Ukłoniłam się umiarkowanie, po czym wyszłam z sali tronowej, by móc jak najszybciej przygotować się do podróży. Chciałam wyruszyć wręcz natychmiast, by mieć mnóstwo czasu na przeprowadzenie odpowiedniego planu. Wskoczyłam jak oparzona do mojej komnaty i błyskawicznie chwyciłam moim zdaniem niezbędne rzeczy. Przez ramię przerzuciłam sobie skórzaną torbę średniej wielkości. Spakowałam do niej niewielki sztylet na wszelki wypadek, a także kawałek szmaty, który mógł posłużyć jako knebel. Omiotłam wzrokiem komnatę poszukując innych bardziej przydatnych rzeczy, a moje spojrzenie zatrzymało się przez dłuższą chwilę na niewielkiej komódce, właściwie prototypie szafki nocnej. Przez chwilę patrzyłam na nią, zastanawiając się czy rzeczywiście coś z niej mi się przyda. Po dłuższym rozmyślaniu podeszłam do niej, otworzyłam najmniejszą szufladkę i wyciągnęłam średniej wielkości flakonik, w którym znajdował się prawie przeźroczysty płyn, jednak o lekkim zielonym zabarwieniu. Zdmuchnęłam cienką warstwę kurzu, która zgromadziła na szklanym naczyniu. Zacisnęłam dłonie na pojemniku tak mocno, że zdziwiłam się, że nie pękł. Ogarnęła mnie ponowna fala nienawiści do sułtana. Schowałam flakonik do torby i zdecydowanym krokiem wyszłam z komnaty. Szybkim truchtem wypadłam z zamku, nie mówiąc nikomu o celu mojej podróży. Podobnie jak wcześniej - wskoczyłam na pierwszy lepszy wóz, który akurat jechał w stronę Imperium Osmańskiego. Nie odzywałam się po drodze, po prostu liczyłam sekundy, który minęły od czasu mojej niespodziewanej wizyty na wozie.
***~***
Dokładnie dziesięć tysięcy i osiemset sekund zajęła mi droga do terenów znajdujących się na terenie Imperium. Czyli w przybliżeniu trzy godziny. Ulotniłam się z wozu równie szybko, co tam wsiadłam. Pobiegłam na dwór Mehmeda, a gdy tam dotarłam, strażnicy chyba rozpoznali we mnie dawną... oblubienicę sułtana i natychmiast mnie wpuścili. Gdy przekroczyłam próg nie mogłam uwierzyć. Nic się nie zmieniło. Mehmed nawet nie kazał nosić żałoby. Zginął jego ojciec, bracia i siostry, synowie i córki, dowódcy i żołnierze, a ten idiota nawet nie rozpacza?! Żałość... Szybko przemierzyłam korytarz i odnalazłam drzwi do pralni, gdzie miałam nadzieję spotkać wilczycę imieniem Elif. Zapukałam kilkakrotnie do drzwi, które po kilku sekundach się otworzyły i ujrzałam kogo chciałam zobaczyć. Na twarzy Elif pojawiło się najpierw zdziwienie, potem zaciekawienie a na końcu coś podobnego do ulgi.
- Potrzebuję pomocy, a ty mi pomożesz, dobrze? - mówiłam cicho, kompletnie bez ładu i składu, starając się, by tylko Elif mnie usłyszała. Ona pokiwała głową, więc pochyliłam lekko głowę i wytłumaczyłam cały plan, jaki miałam wcześniej obmyślony w głowie. Gdy skończyłam, odsunęłam się i popatrzyłam na wilczycę. W jej oczach widniał wyraz niemej zgody, co natychmiastowo powiększyło szanse powodzenia mojej misji. Uśmiechnęłam się lekko i wycofałam z prowizorycznej pralni. Chciałam zrobić to wszystko jeszcze dzisiaj, by jeszcze dzisiaj wrócić do zamku, by jeszcze dzisiaj rozkoszować się cierpieniem Mehmeda. Szybko odnalazłam komnatę sułtana, która przecież znajdywała się w tym samym miejscu co poprzednio. Tym razem strażnicy nie musieli nawet na mnie patrzeć, po prostu rozejrzałam się, że cały korytarz się wyludnił, a potem zapodałam mocne ciosy w obie skronie. Otworzyłam drzwi do komnaty, nie zważając na panujące tutaj totalitarne zasady. Mehmed, zresztą jak zawsze, siedział i pił, nie zwracał uwagi na to, ze jego strażnicy prawdopodobnie nie żyją.
- Moja Hatsune Miray... Ta sama, po której wizycie mój Radu nagle zniknął. A potem znajduję go na dworze Vlada III... Czyżby moja Hatsune pomyślała, co zdarza się dosyć rzadko, jak wynika z mojej obserwacji? - o nie, tego już za wiele. Roztrzaskał mi serce na miliony kawałków, za pomocą swojego brata zabił królową państwa, które kocham, a teraz nic sobie z tego nie robi? W międzyczasie, gdy Mehmed podszedł do mnie, furia zawładnęła moim umysłem i nie myślałam jasno. Niemalże rzuciłam się na sułtana, przygważdżając go do ziemi.
- Zniszczyłeś wszystko... Zabiłeś moją jedyną rodzinę... Zabiłeś królową, pod której byłam rozkazami... - mówiłam z trudem, ciężko dysząc, nadal trzymając całą swoją siłą sułtana przy podłodze.
- Nie ja ich zabiłem. Zabili ich dowódcy - powiedział Mehmed, jakby nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji. Wtedy straciłam jakąkolwiek cierpliwość.
- Ale oni byli pod twoimi rozkazami! - krzyknęłam i uderzyłam wcześniej podniesioną głową sułtana o kamienną posadzkę. Sułtan żył, ale stracił przytomność. Mimo, iż byłam pewna, że w najbliższych godzinach się prawdopodobnie nie obudzi, i tak dla pewności wlałam mu do gardła jedną czwartą zawartości mojego tajemniczego naczynia z zielonkawym płynem. Spokojnie, to nie jest arszenik, ani inna trucizna. Po prostu wyjątkowo silne zioła nasenne, pomieszane w jakimś wywarem, który sprawiał, że ktoś, kto wypił eliksir spał długo i nawet największy hałas nie byłby w stanie go obudzić. Moja ostatnia pamiątka po rodzinie. Złapałam sułtana za klatkę piersiową i zaczęłam go ciągnąć w stronę wyjścia, gdzie zgodnie z planem czekała Elif z jakimś koszem. Wilczyca pomogła mi wrzucić nieprzytomne ciało sułtana do owego kosza, przykryła je prześcieradłami i poszewkami, a potem biegiem wyszła z zamku. Nie dziwiłam się jej, żyła w ciągłym strachu, a taki poniekąd zamach na sułtana był dla niej czymś po prostu nierealnym.
***~leniwy time-skip o kilka godzin czyli do czasu, kiedy dwie bohaterki trafiły z powrotem do domu~***
Otworzyłam ciężkie drzwi sali tronowej. Miałam nadzieję, że Vlad, mimo późnej pory, nadal tam siedzi. Elif ciągnęła nieprzytomnego Mehmeda, a gdy w końcu przekroczyłyśmy próg, opuściła jego ciało na posadzkę. Spadł głęboko, miałam wrażenie, że nie obudzi się przez następne dwie godziny... Mam nadzieję, że nie przesadziłam z dawną substancji usypiającej?
- Panie, melduję, że żywy Mehmed II znajduje się obok nas. - powiedziałam patrząc na króla. Ten posłał pytające spojrzenie w stronę Elif, a jej obecność chciałam natychmiast wyjaśnić - To jest Elif, bardzo mi pomogła w uprowadzeniu sułtana... - powiedziałam szybko, ale również niepewnie.
<Vlad?>
913 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz