Gdy wojsko ruszyło do walki, nie chciałam pozostawać z tyłu.
Wojna toczyła się w górach, w dolinie między pięcioma wzgórzami. Po
stronie południowej miały swoją „siedzibę” tureckie wojska Mehmeda II, a po
północnej nasi. Wzbiłam się wysoko w powietrze, tak, że znalazłam się pod
samymi chmurami i w razie czego mogłam w nie wlecieć i się schować. Fu wiedziała,
w którą stronę ma się kierować, więc wtuliłam się w jej szyję i zabrałam się za
obserwację otoczenia pod nami. Na czubku jednego ze wzgórz dostrzegłam
osamotnionego psa. Wokół niego nie było żywej duszy. Skierowałam, więc wierzchowca
niżej. Gdy byłam na odpowiedniej wysokości naszykowałam łuk i strzeliłam.
Dowódca padł martwy. Nie wydawał się ciężki i taki też nie był, więc
zapakowałam go na Fu i zawyżyłam lot. Gdy byłam nad namiotami wojsk tureckich,
zrzuciłam zwłoki w sam ich środek, po czym wleciałam w chmury. Zawróciłam w
stronę naszego obozu.
<Vlad?>
148 słów
Peachy zabija dowódcę numer 98, Çağrı
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz