- Dziękuję.- Szepnąłem do niej a po chwili muzyka ucichła.
- Może stąd wyjdziemy?- Zaproponowałam na co wadera skinęła głową. Podałem jej ramię i ruszyliśmy do wyjścia.
- Jak Ci tam było w stadzie mojego wuja?- Zapytałem spoglądając na nią.
- Nie mogłam narzekać. Dużo się uczyłam i ciężko pracowałam ale tęskniłam za domem i rodziną. Czasami bardzo chciałam ich zobaczyć ale wtedy przypominało mi się, że to już nie jest możliwe.- Powiedziała a z jej oczu zaczęły płynąć łzy.Szybko wyciągnąłem z kieszeni chusteczkę i zacząłem jej je wycierać po czym przytuliłem ją do siebie. Minęło kilka minuta a my znaleźliśmy się w pałacowych ogrodach. Nagle zawiał mroźny wiatr i Elisabetha wzdrygnęła się z zimna a ja szybko zarzuciłem jej na ramiona mój płaszcz.
- Nie trzeba było.- Powiedziała i chciała go zdjąć jednak ja tylko uśmiechnąłem się i powstrzymałem ją przed tym. Chwilę szliśmy w całkowitej ciszy aż dopóki nie zobaczyliśmy małej ławeczki, na której usiedliśmy. Wadera spojrzała w nocne niebo i uśmiechnęła się.
- Mój ojciec mawiał, że dopóki są gwiazdy na niebie on i moja matka nigdy mnie nie opuszczą i miał rację. Zawsze kiedy patrzę nocą na niebo czują, że są przy mnie.- Powiedziała z uśmiechem.
- Wiesz... Kiedy wtedy, cztery lata temu, po zakończonych walkach zobaczyłem twoją rodzinę... Obiecałem, że choćbym miał zejść do piekła pomszczę wszystkich, którzy polegną w każdej wojnie, którą będę prowadził. Kilka dni później pojmałem tych, którzy odpowiadali za zamordowanie twojej rodziny.- Powiedziałem i spojrzałem na waderę, która dokładnie mi się przyglądała.
- Co się z nimi stało? Albo raczej co z nimi zrobiłeś?- Zapytała podsuwając się do mnie bliżej.
- To na co sobie zasłużyli. Za śmierć moich poddanych musieli zapłacić życiem, które oddali w męczarniach.- Powiedziałem spuszczając głowę.
- Zrobiłeś to tylko by chronić swój dom i swoich poddanych. Wziąłeś tylko odwet na tych, którzy skrzywdzili bliskie Ci osoby.- Szepnęła i przytuliła się do mojego ramienia.
- Pewnie nas szukają.- Powiedziała po chwili i wstała z ławki.
- Chyba masz rację.- Spojrzałem w stronę zamku z którego dobiegały dźwięki muzyki.
- Chodźmy.- Dodałem i podałem jej ramię, które ona chwyciła i ruszyliśmy z powrotem do sali balowej. Zatańczyliśmy ze sobą jeszcze kilka tańców a w przerwach cały czas rozmawialiśmy. Szczerze mówiąc był to najlepszy bal wielkanocny od kilku lat. Zakończył się około północy więc postanowiłem odprowadzić Elisabethę do jej komnaty.
- Do zobaczenia jutro.- Powiedziałem i delikatnie pocałowałem ją w dłoń.
<Elisabetha?>
402 słowa + 50 monet (Luxe)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz