niedziela, 1 kwietnia 2018

Od Xeny

Minęło pół roku. Po już kilkunastu zmianach własnego urzędowania po raz kolejny zapuściłam się na nieznane tereny. Właśnie szłam przez jakiś las, nie ukrywam, że zdarzały mi się wycieczki na niezłe odległości. Jednak teraz była to chyba moja najdłuższa wycieczka, no tyle że bez celu i bez powrotu heh! No nieźle... Spacerowałam już dłuższą chwilę podziwiając naprawdę piękne widoki, gdy nagle poczułam czyjąś obecność. Nie był to z pewnością żaden wilk. Po kilku sekundach zza pobliskich krzewów wybiegła mała ranna sarna. Zerknęłam na zwierze z niemałą radością będąc głodną już kilka dni. Ale jak to ja... nie przeszło mi nawet przez myśl nic w stylu "Xena, czekaj! A skąd te rany,nie zastanawia cię to?". Nie, ja od razu rzuciłam się z kłami na małe zwierzątko chcąc także zakończyć jej cierpienie. Zrobiłam do w kilka sekund, jednak sekundy później poczułam jakiś zapach, ale taki którego już dawno nie czułam.
-Co...-skupiłam się na zapachu-o żesz...!
Rzuciłam się w ucieczkę, a zza drzew obok wybiegł wściekły niedźwiedź.
-Jak sądzę nie chcesz sobie usiąść i o tym pogadać co?-krzyknęła wciąż uciekają ile sił w nogach, na co bestia tylko zaryczał(?).
-Czyli standardowo przechlapane-westchnęłam pod nosem-a ta krew na pysku na pewno mi nie pomaga!
Przebiegaliśmy koło rzeki, postanowiłam wykorzystać ten fakt by przyjrzeć się zwierzęciu bez całkowitego odwracania głowy. W odbiciu w wodzie zauważyłam, że zwierze jest bardzo wychudzone.
-Tak, to zdecydowanie ty polowałeś na tą sarne. Ale dlaczego nie chcesz się odczepić?-warknęłam.
Straciłam już cierpliwość, a niedźwiedź także ukazuwał już poważny uszczerbek na zdrowiu i energi. Szybko odskoczyłam na bok i odbijając się od drzewa wcelowałam w szyję i doskoczyłam do szyji bestii, zaciskając zęby jak najmocniej. Udało się.
-Jak dobrze, że nie był w pełni sił, bo mogłoby być na prawdę źle-pomyślałam patrząc na zwierze. Odpoczęłam kilka minut po czym ruszyłam w dalszą drogę. Dosłownie kilka minut później poczułam czyjś zapach. Tym razem był to jakiś wilk, a może pies? Jeszcze nie wróciły mi siły by skupić się na tym jakoś konkretnie.
-Kto tam?-zapytałam zwracając się w stronę skąd dochodził zapach.

Ktoś?  (wyszło tak 2/10 ale nie ma to jak początki heh)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz