No właśnie każdy zasługuje, na to aby żyć. Więc jakim prawem zabiłam mojego brata, który ledwo trzymał się na nogach. Siedziałam tak zamyślona słuchając basiora, jednak nic nie powiedziałam nawet wtedy kiedy między nami była cisza. Nie była ona jednak niezręczna, no dla mnie taka ne była. Po chwili z rozmyślań wytrącił mnie głos jednego z moich braci.
- Shibu pobawisz się z nami? - zadał pytanie czarny szczeniak. Niepewnie pokiwałam pyskiem na zgodę. Bałam się, jednak musiałam wreszcie żyć stadnie, a nie samotnie. Przecież ne byłam już samotniczką, teraz muszę tylko wygrać z traumą.
- Czemu nie Mihnea-kun. - powiedziałam wstając z ziemi. Przed ruszeniem spojrzała jedynie na ojca, jednak jego uśmiech dodał mi trochę więcej pewności.
- Co powiesz na berka? - spytał ten drugi, chyba miał na imię Hern czy jakoś tak. Nie wdziałam przeszkód, więc szybko zaczęłam uciekać. Ganialiśmy się tak dobre dziesięć minut, a na moim pysku powoli rósł uśmiech i to nie udawany, a szczery. Jedna wszystko co dobre kiedyś się kończy, tak więc moja dobra zabawa też musiała zaznać końca. W pewnym momencie jeden ze szczeniaków, zamiast lekko mnie trącić dla zabawy się na mnie rzucił. Jednak mi od razu przypomniało się dawne stado. Szybko go z siebie zrzuciłam przygwarzdzając do ziemie. Mało brakowało, a bym go rozszarpała. W ostatnim momencie oprzytomniałam i z paniką w oczach go pościłam. Chciałam być teraz jak najdalej od nich wszystkich. Nie patrząc więc na nikogo ruszyłam przed siebie w krzaki. Zawiodłam Vlada, po co ja się na to zgadzałam. Ta trauma nigdy mnie nie opuści, będę chciała zabić każdego, kto będzie zbyt blisko. Nawet jeżeli będzie to jedynie dla zabawy. Zatrzymałam się dopiero przy jednym z wielu leśnych strumyczków, a z moich łez pociekły łzy. Słone krople z mojego pyska cicho zlatywały i łączyły się ze słodkim nurtem strumyka.
- Jjj-ja prawie go zabiłam. - powiedziałam do siebie cała roztrzęsiona. Przy innych mogę udawać silną, jednak wcale taka nie byłam. W środku bałam się samej siebie.
- Jestem mordercą. - dodałam kiedy mniej się trzęsłam. Po chwili takiego siedzenia usłyszałam jak ktoś mnie woła, a dokładniej Vlad. Cicho zaszczekałam, aby wiedział gdzie jestem.
< Vlad-san?>
357 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz