Nie wiem ile tak stałam, byłam w kompletnym szoku. Wybudził mnie z niego dopiero głos mojego ojca.
- Jjja nie.. nie zabiłam go? - spytałam łamiącym się głosem. Nie chciałam mieć czyjejś krwi na swoich łapach. Nie ważne kim ten ktoś był. Nawet wroga nie chciałam już zabić, wystarczy mi mój własny brat.
- Spokojnie Shibu, jest tylko nieprzytomny. - odpowiedział Vlad. Tylko tyle usłyszałam, bo straciłam przytomność. Obudziłam się już w swoim namiocie z zabandażowanym bokiem.
-Będzie po tym blizna. - cicho westchnęłam. W obozie zostałam już do końca walk, zdążyłam się nawet w tm czasie zaręczyć. Siedziałam na polance wpatrzona w pierścionek od Mirczy i czekałam na rozkaz do wymarszu. Chciałam już wrócić do zamku, do matki i reszty stada. Tylko na tym mi teraz zależało, tym bardziej że po powrocie czekał nas ślub i wesele, czego szczerze nie mogłam się doczekać.
144 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz