- Rin biegnij do Wilka, niech uderzy Smoczym Wojskiem na prawym skrzydle. Przyda im się wsparcie - usłyszałam głos Vlada. Szybko wypatrzyłam konkretnego dowódcę i zbiegłam na pole, gdzie jego wojska miały swoje miejsce. Podbiegłam do samego Wilka.
- Na rozkaz króla, Smocze Wojsko niech uderzy na prawe skrzydło - powiedziałam dosyć głośno, bo szum i hałas wojny nasilał się. Janczarzy byli wściekli, że tak łatwo pozbawili siebie pięciu dowódców. Dowódca kiwnął głową, ja już miałam wracać na swoje miejsce, ale wypatrzyłam pewnego janczarskiego psa. Był poobijany, zgubił gdzieś w wirze wojny swojego wierzchowca, jego zbroja była lekko podniszczona. Biedak, myślał, że oddalając się od grupy poczuje ulgę w swoim cierpieniu. A tymczasem, co za ironia losu, podpisał na siebie wyrok jeszcze większego bólu. Ahsen, ten młody dowódca, zaznał jedynie raz tej... przyjemności spędzenia nocy w alkowie sułtana. Cóż za zbieg okoliczności, nie będzie mu dane przeżyć tego jeszcze raz. Ahsen, właśnie on był moją kolejną ofiarą. Przebiegłam cicho pod wzgórzem, skryłam się za drzewem. Gdy nikt mnie nie zauważył przeszłam za kolejno, i tak dalej, dopóki nie znalazłam się z linii prostej do wilka. Miałam szczęście, byliśmy stosunkowo blisko wzgórza, więc nie będzie problemu w przeniesieniem nieprzytomnego. Nie miałam przy sobie niczego, co by nadawało się do rzucania... Sztylet... on nadawał się tylko do walki oko w oko. Okej, no to ryzykuję. Podbiegam cicho do wilka. Kolejny raz stał tyłem, więc miała ułatwione zadanie.
- Dobranoc - szepnęłam jeszcze pod koniec, praktycznie sama do siebie. Po czym skoczyłam na plecy owego wojownika, rzucając jego głową o podłoże. Miałam dokładnie wyliczone, by nie umarł tam gdzieś po drodze. Oczy Ahsena zaszły mrokiem, po czym stracił przytomność. Przeciągnęłam bezwładne ciało na wzgórze. - Kolejny, panie, do niewoli - powiedziałam odrzucając ciało nieprzytomnego, którym natychmiast zajęli się wojownicy.
<Vlad?>
360 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz