wtorek, 1 maja 2018

Od Gabiji

Wojna... Znowu wojna... Niegdyś mój ojciec prowadził ich bardzo wiele, nawet dwie w ciągu roku, gdy tymczasem Vladowi udało się wytrwać aż dwa lata bez jakichkolwiek zbrojnych potyczek. Niestety okazało się że Mehmed jednak był skończonym głupcem i wypowiedział nam wojnę, którą tylko wydawało mu się mógł wygrać. Tak naprawdę gdyby tylko spojrzeć na to z innego punktu widzenia od razu widać, że ta wojna od razu była skazana na porażkę, w końcu przecież większość wojowników służących sułtanowi pochodzi z Wołoszczyzny. Moimi obowiązkami podczas wojny była pomoc rannym w namiocie medycznym. Nie miałam tutaj zbyt dużo do zrobienia ponieważ nasi wojownicy byli doskonale wyszkoleni i to oni raczej ranili niż byli ranieni. Tymczasem mój brat świetnie się bawił wydając rozkazy na swoim wzgórzu. Nagle jednak sytuacja nieco się zmieniła ponieważ w namiocie pojawił się Krystian. Podeszłam do niego i dokładnie zlustrowałam go wzrokiem.
- Coś się stało?- Zapytałam patrząc mu w oczy.
- Tak. Potrzebuje pomocy z ręką.- Powiedział po czym pokazał mi ramię do którego przyciskał zakrwawiony strzęp materiału. Szybko zajęłam się jego raną po czym usiadłam obok.
- Krystian widzisz chodzimy wokół siebie nie przybliżając się ani nie oddalając. Głupio to wygląda. Może moglibyśmy coś z tym zrobić?
Krystian?
200 słów

Akceptacja!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz