poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Od Rin CD Vlada

- Zgoda Giorgi. Tylko najpierw wydobrzyj nieco - powiedział Vlad do owego janczara -  Rin pomożesz mu wrócić w szeregi sułtana. - zwrócił się do mnie. Kiwnęłam głową. Ten Giorgi wyglądał na godnego zaufania. Z resztą... uciekł od sułtana, to jest już wyczyn. Wiedział, że za dezerterkę z wojska, grozi mu kara. Giorgi usiadł na pobliskim krześle, a Reiko podała mu jakiś kubek z parującym napojem. Domyślam się, że to są jakieś ziółka na uspokojenie i odpoczynek. Usiadłam na innym krześle, wyciągnęłam sztylet, jakąś szmatkę znalezioną w jednej z kieszeni pasa i zaczęłam polerować ostrze. Nadal widniała na nim mała plama po krwi pierwszego dowódcy, jakiego schwytałam. Nie miałam czasu wypolerować mojej pamiątki wcześniej. Minęła godzina, Vlad nadal opatrywał rannych żołnierzy, Giorgi właśnie wysączył z kubka ostatnie resztki płynu, a ja już jakiś czas temu skończyłam swoją robotę. Nagle janczar wstał.
- Królu - ukłonił się umiarkowanie - jestem gotowy na podróż do mojego obozowiska - powiedział Giorgi zwracając się do Vlada - Jestem wypoczęty i napojony, a także mam wiele chęci do walki. Niczego więcej mi nie potrzeba - dodał, jakby widząc zwątpienie w jego oczach. Vlad spojrzał teraz na mnie.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy, byśmy wrócili żywi, panie - powiedziałam pół żartem, pół serio. Nie czekając dłużej wybiegłam razem z Giorgim z namiotu medycznego. Pies osłaniał mnie, by przypadkiem wojska nieprzyjaciela mnie nie zobaczyły. Po kilkunastu minutach biegu, osłaniania się do gradu strzał, unikania bliższego spotkania z janczarami znalazłam się w obozie wojsk sułtana. - No no, nawet liczni jesteście... - powiedziałam z lekkim zwątpieniem. Jakim cudem przekonamy nawet część z nich? Popatrzyłam na Giogiego. Czyżby miał jakiś plan? Jego oczy lśniły niezwykłym zdecydowaniem. Zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem Reiko czegoś mu do picia nie dosypała.
- Przyjaciele! Komu z was jest dobrze w wojskach sułtana? - zaczął pies zadając dosyć retoryczne pytanie. Gdy nikt się nie zgłosił ciągnął dalej - Tak myślałem. Proponuję wam przejście na drugą stronę barykady - nie no, spoko, walnąć prosto z mostu, gdy jeszcze ich ślepa wiara w powodzenie tej wojny jest zbyt wielka. 
- Zwariowałeś, Giorgi?! Przecież jak uciekniemy czeka nas... - zaczął jakiś wilk z głębi tłumu
- Gdy uciekniecie, Mehmed będzie musiał najpierw zmierzyć się z nami, jeżeli będzie chciał was dosięgnąć - dobra, nie mam lepszego planu, więc zaczęłam się stosować do biegu wydarzeń Giorgiego - Czy wy nie widzicie, że giniecie tylko dlatego, że ten tyran pragnie tylko i wyłącznie władzy? Nic dobrego nie wyniknie jeżeli ta wojna dalej będzie trwała! Zakończy się dla was śmiercią, bo sułtan wysyła was na pewną śmierć! Straty po naszej stronie są jakoś sześciokrotnie niż po waszej! Co wolicie, zginąć czy żyć i wygrać wojnę?! - zakończyłam i patrzyłam na kolejno wszystkich dowódców. W oczach każdego malowało się głębokie zamyślenie. 
- Kto jest z nami, kto jest po stronie sprawiedliwości? - dodał Giorgi. Dzięki, właśnie tego brakowało w tym przemówieniu. Po kilku sekundach pierwszy dowódca podniósł rękę, drugi, trzeci, czwarty. Aż w końcu praktycznie cały obóz stał się kolejnym oddziałem w naszym wojsku. Uśmiechnęłam się szeroko i poprowadziłam Giorgiego z powrotem w stronę naszego obozowiska. Po następnych kilkunasty minutach stanęłam przed Vladem.
- Królu, cały obóz janczarów i kilkaset innych żołnierzy stanęło po naszej stronie barykady - powiedziałam radośnie. Kolejny raz poczułam to radosne uczucie spełnienia, poczucia, że zrobiłam coś dobrze. 

<Vlad?>

553 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz