wtorek, 1 maja 2018

Od Luny

Od czasu rozpoczęcia wojny na zamku panuje haos i harmider. Głośne hałasy strasznie mnie denerwują. Mimo to jakoś się opanowuje.
- Luna, musisz pomóc w walce. - spotkałam Vlada. Wyglądał na bardzo zapracowanego.
- Dobrze. A w czym dokładnie? - chciałam pomóc. W końcu nie chcę stracić domu.
- Czy poprawisz posługiwać się mieczę i iść na bój? - powiedział poważnym tonem.
- Raczej tak. - byłam trochę niepewna.
- Wyglądasz jakby ci na tym nie zależało. - mruknął.
- Zależy! Będę walczyć! Choćby nie wiem co! - stałam na baczność.
- W takim razie pójdź do zbrojowni i stamtąd weź broń. Później idź prosto do stajni. Tam przydzielą ci konia. Noi wtedy możesz pójść polować na wrogów. - powiedział mi co mam robić. Poszłam do miejsc które wymienił. Kiedy byłam gotowa pojechałam na koniu do lasu. Cicho jechałam stępem. Wiatr szumiał w gałęziach drzew. Było cicho i spokojnie.
- To chyba jedno z najciszych miejsc. - pomyślałam. Nagle usłyszałam trzask. Przygotowałam się do ataku. Na szczęście zza drzewa ukazała się wiewiórka.
- Ufff! - westchnęłam. Wtedy zauważyłam że na ziemi są ślady łap. I wyglądało na to że tędy szło kilku żołnierzy. Postanowiłam podążać za śladem. Może znajdę kogoś?

200 słów

Akceptacja!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz