie była stereotypową królową. Każda władczyni ma w sobie jakąś część pychy bądź dumy. Elisabetha tego nie miała. Westchnęłam i powoli oraz ostrożnie podeszłam do Vlada i przysiadłam jakieś dwa metry od niego. Zupełnie jak niegdyś, zaczęłam szukać odpowiednich słów, które mogłyby chociaż trochę oddać powagę sytuacji.
- Rozumiem co czujesz, panie... - zaczęłam. Postawiłam na oklepane stwierdzenie, które moim zdaniem jako jedyne nadawało się do upowszechnienia - Znasz historię moją i Reiko. I muszę powiedzieć, że czułam to samo co ty, nawet długo po tamtym zdarzeniu. Nie będę ci mówić, że wszystko będzie dobrze, wspaniale i tak jak dawniej, ponieważ to jest największe kłamstwo jakie słyszałam. Mogę ci tylko powiedzieć, że ten stan ci minie. Nie wiem kiedy, ale minie. A ty musisz zrobić wszystko, by to nastąpiło jak najszybciej. Nie mówię, żebyś zapomniał, ale żebyś uniknął tego, czego ja nie zdołałam. Jeżeli nie dla siebie, to dla swoich dzieci, swojej rodziny, poddanych, a także dla królowej Elisabethy. Jestem pewna, że ona nie chciałaby, żebyś trwał w takim stanie. Wiem, że łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale chociażby spróbuj. Jeżeli potrzebujesz pomocy, to nie wahaj się o nią prosić. Nie myśl, że to nie przystoi. Proszenie o rozmowę lub pomoc jest rzeczą naturalną. I jeszcze jedno... twoi poddani służą ci również radą. Oni ci pomogą, jeśli o to poprosisz. I mogę cię zapewnić, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, by pomóc - zakończyłam. Vlad nie ruszał się, ale wiedziałam, że uważnie mnie słucha. Wstałam i stanęłam naprzeciwko niego - Wiem, że pragniesz śmierci Mehmeda. Ja również przysięgałam śmierć jemu i całej jego rodzinie. Obiecałam, że pomogę, więc jestem gotowa wyruszyć do niego. Znam drogę lepiej niż inni, a w sercu noszę nienawiść większą niż inni potencjalni posłowie. Znam tam osobę, która jest gotowa mi pomóc. Osobiście dopilnuję, by sułtan dotarł na zamek żywy, by był na twojej łasce i niełasce. Panie, pozwól mi wyruszyć na jego dwór. - postanowiłam poprosić o rzecz, której pragnęłam bardziej niż kiedykolwiek. Patrzyłam z niecierpliwością na Vlada, który jakby rozważał moją propozycję.
<Vlad?>
665 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz