Siedziałam sobie sama pod drzewem i wetowałam mój notatnik. Chciałam iść po książkę, ale Vlad-san miał teraz trening, a nie chciałam sama buszować po jego gabinecie. Przeglądała zebrane przez siebie informacje, kiedy usłyszałam jak ktoś idzie w moją stronę. Jak się okazało był to jeden z moich przyrodnich braci, a dokładniej Mircza. W sumie lubiłam z nim przebywać.
- Shibu chciałabyś może pójść z nami na trening?- zaproponował zatrzymując się przede mną. Spojrzałam na notatki, a potem na niego.
- Jasne, czemu by ne. - odpowiedziałam chowając zeszyt do małego plecaczka i szybko wstałam.
- Co ciekawego dzisiaj trenujecie? - spytałam kiedy ruszyliśmy w stronę gdzie odbywały się treningi. Do owego placu treningowego nie był jakoś daleko, na nasze szczęście.
- Najpewniej walkę na miecze. - odpowiedział. - A co chciałabyś się przyłączyć? - zapytał z cichym śmiechem.
- Raczej podziękuje. - powiedziałam. Chciałam coś dopowiedzieć, ale weszliśmy już na plac gdzie czekał Vlad i reszta. Jak wiadomo czekali na Mircze, a nie na mnie.
- To ja tu na ciebie poczekam. - powiedziałam, rozglądając się po placu. Po chwili moim oczom ukazał się niepilnowany tor przeszkód, idealnie na poćwiczenie szpiegowskich umiejętności. Szybo się tam wślizgnęłam idąc coraz dalej, a w dodatku wyżej. Szło mi praktycznie perfekcyjnie, jednak tylko do czasu. Kiedy byłam naprawdę wysoko poślizgnęła mi się łapa iw ostatnim momencie złapałam się krawędzi przeszkody.
- Tasukete! Tasukete! - krzyczałam o pomoc po Japońsku. W stresowych sytuacjach często zapominałam innych języków.
> Mircza-kun? <
242 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz