Od czasu dołączenia do sfory stałam się kompletnie nieśmiała. Nikomu nie ufałam. Jedynie w ogrodzie czułam się bezbiecznie.
Pewnego dnia, jak spacerowałam po zamkowym korytarzu, napotkałam się na czarnego szczeniaka.
- Pobawisz się z nami? - zapytał zadowolony.
- Z wami? To jest was więcej? - zadałam to pytanie bez sensu. Dobrze wiedziałam że w sforze jest więcej młodych.
- Oczywiście że tak. To bawisz się czy nie? - widać było że ma w sobie duże pokłady energii.
- Może być. - w końcu komuś się zgodziłam! Czyli zaufałam mu!
- To chodź! Przedstawię ciebie mojemu rodzeństwu. - już chciał iść.
- Czekaj! Jeszcze jedno, mów mi Rose. - miałam przeczucie że ta znajomość będzie się opłacać.
- A ja mam na imię Mihnea. - po czym szedł dalej, a ja za nim. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zobaczyłam sporą grupę szczeniaków. Mihnea przedstawił mi je wszystkie.
- Hej! To bawimy się? - zapytałam się, w końcu mieliśmy się bawić.
- Tak! - krzykneli wszyscy churem. I zabawa się zaczęła.
<Mihnea?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz