- Koreczku mój kochany - Peachy Woman rzuciła mi się na szyję tuż po rozpoczęciu zabawy i stanęła na palcach by powiedzieć mi coś na uchu - O nic nie pytaj, tylko rób co ci mówię. Teraz zaczniesz mnie całować. Tak jakbyś zaraz miał mnie przelecieć. Wiesz, jak wtedy w biurze. Pchaj mnie w stronę najbliższej ściany, przy okazji przejdźmy przed nosem pary młodej. W miarę szybko. Jest tam tłumek, więc nie będzie wyglądało to nienaturalnie. Zachowuj się trochę jakbyś był pijany, dobrze? - zakończyła.
- Z wielką chęcią - rzekłem i szybkim ruchem postawiłem ją na ziemi. Złapałem ją za policzki, a ona zarzuciła mi ręce na szyję. Zacząłem ją namiętnie całować. Wpychałem swój język dosyć głęboko do jej ust, może ciut zbyt głęboko.
- Może trochę delikatniej? - spytała Pećka udając obrażoną i odsuwając delikatnie moją twarz od jej twarzy.
- Nie - uśmiechnąłem się szarmancko i znowu powróciłem do namiętnych pocałunków. Umiejętnie manewrowałem moją towarzyszką tak, że udało nam się dotrzeć przed krzesła pary młodej. Nie martwiąc się zbytnio o to co inni pomyślą, wykonałem jakiś gwałtowny ruch z gatunku "pijak" i sprawiłem, że Vlad musiał przymknąć oczy z obawy przed ciosem, który jednak nie nadszedł.Tym samym zrobiłem sobie okazję do nasunięciu sobie buta alfy na stopę. Po chwili udało nam się wyjść z tłumu tak, że nikt się nie zorientował, że mam buta. W końcu dotarłem z Peachy pod ścianę.
- Dziękuje mój Koreczku kochany! - zchyliła się po buta, a następnie rzuciła mi się na szyję.
- A nagroda? - uśmiechnąłem się szelmowsko.
- Możesz mnie jeszcze trochę polizać albo przelecieć po weselu, co tam chcesz - wzruszyła ramionami.
- Skorzystam z obydwu opcji - uśmiechnąłem się na myśl o czekających mnie rzeczch, po czym po raz kolejny zacząłem całować Peachy. Nagle muzyka przestała grać.
- No już, chodź książę z bajki - Pećka pociągnęła mnie za rękę w stronę stolika alf. Podniosłem swojego buta z ziemi i poszedłem za nią.
- Corynth, Peachy co zrobicie żeby zachęcić młodych do wykupu buta? - spytała Lunaver, gdy przyszła nasza kolej.
- W zasadzie wszystko - zaczęła Peachy. - Jakiś striptiz do bielizny, zchlanie całego zapasu alkoholu, niańczenie szczeniaków, możemy też służyć za wasze podpórki na stopy do końca dzisiejszego dnia. Choć najbardziej odpowiada nam pierwsza opcja - Peachy odpowiedziała za nas obojga tak, jakgdyby była to dla niej normalność. Z uśmiechem wpatrywałem się w suczkę i oczekiwałem na decyzję młodych.
<Ver? Wilk?>
404 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz