Promienie porannego słońca, otworzyły moje oczy. Było bardzo wcześnie. Nikt jeszcze nie wstał, o prucz mnie i Vlada. Ale to dla niego normalne że budzi się wcześnie rano. Był piękny słoneczny dzień. Idealny na spacer, taki dłuży. Na taki właśnie się szłam bardzo długo, aż w końcu dotarłam na dziwne tereny. Były tam wulkany i sporo kasy i gór. Pomyślałam że wdrapie się na jedną z gór. Wspinaczka była strasznie ciężka i trudna. W połowie drogi nie dałam rady, a byłam już tak blisko szczytu.
- To było trochę nie mądre. - powiedziałam do samej siebie na rezygnacją. Nagle kamień spadł na dół, za nim kilka innych. Moje łapy zaczęły się powoli zsuwać. I poleciałam w dół.
- Gdzie ja jestem? - rozkładałam się, kiedy już byłam w dziwnym czymś. Obok mnie były duże dziwne jajka. Ziemia się zatrzęsła, a na krawędzi ogrąmnego gniazda usiadł smok. Miał w pysku spory kawałek mięsa.
- Najwyraźniej jestem w smoczym gnieździe. - mówiąc to patrzyłam na jajka. Ich skorupki zaczęły pękać, i powoli było już widać główki małych smoczków.
Mama, ta smocza, do gniazda położyła kawałek mięsa który przed chwilą trzymała w pysku. Usłyszałam jakiś dziwny dźwięk, to był mój brzuch. Nic dziwnego, w końcu wstałam wcześnie i zapomniałam o śniadaniu. Nie wiedząc z czego to mięso, zaczęłam je jeść razem z małymi skoczkami. Kiedy wszyscy byli najedzeni, przyszedł czas na pierwszy raz wyjścia z gniazda. Wszystko maluchy, nawet ja chociaż nim nie byłam, musiały nauczyć się latać. Matka po koleji spuszczała swoje dzieci z krawędzi góry. Niestety, kiedy wzięła mnie i puściła, nie poleciałam. Jednak... Po chwili byłam na plecach innego smoka.
- Wow! Stąd widać całe królestwo! - spojrzałam w dół.
Po kilku wspaniałych chwilach lotu, smok wylądował. Na przeciwko nas stało ogromne, potężne smoczydło.
- Czyżby to samiec Alfa? Zapowiada się walka? - byłam temu wszystkiemu ciekawa.
Wtedy jeden z smoków, zaczął niebezpiecznie ziać ogniem. To był niesamowity pojedynek. Wtedy drugi smok zionoł ogniem. Nagle wyskoczył kolejny smok. Ugryzł tego na którym siedziałam, a potem zaatakował drugiego. Natomiast ja, szybko zeskoczyłam z smoka, i wycowałam się z pola walki. Chciałam wrócić do domu, ale najwyraźniej się zgubiłam.
- I Ca ja teraz zrobię? - usiadłam na kamień z rezygnacją.
Podeszła do mnie smoczyca, którą dzisiaj spotkałam. Wzięła mnie i posadziła na swoim grzbiecie. Poczym wzniosła się ku, niebu.
- Jednak chcesz mi pomóc. - uśmiechnęłam się do niej.
Ona jednak mi w żaden sposób nie odpowiedziała, była zajęta w skupianiu się na locie. Podróż trwała strasznie długo. Czasami myślałam że ona sama nie wie gdzie leci. Po kilku ciężkich godzinach, smoczyca wylądowała obok Smoczego Wadospadu.
- Chcesz tu odpocząć? Jeżeli tak to możemy zostać tu dłużej? - spojrzałam na nią, kiedy właśnie schylała głowę żeby się napić. Ja też się napiłam, później poszłam pozwiedzać okolicę. Niedaleko było słychać inne źródło wody. Szłam za tym odgłosem, superowe było to że, ta smoczyca ciągle szła za mną.
Dotarłam do Północnej Granicy, był tam mały strumyk który pomimo swoich rozmiarów był całkiem głośny. Znajdował się tam portal do domu.
- Musimy się już pożegnać. - przytuliłam się do smoczych, która traktowała mnie jak swoje jedyne dziecko.
- To część! - i wskoczyłam w portal.
Znalazłam się w mojej komnacie. Był już późny wieczór.
- Król cię szuka. - usłyszałam czyjś głos za drzwi. Szybko pobiegłam do Vlada.
- Gdzieś ty była?! Szukałem ciebie przez cały dzień! - Vlad był strasznie zły.
- Podobno mówią że od smoka nie da się wrócić. Wyobraź sobie że jeden z smoków traktował mnie jak swoje własne potomstwo. - widziałam dalej trochę wściekłą minę Vlada, która częściowo była zdziwiona. Nie chciałam mu przeszkadzać w pracy, więc wróciłam do komnaty i poszłam spać.
614 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz