Walki wciąż trwały. Nasi wojownicy atakowali z coraz większą zaciętością a wojska sułtana zaczęły się cofać. Zbliżał się wieczór i walki stawały się coraz mniej bezpieczne.
- Peachy zarządź odwrót. Zaczyna robić się za ciemno na walkę. Zaraz zacznie się atakowanie i ranienie swoich.- Powiedziałem na co moja adiutantka kiwnęła głową i ruszyła zwoływać armię. Zaczekałem na moim miejscu aż do czasu gdy wszyscy wojownicy wrócili do obozu. Pierwszego dnia starć Mehmed stracił czterech dowódców - trzech wziętych do niewoli a jednego martwego. Po zakończeniu walk rozstawiłem straże, ustaliłem kolejność wart po czym wróciłem do swojego namiotu. Usiadłem ciężko na krześle i wciągnąłem powietrze do płuc. Zacząłem rozpinać zbroję po czym zdjąłem ją i założyłem na manekin. Czarny metal pokrywała obecnie całkiem gruba warstwą krwi. Po chwili wziąłem szmatkę i zacząłem czyścić pancerz jednocześnie szukając ewentualnych wgnieceń lub zadrapań. Całe szczęście nie było ich wcale. Zbroja ta miała pewne magiczne właściwości dzięki czemu bardzo trudno było ją w jakikolwiek sposób przebić. Nie istniało zbyt wiele takich pancerzy, w końcu hartowanie w smoczej krwi nie jest zbyt powszechne. Szybko ubrałem drugą zbroję, która była po pierwsze lżejsza jednak z drugiej mniej bezpieczna. Wyszedłem z namiotu i ruszyłem w stronę zagrody by zająć się Rascalem. Zdjąłem z niego całą zbroję, umyłem ją po czym założyłem na manekin. Zmyłem również krew z wierzchowca i wyczesałem jego sierść po czym nakarmiłem go. Później poszedłem na obchód po obozie. W namiocie medycznym obecnie przebywało około pięciuset wojowników.
- To wszystko to moja wina. Gdybym zrobił coś inaczej może nie doszło by do tego.- Powiedziałem do gammy kiedy wyszedłem z namiotu po spotkaniach z rannymi. Najgorsze jednak było to, że oni wszyscy wciąż wierzyli. Wierzyli we mnie i słuszność tej wojny mimo, że ja już zwątpiłem. Bałem się. Bałem się o moich żołnierzy, o mój kraj, o moją rodzinę. Nie chciałem żeby wszystko to spotkało coś złego.
Peachy?
311 słów
- Peachy zarządź odwrót. Zaczyna robić się za ciemno na walkę. Zaraz zacznie się atakowanie i ranienie swoich.- Powiedziałem na co moja adiutantka kiwnęła głową i ruszyła zwoływać armię. Zaczekałem na moim miejscu aż do czasu gdy wszyscy wojownicy wrócili do obozu. Pierwszego dnia starć Mehmed stracił czterech dowódców - trzech wziętych do niewoli a jednego martwego. Po zakończeniu walk rozstawiłem straże, ustaliłem kolejność wart po czym wróciłem do swojego namiotu. Usiadłem ciężko na krześle i wciągnąłem powietrze do płuc. Zacząłem rozpinać zbroję po czym zdjąłem ją i założyłem na manekin. Czarny metal pokrywała obecnie całkiem gruba warstwą krwi. Po chwili wziąłem szmatkę i zacząłem czyścić pancerz jednocześnie szukając ewentualnych wgnieceń lub zadrapań. Całe szczęście nie było ich wcale. Zbroja ta miała pewne magiczne właściwości dzięki czemu bardzo trudno było ją w jakikolwiek sposób przebić. Nie istniało zbyt wiele takich pancerzy, w końcu hartowanie w smoczej krwi nie jest zbyt powszechne. Szybko ubrałem drugą zbroję, która była po pierwsze lżejsza jednak z drugiej mniej bezpieczna. Wyszedłem z namiotu i ruszyłem w stronę zagrody by zająć się Rascalem. Zdjąłem z niego całą zbroję, umyłem ją po czym założyłem na manekin. Zmyłem również krew z wierzchowca i wyczesałem jego sierść po czym nakarmiłem go. Później poszedłem na obchód po obozie. W namiocie medycznym obecnie przebywało około pięciuset wojowników.
- To wszystko to moja wina. Gdybym zrobił coś inaczej może nie doszło by do tego.- Powiedziałem do gammy kiedy wyszedłem z namiotu po spotkaniach z rannymi. Najgorsze jednak było to, że oni wszyscy wciąż wierzyli. Wierzyli we mnie i słuszność tej wojny mimo, że ja już zwątpiłem. Bałem się. Bałem się o moich żołnierzy, o mój kraj, o moją rodzinę. Nie chciałem żeby wszystko to spotkało coś złego.
Peachy?
311 słów
Akceptacja! Dostajesz zezwolenie na zabicie lub wzięcie do niewoli dowódcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz