Promienie słońca zaczęły wpadać przez nieosłonięte okna do środka mojej sypialni. Szybko i energicznie przewróciłam się na drugi bok, dając tym samym upust swojemu niezadowoleniu z faktu, że niedługo będę już musiała wstawać. Pragnęłam spędzić jeszcze trochę czasu w swoim ciepłym i wygodnym łóżku. Jednak dochodzące do mych uszu odgłosy krzątaniny jasno dawały do zrozumienia, że nadszedł czas na wstanie i stawienie czoła wydarzeniom, które przyszykował na dziś dla mnie los. Kiedy w końcu wynurzyłam się z odmętów pościeli, najpierw skierowałam swoje kroki do łazienki. Po porannej toalecie poszłam wybrać jakieś ubrania. Po namyśle wzięłam zieloną, wiosenną sukienkę. Zanosiło się bowiem, że dziś będzie naprawdę ciepło. Potem udałam się na mały obchód po zamku. Chciałam się upewnić, czy nikt nie potrzebuje mojej pomocy. Po drodze omal nie zostałam staranowana przez jednego z jeszcze niezbyt dobrze mi znanych członków sfory.
-Przepraszam-powiedział szybko, nawet na mnie nie patrząc, po czym minął mnie i poszedł dalej. Albo jest niespotykanie wstydliwy, albo niewychowany- pomyślałam ze złością. Szczęśliwie nikt nic ode mnie nie chciał, więc postanowiłam iść się przejść. Na drzwiach swojej komnaty zostawiłam wiadomość, na wypadek gdyby ktoś mnie szukał. Dość szybkim krokiem wyszłam z zamku. Pogoda zapowiadała się naprawdę świetna! Ruszyłam od razu w stronę lasu. Kiedy zobaczyłam pierwsze zarośla, pomyślałam, że nic nie stoi na przeszkodzie, by trochę pobiegać. Do moich uszu docierały hałasy wydawane przez uciekającą w popłochu zwierzynę. Zdawało się, że w lesie oprócz mnie nie ma nikogo innego, co bardzo mi odpowiadało. Po sporym wysiłku postanowiłam iść odpocząć nad jezioro. Jak tylko tam dotarłam, zanurzyłam w wodzie swoje ręce, by obmyć trochę twarz. Ciecz nadal była lodowata, przez co przeszedł mnie dreszcz. Nie tęskniłam jednak za latem, kiedy to będzie można do woli kąpać się w jeziorze. Niespecjalnie przepadałam za pływaniem. Następnie oddaliłam się nieco od brzegu i usiadłam na jednym z kamieni. Skupiłam się na podziwianiu krajobrazu. Wszechobecna roślinność powoli budziła się do życia. Na drzewach pojawiały się już liście, a tu i ówdzie można było dostrzec kwiaty. Ponadto oczy cieszyć się mogły wypełniającą wiosenny świat zielenią i błękitem. Tak bardzo zatraciłam się w pięknie tego widowiska, że nie wyczułam obecności innego wilka. Kiedy jednak do moich uszu dotarło ciche chrząknięcie, natychmiast odwróciłam się. Stał przede mną jeden z członków sfory. Zmrużyłam oczy, by lepiej mu się przyjrzeć. Rozpoznałam w nim osobę, która dziś rano na mnie wpadła.
<Ktoś?>
390 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz