wtorek, 1 maja 2018

Od Rin CD Vlada

Milczałam... Bo co innego mogłam zrobić? Bo co niby w tej chwili mogłam powiedzieć? Nie byłam przygotowana, nie spodziewałam się takiego wyznania od samego króla...  W tej chwili jedynie wpatrywałam się w ziemię, przetwarzając wszystko, co usłyszałam oraz szukając najodpowiedniejszych słów. Miałam wrażenie, że muszę coś powiedzieć. Ale nie miałam pojęcia co... Usiadłam na kamieniu, naprzeciwko Vlada.
- Przeżyłeś... przeżyłeś ciężkie chwile... Obwiniasz się? Obwiniasz się, że Radu wtedy tam został? - popatrzyłam niepewnie na Vlada. Ten obserwował nóż, który wcześniej wyjął. On również milczał, tak jak ja przed paroma sekundami. W końcu wzruszył ramionami - Jeżeli tak, to wiedz, że to nie była twoja wina. Ani twoja, ani Radu. To nie jest twoja wina, że twojego brata zauroczył tryb tamtejszego życia. To nie ma znaczenia, że nie otrząsnął się w porę z tego odczucia. Ważne, że próbowałeś go stamtąd wyciągnąć, prawda? A teraz? A teraz Radu znowu jest z tobą, w swoim prawdziwym domu. A ty musiałeś odnaleźć w sobie wielką siłę, by to wszystko przetrwać i jeszcze potrafić cieszyć się życiem. - przez chwilę zapomniałam w ogóle do kogo mówię, na jaki temat mówię czy o czym miałam mówić.  - I myślę, że w pełni zasłużył na to, co wtedy zrobiłeś - dodałam z lekkim uśmiechem. Wstałam ze swojego miejsca. - Muszę już iść, obiecałam Giorgiemu, że tam wrócę. I wybacz mi panie, jeżeli w swoim wywodzie trochę zboczyłam z tematu. Czasami tak mam, że sama siebie nakręcam i po chwili zapominam o czym miałam mówić. Ale dziękuję, że mi to powiedziałeś. - ukłoniłam się lekko i zbiegłam do owego wierzchowca, którego wcześniej zostawiłam nieopodal namiotu medycznego. Zmierzyłam wzrokiem kontury prowizorycznego szpitala. Sprawdzałam stan zdrowia rannych... zaledwie wczoraj. Ale, co jeśli podczas tych kilku godzin, kiedy nikogo tam nie będzie ktoś umrze? Podobno rany nie są śmiertelne, ale nigdy nic nie wiadomo... Nikomu nie powiedziałam o powracających koszmarach, obrazach i wspomnieniach z ostatnich sekund życia mojej matki. Podobno zginęła z ręki jakiegoś seryjnego mordercy, ale... ja ciągle mam wyrzuty sumienia. Mimo, że minęło kilka lat, ja ciągle myślę, że to była moja wina. Moja kara. W ramach kary, zabrali mi najdroższą osobę w życiu...
Nie chcąc dłużej rozgrzebywać przeszłości, wsiadłam na wierzchowca i popędziłam go jak najszybciej w stronę zbuntowanego wojska janczarów.

<Vlad?>

374 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz