niedziela, 29 kwietnia 2018

Od Rin CD Vlada

- Rin zanieś wiadomość do korpusu medycznego, że następca tronu został ranny. Niech przygotują się na opatrywanie wojowników - usłyszałam polecenie od króla. Pokiwałam głową i czym prędzej skierowałam się w stronę oddziału medyków. Szybko wpadłam do prowizorycznego szpitala i dopadłam jednego z lekarzy.
- Przygotujcie się, niedługo będziecie musieli zrobić wszystko co w waszej mocy, by opatrzyć rany i jak najbardziej zmniejszyć ryzyko jakiegoś zakażenia następcy tronu, Mihnei. - rzuciłam, i wybiegłam z namiotu. Tymczasem kilku wojowników wniosło rannego pierworodnego Vlada. Powróciłam na moje zwykłe stanowisko, u lewego boku króla. Zmierzyłam wzrokiem pole bitwy, na które wkroczyli janczarzy, już w swoich charakterystycznych strojach. Kątem oka zobaczyłam jakąś białą plamę oddalającą się od tłumu. Chciał uciec... Gdy się przypatrzyłam bliżej, rozpoznałam Gökçena. Ta, sułtan w swoich wielkich wywodach opowiadał o tym oblubieńcu, który był stałym klientem alkowy jeszcze przed Radu. Nagle zapragnęłam nienormalną żądzą cierpienia tego wilka... Odwróciłam głowę do Vlada.
- Królu, proszę po pozwolenie na wzięcie do niewoli niejakiego Gökçena. Jest tam - wskazałam na białego niebieskookiego. Popatrzyłam na króla. W jego oczach malowało się zwątpienie - Jeżeli pragniesz cierpienia Mehmeda, pozwól mi wysłać jego kochanka na pewne tortury - nie obchodziło mnie to, że zapewne zachowałam się bezczelnie. Kierowała mną żądza rozlewu krwi i jak największego zrujnowania życia sułtana. Popatrzyłam w oczy Vladowi. Byłam prawie pewna, że w moich piwnych tęczówkach widniała niema prośba, jak i niemalże rozkaz. Król pokiwał głową. Nie czekając dłużej zbiegłam z lekkiego wzgórza i cicho zakradłam się od tyłu do jednego z dowódców. Gökçen nie słyszał mnie, pewnie moje kroki zagłuszał ogólny harmider wojny i okrzyków bitewnych. Zsiadł ze swojego wierzchowca, który zaczął się niecierpliwie kręcić.
- Idioci... - usłyszałam wcale nie taki cichy szept wilka. Straciłam cierpliwość. Podeszłam bliżej, wyjęłam sztylet i przyłożyłam go do szyi mojego celu. Przytrzymałam jego klatkę piersiową jedną ręką, drugą przycisnęłam ostrze do skóry. Po jego szyi spłynęła maleńka kropla krwi. Gökçen zamarł. Ja rozluźniłam nacisk, po czym szybko zdjęłam sztylet z szyi dowódcy. W ułamku sekundy rękojeść srebrnego noża wylądowała na skroni wilka. Dodatkowo jeszcze uderzyłam własną ręką w jego głowę. Upadł. Obserwowałam jak jego niebieskie oczy pociemniały, a potem całkowicie je zamknął. Ale żył, spokojnie. Nie wymierzyłam znowu jakiego mocnego ciosu. Podeszłam do jego wierzchowca. Byłam zdziwiona, że ten niczego nie zauważył. Może fakt, że stał pięć metrów dalej coś zmienił? Wsiadłam na siodło wierzchowca. Nie miałam swojego, a chyba ciągnąć nieprzytomnego Gökçena nie będę. Chwyciłam nieprzytomne ciało dowódcy i przerzuciłam je przed sobą. Wierzchowiec przez chwilę trochę się stawiał, ale zapach jego pana chyba go uspokoił. Szybko wróciłam na wzgórze. 
- Misja wykonana - rzuciłam do Vlada. Zeskoczyłam z siodła i pozwoliłam ciele mojego celu się osunąć z pleców wierzchowca. Ten tymczasem pobiegł wolno - Żyje - dodałam widząc pytające spojrzenie króla.

<Vlad?>

459 słów

Rin Kagamine bierze do niewoli dowódcę nr. 23. Gökçena

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz