piątek, 20 kwietnia 2018

Od Luny

Biegłam jak szalona przez korytarz. Kiedy tak galopowała nie zauważyłam innych. Nagle zza zakrętu wyskoczył, szybko biegnący pies. Zachowałam, jednak on nie. Upadłam i poturlałam się prawie do schodów. Gdyby nie pewien basior, który właśnie przechodził obok, stała by się tragedia. Zatrzymał mnie i podał łapę żeby bezpiecznie mogłam wstać.
- Dzień dobry, nic się nie stało? - zapytał patrząc na mnie z troską.
- Dzień dobry, jestem Luna. Nie, nic się nie stało. - wstałam i przywitałam się.
- Ja mam na imię Syriusz. - samiec wydawał się na miłego i z chęcią do pracy.
- Syriusz? Jesteś tu od niedawna czy już trochę tu jesteś? Wcześniej cię nie widziałam. - popatrzyłam na niego od łap, po same czubki uszu.
- Tak. A pani?
- Ja tu jestem kilka miesięcy. I jeszcze jedno, jeśli chcesz mów na mnie Lunia, albo Munia. - rozmowa z nim bardzo mi się podobała. Widać było że jest dobrze wychowany.
<Syriusz?>

156 słów 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz