Rozejrzałem się po polu bitwy, które teraz świeciło pustkami. Oparłem się ciężko na trzymanym przeze mnie sztandarze. Trzymanie go przez cały dzień w odpowiedniej pozycji było męczące ale też i odpowiedzialne. Gdyby, nie daj Boże, sztandar upadłby byłby to zły znak a kto wie czy nie spowodowałoby to załamania morale wojsk. Nagle ktoś położył mi dłoń na ramieniu na co ja poderwałem się momentalnie stając na baczność.
- Spokojnie, to tylko ja.- Powiedział ojciec stając obok mnie. Był zmęczony, doskonale było to widać.
- Nie powinieneś się przespać?- Zapytałem odwracając się do niego. Tato miał podkrążone oczy, pochylił się nieco do przodu i przygarbił. Wcale nie wyglądał jak dostojny władca i genialny strateg wojskowy, którym przecież był.
- Spałem.- Mruknął spuszczając głowę jeszcze bardziej.
- Nie wyglądasz.- Zaśmiałem się lekko.
- Nie mogę spać. Za dużo myślę, no i tęsknię za waszą matką.- Powiedział uśmiechając się nie co jednak szybko znowu przybrał ponury wyraz twarzy.
- Ja też za nią tęsknię.- Przyznałem po chwili. Tęskniłem za matką i za tym jak nas traktowała. Była dla mnie chodzącym ideałem, który nikomu nie odmówi swojej miłości. Nawet nie obwiniała ojca o to, że spłodził nieślubne szczeniaki, tylko przyjęła je jakby były jej własnymi dziećmi.
- Już niedługo do niej wrócimy.- Szepnąłem.
<Tato?>
209 słów
Akceptacja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz