Drzwi do sali tronowej otworzyły się tak jak już wiele razy tego dnia. Od wizyty Rin minęło już kilka godzin ja jednak nie ruszyłem się z miejsca ani razu cały czas siedząc z spuszczoną głową. Nagle jednak doszedł do mnie głos wadery informujący mnie o pojmaniu sułtana. Podniosłem głowę i spojrzałem na Rin i stojącą obok niej waderę.
- To jest Elif, bardzo mi pomogła w uprowadzeniu sułtana... - Wyjaśniła Rin na co ja skinąłem głową i spojrzałem na ową Elif.
- Przysłużyłaś się naszej sprawie Elif. Jeśli będziesz chciała zostać na moim dworze dostaniesz swoją komnatę i wybór co do tego co będziesz chciała robić. Na razie dostaniesz komnatę gościnną. Mój doradca, Gales, zajmie się tobą i pokaże Ci wszystko.- Powiedziałem a Elif ukłoniła się i opuściła salę tronową.
- Gratuluję Ci Rin. Strażnicy zaraz zaniosą sułtana do lochów, jutro odbędzie się sąd nad nim... Wiem, że jest potworem jednak musi mieć uczciwy proces... Chciałbym, żebyś została jednym z sędziów.
- Ale ja nie...
- Poradzisz sobie, nie ma nikogo, kto poradzi sobie lepiej. Nie ma nikogo, kto będzie lepszym przedstawicielem twojej siostry, nie ma nikogo, kto będzie mógł z czystym sumieniem skazać go na śmierć...- Wyszeptałem po czym wyszedłem z sali tronowej. Następnego dnia zwołaliśmy sąd nad Mehmeda, który miał odbyć się w samo południe. Deszcz padał od rana jednak mimo to na Polu Trupów jak nazwano miejsce, gdzie wbito na pal prawie dziesięć tysięcy jeńców, najbardziej fanatycznych wyznawców Mehmeda, zebrało się wielu poddanych. Założyłem na siebie moją czarną zbroję i czarny płaszcz więc moja żałoba była dobrze widoczna. Sędziowie siedzieli pod specjalnym zadaszeniem a Mehmed klęczał przywiązany do kamienia. Ja tymczasem stałem obok niego pozwalając kroplom deszczu ukryć moje łzy i jedynym ich znakiem ich obecności były zaczerwienione oczy. Wciągnąłem powietrze do płuc i spojrzałem na sędziów.
- Ja, Vlad III Palownik zwany Draculą, syn Vlada II Diabła, z woli Boga władca Wołoszczyzny wzywam Mehmeda II zwanego Zdobywcą sułtana Imperium Osmańskiego, syna Murada II na sąd nad jego winami.- Rozpocząłem sąd zwyczajową formułą tak jak nakazywały obyczaje.
- Oskarżam Mehmeda II o rozpętanie wojny, która zaowocowała śmiercią wielu niewinnych.
- Winny.- Orzekł pierwszy z sędziów, dyplomata Orin, ojciec Mirvy.
- Oskarżam Mehmeda II o wysłanie na śmierć swego ojca, braci, siostry, synów i córkę na pewną śmierć.
- Winny.- Kolejny z sędziów, Gales, orzekł winę sułtana.
- Oskarżam Mehmeda II o mordowanie niewinnych, gwałty i okaleczenia.
- Winny.- Kolejnym sędzią był jednoręki Cyryl, któremu wojska sułtana zgwałciły i zamordowały żonę oraz odcięły całe ramię.
- Oskarżam Mehmeda II o zamordowanie Reiko Kagamine, która podczas wojny pełniła funkcję medyka.
- Winny.- Powiedziała Rin spoglądając na mnie.
- Oskarżam Mehmeda II o zgwałcenie i zamordowanie lady Lyany Stark.
- Winny.- Powiedział głośno Ned wpatrując się z mordem w oczach w więźnia.
- Oskarżam Mehmeda II o zamordowanie mojej żony, królowej Wołoszczyzny Elisabetha.
- Winny.- Powiedział mój ojciec spoglądając na sułtana z nienawiścią w oczach.
- Oskarżam Mehmeda II o zamordowanie dwunastu nienarodzonych szczeniąt, o zamordowanie dwunastu moich szczeniąt.- Powiedziałem i rozejrzałem się po wszystkich. Moi poddani byli oburzeni już wcześniej jednak teraz jedynie strażnicy sprawiali, że nikt nie rzucił się na sułtana z zamiarem pozbawienia go życia. Elisabetha zaszła w ciążę po raz trzeci podczas mojej wizyty na zamku. Merlin odkrył to podczas badania kiedy królowa poczuła się gorzej jednak nikt nie został o tym poinformowany, ponieważ już dwa dni później moja żona zginęła.
- Winny.- Powiedział Merlin po czym uderzył w stojący przed nim dzwon.
- Sędziowie przemówili. Skazujemy Mehmeda II na śmierć.- Dodał najstarszy z sędziów i spojrzał na mnie. Stojący obok sędziów Wilk uniósł wskazujący palec co miało znaczyć nabicie na pal na co ja skinąłem głową. Szybko przyniesiono odpowiednie narzędza i rozebrano skazańca.
- Czyż nie obiecałem Ci krwi?- Zapytałem po czym rozpoczęliśmy egzekucję. Osobiście wbiłem Mehmeda na pal, tak samo jak zrobiłem to z całą jego rodziną i częścią dowódców. Kiedy wkopano już pal w ziemię spojrzałem na stojącego obok mnie Wilka.
- Dopilnujcie, żeby pal nie przebił jego głowy. Kiedy już umrze przynieście mi jego głowę.- Mruknąłem spuszczając głowę. Nagle obok mnie pojawiła się Rin.
- Ciekawe ilu z moich poddanych po tej wojnie zaczęło uważać mnie za żądnego krwi potwora... Nie wiem jednak jak inaczej mógłbym odpłacić mu za wszystkie krzywdy, jakie wyrządził nie tylko mnie ale też innym. Bóg każe nam wybaczać jednak ja nie jestem w stanie... Nie potrafię mu wybaczyć... Elisabetha... Ona była miłosierna... Ona potrafiła wybaczyć każdemu, nawet najgorszemu złoczyńcy. Nie raz czułem jak ją ranię skazując na śmierć więźniów jednak było to konieczne dla zapewnienia bezpieczeństwa naszemu państwu. Cała jej rodzina zginęła na wojnie... W dniu naszego ślubu obiecałem jej, że nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić... Że wspólnie dożyjemy późnej starości, będziemy kołysać do snu nasze wnuki, prawnuki. Że będziemy przyglądać się jak nasi potomkowie wzmacniają potęgę naszego kraju. Nie dotrzymałem obietnicy... Nie ochroniłem jej...- Deszcz wzmógł się jeszcze bardziej uderzając w moją twarz niczym małe, lodowate igiełki. To wszystko zaczynało mnie już przerastać, było ponad moje siły.
Rin?
- To jest Elif, bardzo mi pomogła w uprowadzeniu sułtana... - Wyjaśniła Rin na co ja skinąłem głową i spojrzałem na ową Elif.
- Przysłużyłaś się naszej sprawie Elif. Jeśli będziesz chciała zostać na moim dworze dostaniesz swoją komnatę i wybór co do tego co będziesz chciała robić. Na razie dostaniesz komnatę gościnną. Mój doradca, Gales, zajmie się tobą i pokaże Ci wszystko.- Powiedziałem a Elif ukłoniła się i opuściła salę tronową.
- Gratuluję Ci Rin. Strażnicy zaraz zaniosą sułtana do lochów, jutro odbędzie się sąd nad nim... Wiem, że jest potworem jednak musi mieć uczciwy proces... Chciałbym, żebyś została jednym z sędziów.
- Ale ja nie...
- Poradzisz sobie, nie ma nikogo, kto poradzi sobie lepiej. Nie ma nikogo, kto będzie lepszym przedstawicielem twojej siostry, nie ma nikogo, kto będzie mógł z czystym sumieniem skazać go na śmierć...- Wyszeptałem po czym wyszedłem z sali tronowej. Następnego dnia zwołaliśmy sąd nad Mehmeda, który miał odbyć się w samo południe. Deszcz padał od rana jednak mimo to na Polu Trupów jak nazwano miejsce, gdzie wbito na pal prawie dziesięć tysięcy jeńców, najbardziej fanatycznych wyznawców Mehmeda, zebrało się wielu poddanych. Założyłem na siebie moją czarną zbroję i czarny płaszcz więc moja żałoba była dobrze widoczna. Sędziowie siedzieli pod specjalnym zadaszeniem a Mehmed klęczał przywiązany do kamienia. Ja tymczasem stałem obok niego pozwalając kroplom deszczu ukryć moje łzy i jedynym ich znakiem ich obecności były zaczerwienione oczy. Wciągnąłem powietrze do płuc i spojrzałem na sędziów.
- Ja, Vlad III Palownik zwany Draculą, syn Vlada II Diabła, z woli Boga władca Wołoszczyzny wzywam Mehmeda II zwanego Zdobywcą sułtana Imperium Osmańskiego, syna Murada II na sąd nad jego winami.- Rozpocząłem sąd zwyczajową formułą tak jak nakazywały obyczaje.
- Oskarżam Mehmeda II o rozpętanie wojny, która zaowocowała śmiercią wielu niewinnych.
- Winny.- Orzekł pierwszy z sędziów, dyplomata Orin, ojciec Mirvy.
- Oskarżam Mehmeda II o wysłanie na śmierć swego ojca, braci, siostry, synów i córkę na pewną śmierć.
- Winny.- Kolejny z sędziów, Gales, orzekł winę sułtana.
- Oskarżam Mehmeda II o mordowanie niewinnych, gwałty i okaleczenia.
- Winny.- Kolejnym sędzią był jednoręki Cyryl, któremu wojska sułtana zgwałciły i zamordowały żonę oraz odcięły całe ramię.
- Oskarżam Mehmeda II o zamordowanie Reiko Kagamine, która podczas wojny pełniła funkcję medyka.
- Winny.- Powiedziała Rin spoglądając na mnie.
- Oskarżam Mehmeda II o zgwałcenie i zamordowanie lady Lyany Stark.
- Winny.- Powiedział głośno Ned wpatrując się z mordem w oczach w więźnia.
- Oskarżam Mehmeda II o zamordowanie mojej żony, królowej Wołoszczyzny Elisabetha.
- Winny.- Powiedział mój ojciec spoglądając na sułtana z nienawiścią w oczach.
- Oskarżam Mehmeda II o zamordowanie dwunastu nienarodzonych szczeniąt, o zamordowanie dwunastu moich szczeniąt.- Powiedziałem i rozejrzałem się po wszystkich. Moi poddani byli oburzeni już wcześniej jednak teraz jedynie strażnicy sprawiali, że nikt nie rzucił się na sułtana z zamiarem pozbawienia go życia. Elisabetha zaszła w ciążę po raz trzeci podczas mojej wizyty na zamku. Merlin odkrył to podczas badania kiedy królowa poczuła się gorzej jednak nikt nie został o tym poinformowany, ponieważ już dwa dni później moja żona zginęła.
- Winny.- Powiedział Merlin po czym uderzył w stojący przed nim dzwon.
- Sędziowie przemówili. Skazujemy Mehmeda II na śmierć.- Dodał najstarszy z sędziów i spojrzał na mnie. Stojący obok sędziów Wilk uniósł wskazujący palec co miało znaczyć nabicie na pal na co ja skinąłem głową. Szybko przyniesiono odpowiednie narzędza i rozebrano skazańca.
- Czyż nie obiecałem Ci krwi?- Zapytałem po czym rozpoczęliśmy egzekucję. Osobiście wbiłem Mehmeda na pal, tak samo jak zrobiłem to z całą jego rodziną i częścią dowódców. Kiedy wkopano już pal w ziemię spojrzałem na stojącego obok mnie Wilka.
- Dopilnujcie, żeby pal nie przebił jego głowy. Kiedy już umrze przynieście mi jego głowę.- Mruknąłem spuszczając głowę. Nagle obok mnie pojawiła się Rin.
- Ciekawe ilu z moich poddanych po tej wojnie zaczęło uważać mnie za żądnego krwi potwora... Nie wiem jednak jak inaczej mógłbym odpłacić mu za wszystkie krzywdy, jakie wyrządził nie tylko mnie ale też innym. Bóg każe nam wybaczać jednak ja nie jestem w stanie... Nie potrafię mu wybaczyć... Elisabetha... Ona była miłosierna... Ona potrafiła wybaczyć każdemu, nawet najgorszemu złoczyńcy. Nie raz czułem jak ją ranię skazując na śmierć więźniów jednak było to konieczne dla zapewnienia bezpieczeństwa naszemu państwu. Cała jej rodzina zginęła na wojnie... W dniu naszego ślubu obiecałem jej, że nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić... Że wspólnie dożyjemy późnej starości, będziemy kołysać do snu nasze wnuki, prawnuki. Że będziemy przyglądać się jak nasi potomkowie wzmacniają potęgę naszego kraju. Nie dotrzymałem obietnicy... Nie ochroniłem jej...- Deszcz wzmógł się jeszcze bardziej uderzając w moją twarz niczym małe, lodowate igiełki. To wszystko zaczynało mnie już przerastać, było ponad moje siły.
Rin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz