- Mehmed stanowczo na zbyt dużo sobie pozwala - powiedział Mihnea.
- Racja, atakowanie namiotów medycznych nie jest zbyt honorowe - westchnęłam. - Jak się czujesz? - spytałam wilka.
- Już lepiej, nie boli aż tak bardzo - uśmiechnął się do mnie.
- Nie mówisz tak tylko dlatego, żebym przestała się martwić? - zapytałam.
- Jakbym mógł - Mihnea uśmiechnął się niewinnie.
- Naprawdę? - upewniłam się.
- Naprawdę - potwierdził.
- Uznajmy, że ci wierzę - zaśmiałam się. Chciałam dodać coś jeszcze, ale zza płachty wyjrzała czyjaś głowa. Była to jakaś wilczyca w stroju medyka. Nie wiedziałam jak się nazywa, ale kojarzyłam ją.
- Jesteś pilnie potrzebna w drugim namiocie, chodź szybko - rzekła i wyszła.
- Muszę już iść, wołają mnie sam słyszałeś - powiedziałam i pocałowałam go na pożegnanie, a potem wzięłam torbę i wstałam. Opuściłam namiot i odwróciłam się w stronę namiotu do którego miałam się udać. Nagle poczułam czyjąś łapę na pysku. Próbowałam krzyknąć, ale z moich ust wydobyło się ledwo słyszalne stęknięcie. Napastnik złapał mnie i przeciągnął w drzewa. Tam założył mi knebel na usta i związał mi łapy. Nie mogłam się ruszać, nie mogłam krzyczeć. Napastnik zdjął z siebie strój medyka i wtedy zorientowałam się, że wcale nie jest to wadera, ale pies i, że nigdy wcześniej go nie widziałam.
<Mihnea? Pozwól mnie porwać, chcę mieć okazję i powód do zabicia kilku oficerów>
217 słów
poniedziałek, 30 kwietnia 2018
Od Maybelline CD Mihnei
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz