Spacerowałam powoli po zamkowym ogrodzie z nadzieją, że znajdę drzewo wiśni. Wszystko powoli kwitło więc dobrze by było uczcić Hinami. Nigdy ne robiłam tego w rodzimej sforze, ale tutaj miałam z kim. Potrzebowałam do tego jednak wiśni, chociaż jednej. Chodziłam po ogrodzie już dobrą godzinę, a drzewa ani śladu. A co jeżeli nie mają tutaj wiśni, może gleba nie taka i wiśnia się nie przyjmuje. Trochę posmutniałam z tego powodu, naprawdę chciałam przeżyć Hinam z moją nową rodziną, do tego bardzo liczną rodziną.
- Ohayou! - usłyszałam po chwili wpatrywania się w drzewa. Obróciłam głowę w stronę głosu. Na jego miejscu za uwarzyłam suczkę, w dodatku szczeniaka.
-Konnichwa - odpowiedziałam z lekkim skinieniem głowy. - Nie uwarzysz, że to niegrzeczne witać się zwykłym cześć, kiedy kompletnie nie znasz osoby do której to mówisz. Twoje zachowane było dojść niekulturalne. Pomijam już brak lekkiego ukłonu. - ciągnęłam dalej po japońsku, zając sobie z tego sprawę dopiero pod koniec.
-Wybacz, pewnie nic nie zrozumiałaś, przetłumaczyć? - spytałam już w języku jakiego używało się tutaj. Patrzałam ciekawsko na suczkę czekając aż się odezwie.
> Maybelline-chan?<
179 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz