- To wszystko to moja wina. Gdybym zrobił coś inaczej może nie doszło by do tego - powiedział Vlad.
- Nie ma sensu gdybać. Równie dobrze gdybyś zrobił coś inaczej, mógłbyś nie dowiedzieć się o planach Mehmeda i moglibyśmy zostać wzięci z zaskoczenia. Zginęłoby wtedy nieporównywalnie więcej osób, a część dostałaby się pewnie w tłuste łapska sułtana - rzekłam.
- Masz rację, nie ma co się rozczulać nad przeszłością. Mogło być o wiele gorzej. Tego co było już się nie zmieni, teraz musimy zająć się przyszłością - przyznał Vlad.
- Tak trzymaj, idę zobaczyć jak idzie zbieranie poległch i rannych z pola bitwy - powiedziałam i ruszyłam zająć się tym czym powinnam. Nie chciałam podeszłam do pasącej się nieopodal Fu. Poklepałam ją po łopatce i dosiadłam jej, tym razem bez zbroi, ogłowia ani siodła. Popędziłam ją do kłusa i skierowałam zebrę w stronę pola bitwy. Blask zachodzącego słońca zniknął wraz z nim gdzieś za horyzontem, więc zabierający rannych sanitariusze rozpalili pochodnie. Wóz z poległymi właśnie kierował się w stronę namiotów. Ktoś pędził na wierzchowcu z ciężko rannym przerzuconym przez siodło w stronę służby medycznej. Jeszcze chwilę potrwało zbieranie wszystkich naszych z pola bitwy, a później kolejny wóz pełen rannych ruszył w stronę namiotów.
<Vlad? Zostaw mnie jeszcze chwilę na tym polu bitwy, mam tam coś do załatwienia.>
203 słowa
poniedziałek, 30 kwietnia 2018
Od Peachy Woman CD Vlada
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz