Sytuacja z dnia na dzień stawała się coraz bardziej napięta. Imperium Osmańskie wciąż wysyłało groźby (ale sułtan jednocześnie obiecał przybyć wraz z hojnymi darami na mój ślub), a w świecie ludzi panowało jakieś niesamowite ożywienie. Któregoś dnia postanowiłem razem z Wilkiem wybrać się na obchód po rumuńskiej części naszego terytorium. Po kilku godzinnym obchodzie w jednej z doliny, w której jeszcze nigdy nie byłem trafiliśmy na dziwną chatę. Podeszliśmy bliżej i zaczęliśmy się jej przyglądać.
- Co o tym myślisz?- Zapytałem przyjaciela lecz on jedynie wzruszył ramionami.
- Wygląda dziwnie.- Stwierdził po dłuższej chwili. W tym samym momencie zauważyliśmy, że drzwi są otwarte.
- Wejdę do środka. Ty tu zostań, w razie czego pobiegniesz po pomoc.- Powiedziałem po chwili zastanowienia i powoli wszedłem do chaty. Chwilę się już po niej rozglądałem kiedy nagle drzwi zatrzasnęły się z głośnym hukiem. Momentalnie odwróciłem się ale w pierwszej chwili nic nie dostrzegłem. Dopiero po kilku minutach usilnego wpatrywania się w ciemność przy drzwiach dostrzegłem dziwne stworzenie. Nieco przypominało strasznie starego człowieka, jednak miało kredowo białą skórę a spomiędzy warg wystawały mu kły. Nagle wszystkie zasłony w chacie opadły i zrobiło się w niej ciemno, jednak nie na długo ponieważ chwilę później zapaliły się świece. Stworzenie warknęło a po chwili nie wiem jakim cudem siedziało już przy stole.
- Usiądź przyjacielu... Nie musisz się mnie obawiać.- Powiedział stwór, dziwnym świszczącym głosem, który przypominał nieco szelest pergaminów. Nieufnie podszedłem i usiadłem dokładnie naprzeciwko dziwnego stworzenia, tak by w razie czego móc zastawić się stołem.
- Nic Ci nie zrobię, w końcu przecież w twoich żyłach płynie również moja krew.- Stwór wydawał się być z tego faktu niezmiernie zadowolony w przeciwieństwie do mnie.
- Czym jesteś?- Zapytałem jednak sam powoli zaczynałem się domyślać.
- Synem mroku, który nie ujrzy więcej światła bo słońce go pali. Bratem nocy, który bezszelestnie zabija ofiary. Ojcem wielkiego pana, który nigdy nie zgiął swego karku pod Tureckim butem.- Wysyczało stworzenie po czym uśmiechnęło się paskudnie.
- Jesteś wampirem...
- Nie byle jakim. Jam jest ten, który był mrocznym ojcem Draculi. Jam jest ten, który dał mu nowe życie. Jam jest ten, który napoił go swoją krwią, napojem życia.- Wampir wyszczerzył się paskudnie ukazując swoje kły.
- Ojcu twego rodu przeznaczono być nieumarłym dwa razy: raz gdy wasz kościół go przeklął a drugi raz gdy przybył błagać mnie o pomoc i wraz z mą krwią po śmierci zyskał wielką siłę. Przez to podwójne przekleństwo stał się najpotężniejszym z nas. Pewnego dnia i ty, tak jak ten którego imię nosisz, przyjdziesz do mnie i będziesz błagał o pomoc by dopełnić swych ślubów. Ale na razie idź i rządź mądrze.- Powiedział wampir i zniknął a drzwi się otworzyły. Spokojnie wyszedłem z chaty i zobaczyłem Wilka wraz z oddziałem.
- Spokojnie. Nic mi nie jest tylko drzwi się zacięły.- Powiedziałem i razem z oddziałem i Wilkiem wróciłem do zamku. Nie miałem zamiaru nikomu mówić o moim dziwnym spotkaniu z wampirem.
485 słów
50 monet i doświadczenia + Pratique + 50 monet (Luxe)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz