poniedziałek, 23 kwietnia 2018
Od Vlada
Postanowiłem przejść się po stajniach. Dawno tam nie byłem a teraz miałem chwilę czasu, Elisabetha siedziała z moimi siostrami a szczeniaki miały lekcje z guwernantką. Kiedy wszedłem do stajni od razu zauważyłem kilku stajennych, którzy siłowali się z jakimś zwierzęciem. Stworzenie to przypominało połączenie lwa, konia i jeszcze kilku innych stworzeń. Zupełnie nie byłem w stanie stwierdzić co to jest. Nagle stworzenie wyszarpnęło się stajennym, klapnęło zębami w miejscu, gdzie jeszcze kilka sekund wcześniej była głowa jednego z nich po czym wybiegło przez otwarte drzwi na dwór.
- Co robicie nieudacznicy?!- Ryknął jakiś pies wbiegając do stajni. Po charakterystycznym stroju domyśliłem się, że był sprzedawcą a trzymany przez niego bat mówił, że sprzedaje wierzchowce. Samiec szybko chwycił za linę i pobiegł za zwierzęciem. Stwór zaintrygował mnie więc poszedłem za sprzedawcą. Okazało się, że zwierze nie odbiegło daleko, jedynie kilkadziesiąt metrów dalej po czym dostrzegło samotnego jelenia i przyczaiło się aby go zaatakować.
- Jest piękny, prawda wasza wysokość?- Zapytał sprzedawca stając obok mnie. Kiwnąłem głową i wciąż przyglądałem się polującemu stworzeniu.
- To rylion, jeden z nielicznych, które żyją do dzisiaj. Kupiłem go od pewnego handlarza, który zwijał interes. Chciał się go bardzo szybko pozbyć i mimo początkowej ceny dwóch tysięcy monet kupiłem go za jedynie dwieście. Chociaż teraz widzę, że i tak przepłaciłem. On w ogóle do niczego się nie nadaje, wczoraj prawie rozszarpał mojego służącego.- Mruknął pies, kiedy rylion, jak nazwane zostało stworzenie rzucił się na jelenia i rozerwał mu gardło. Spodobał mi się sposób polowania tego zwierzęcia i jego ruchy, które były niezwykle zwinne i można powiedzieć majestatyczne. Do tego wzrost około dwóch i pół metra sprawiam, że zwierzę budziło niemały respekt.
- Za ile chciałbyś go sprzedać?- Zapytałem po kilku chwilach.
- Chciałem za tysiąc ale raczej mi to nie wypali. Jest zbyt agresywny.- Powiedział handlarz przekładając z ręki do ręki linę.
- To za ile?- Ponagliłem go do odpowiedzi.
- Dwieście, może trzysta monet.
- Biorę go.- Powiedziałem i zabrałem psu linę z łap.
- Ma jakieś imię?- Zapytałem już podchodząc do zwierzęcia.
- Rascal panie.- Krzyknął handlarz po czym odsunął się na bezpieczną odległość. Powoli podszedłem do stworzenia.
- Rascal.- Powiedziałem na tyle głośno by mógł mnie usłyszeć jeszcze z daleka nie przestraszył się. Usiadłem na ziemi, kawałek od niego i czekałem na jego reakcję. Po chwili zwierzę podeszło do mnie i trąciło mnie pyskiem. Uśmiechnąłem się pod nosem. Po kilkunastu minutach założyłem samcowi na szyję linę po czym podszedłem z nim do handlarza.
- Masz coś jeszcze do zaproponowania?- Zapytałem na co on jedynie skinął głową po czym z powrotem poprowadził mnie do stajni. Po chwili wskazał na czarnego ogiera stojącego w jednym z boksów.
- To jest Tartar. Piekielnie narowista bestia. Może jest trochę mniej niebezpieczny od Rascala ale i tak trudny do okiełznania.- W tym momencie koń odwrócił się w naszą stronę ukazując się w pełnej okazałości.
- Sprzedam go za pięćset monet.- Powiedział handlarz szczerząc się od ucha do ucha.
- Zgoda.- Odparłam po czym podałem handlarzowi sakiewkę, w której dziwnym trafem miałem dokładnie osiemset monet.
- Później przyjdę po nich żeby zabrać ich do mojej prywatnej stajni.- Powiedziałem po czym opuściłem stajnie.
528 słów
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz