środa, 9 maja 2018

Od Chucka

Od czasu dołączenia do sfory czułem się samotny. Próbowałem rozmawiać z innymi, ale zawsze kiedy się z nimi witałem odpowiadali tak:
- Dzień dobry. Przepraszam, nie mam czasu na rozmowy. - i najczęściej szli w swoją stronę, a nie wyglądali na czymś zajętych. Otworzyłem drzwi do swojej komnaty i upadłem na duże łóżko.
- Nie tak wyobrażałem sobie życie na tym zamku. - wzdychałem myśląc o moim starym domu. Niestety nie mogę już tam wrócić. Popatrzyłem na zegarek.
- Co?! Już pół do piątej?! - wskazówki pokazywały dokładnie te godzinę. Jak piorun pobiegłem do jadalni. Na szczęście była nie daleko. Nałożyłem sobie trochę ziemniaków i aż trzy piersi z kurczaka. Usiadłem do stolika i zacząłem jeść spóźniony obiad. Wtedy dosiadł do mnie jeden z członków sfory.
- Cześć! - przywitałem się z nadzieją, że nie będzie zajęty/a jedzeniem. Moja wymowa brzmiała dziwnie, bo akurat zajadałem się ziemniakami.
<Ktoś?>
147 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz